poniedziałek, 30 grudnia 2019

NIECH SIĘ DARZY!!!


Jutro już nie będę miała czasu! W Małym Białym Domku będzie Babski Sylwester!
Dlatego życzę wszystkim bez wyjątku; Niech się WAM NOWY ROK DARZY!!!
Aby jednak to się spełniło, należy całkiem serio podejść do tematu, i parę zadań wykonać! Mianowicie:


Bierzemy 12 miesięcy,
oczyszczamy je dokładnie,
z goryczy, chciwości, małostkowości i lęku, 
po czym rozkrajamy każdy miesiąc
na 30 lub 31 części,
 a co cztery lata, zamiast 28 jest 29 części,
a zapasu musi starczyć na dokładnie cały rok!!!

Każdy dzień przyrządzamy osobno;
z jednego kawałka pracy
i dwóch kawałków pogody i humoru.

Do tego dodajemy trzy duże łyżki
nagromadzonego optymizmu,
łyżeczkę tolerancji,
ziarenko ironii i odrobinę taktu.

Następnie całą masę polewamy dokładnie
dużą ilością miłości!!!
Gotową potrawę przyozdabiamy bukietem uprzejmości
i podajemy codziennie z radością
i filiżanką dobrej, orzeźwiającej herbatki!!!


GWARANTUJĘ, ŻE SIĘ SPRAWDZI!







sobota, 28 grudnia 2019

ŚWIĄTECZNY WYPAD!

Udało się w każdym wymiarze, chociaż nie był to wyjazd stricte rodzinny!
Raczej koleżeński!
Specjalnie dobrym kierowcą to ja nie jestem ( mało miałam okazji jeździć długie trasy, bo przecież Ślubny ten obowiązek z lubością wypełniał), ale nie przypuszczałam, że te prawie 300 kaemów, to nie w kij dmuchał. Bo jeszcze Synek-Muminek na ambicję mi wszedł był, udawadniając, że droga w kierunku dwóch miast na "K" , to "pikuś", spokojnie, wygodnie i tylko ronda. które przecież nie są dla mnie żadnym wyzwaniem. No!!!!! Dotąd nie były! Nie wiem, czy to ja nie dosłyszałam za każdym razem, czy nie było kompatybilności w tekstach lektora prowadzącego z faktami, ale.... coś nie hulało, i do dziś nie wiem, co! Po prostu, jadę na zjazd z ronda, a dopiero lektor mówi, że na tym rondzie mam zjechać. Tośmy sobie z Liteczką ze trzy razy jechały w te i we wte, zanim wjechałyśmy tam gdzie trzeba. A zdarzyło się, że trzeba było nadrobić nawet dwudziestkę kaemów! Cóż! Biorę na klatę, że to pewnie mea culpa, a zatem trzeba mi częściej takie trasy przedsiębrać, coby nabyć większego doświadczenia! Nauki nigdy dość, więc wiadomo....!!! :-))))
Dojechałyśmy!


Nasze lokum było blisko morza, bliziuteńko Promenady Gwiazd. Lekko na uboczu, ale to nie był problem. Zresztą, prawie żadnych problemów nie było w trakcie naszego pobytu w Międzyzdrojach, co najwyżej lekkie zadziwienia! Ot , na ten przykład okazało się, że jesteśmy dwiema Polkami, prócz jeszcze innej, ale rodzinnej trójki naszych Krajan. Reszta gości, to Niemcy, bardzo w leciech posunięci! Nie mam nic przeciw tej Nacji, w końcu prawie 7 lat u nich pracowałam, ale.... Może się czepiam, ale lekko mi było "łyso", gdy okazało się, że to tamci goście są najważniejsi, bo żywe euraski używają, więcej warte przecież jak nasza waluta. A Nas tylko piątka, to po co się fatygować, aby wspólny stolik wigilijny ustawić? No, ale to wyszło dopiero w trzecim dniu naszego pobytu. 
Kolacja wigilijna była bogata, bardzo bogata. Takiej ilości potraw ( menu poniżej ) nie widziałam dotąd na żadnym stole! I wszystko pyszne, po domowemu. Dodatkowo, każdy z gości dostał w prezencie firmowy kubek, wypełniony mieszanką czekoladek przeróżnych, a na dodatek wielkie serce piernikowe w czekoladzie. To wszystko opakowane w celofan , przewiązane czerwoną wstążeczką!


Cały pobyt był naprawdę wspaniały!!! Na początek trzeba było zrobić rozpoznanie w terenie. To ruszyłyśmy w miasto, na plażę, w okolice bliższe i dalsze, a co z tego wynikło, to proszę bardzo - pokazuję!


Wejście na molo


Gabinet figur woskowych, które oczywiście zwiedziłam później sama, bo Liteńka takowy widziała w Londynie, to dla niej już żadna atrakcja była!


Odpowiednio prędzej namierzyłyśmy kościół św. Piotra, aby uczestniczyć w Pasterce. 


Wieczorem przeszłyśmy sie po długaśnym deptaku, pięknie oświetlonym, a za dnia następnego, popatrzyłyśmy, kto z naszych aktorów, artystów odcisnął swoją dłoń na deptaku sławy. Pogoda niestety była lekko deszczowa, to nie można była przysiąść się na ławeczkach zajętych przez:


Krzysztofa Kolbergera


Irenę Jarocką

posłuchać w myślach Kwinto ( Jana Machulskiego )


lub Gustawa Holoubka


Przechadzek po plaży było dużo, dużo więcej - tu jeszcze ładna pogoda i nie dmucha...


A tu już wietrznie bardzo i mżyście!


 Gosań - widok z najwyższego klifu  ( 93 m ) na bałtyckim wybrzeżu Bałtyku.


Turkusowe jezioro, powierzchni 2.7 ha, na pagórkach Lubińsko-Wapnickich. Głębokość jeziora będącego zbiornikiem sztucznym na podłożu marglisto - wapiennym , na wysokości 2,6 m n.p.m., to 21,2m. Mamy więc do czynienia ze zjawiskiem kryptodepresji - dno jeziora leży poniżej poziomu morza.



Odwiedziłyśmy także Oceanarium, podziwiając nie tylko bogaty zbiór flory i fauny mórz i oceanów, ale także ciekawie podany zestaw doświadczeń multimedialnych.



Odwiedziłam dodatkowo jeszcze, Gabinet figur woskowych! Najbardziej podobała mi się wizyta u pszczółki Mai i Gucia, a także okolice chatki Baby Jagi. Jak myślicie, dlaczego akurat tak?  :-)))

Powrót do domu był już bezproblemowy. Nie chcąc ryzykować niespodzianek okołorondowych, wybrałyśmy trasę na Białogard. Poszło wszystko jak talala, tyle, że ciut dłużej, bo już drogami zwykłymi. Ale był za to inny plus, a mianowicie, więcej stacji benzynowych, całkiem niewielkich, i oczywista możliwość krótkich postojów. A wprzódy, to czasami i 50 kaemów nie starczało, aby coś takiego spotkać! Czyli nie ma tego złego..... i tak dalej!
Zanim zajechałam do MBD, u wjazdu w moją uliczkę opróżniłam skrzynkę pocztową! A tam.....!!!!


Wszystkim moim Blogoulubionym, zwłaszcza z dawnego miejsca, pięknie Dziękuję za cuda kartki!
Nowym Koleżankom, które dane mi było  tu poznać, dziękuję też Serdecznie za wszystkie życzenia!

sobota, 21 grudnia 2019

NA FINISZU!

No, i udało się prawie wszystko! A prawie dlatego, że już nie zdążę dokonczyć anioła dla siebie. Trudno. Poczeka sobie na po Świętach, kiedy także będzie potrzebny! :-))))
A zatem:
Ciasteczka, pierniczki i piernik staropolski jest.




Ozdoby dla Progenitury i Przyjaciół, także Blogowych czekają w prezentowych paczkach lub poleciały w świat.




Udało się dostać bilety i być na koncercie kolęd w wykonaniu Krzysztofa Kiljańskiego. 

Pozostało tylko jeszcze trochę ogarnąć domeczek i spakować się na jutrzejszy wyjazd nad morze!

A Wszystkim pragnę zostawić kilka ciepłych słów wiersza Andrzeja Poniedzielskiego o Białych Świętach, abyśmy je mogli sami wyczarować!

Na śnieżne ciepło Świąt Białych czekamy cały długi rok,
jakby świat cały w tym puchu białym, chciał ogrzać Cię, nim zrobi krok.

Bo śnieżne ciepło Świąt Białych jest po to, by szczęśliwa myśl,
którą nosi człowiek na co dzień w głowie - do serca mógł przybliżyć dziś.

I śnieżne ciepło Świąt Białych, to tamten dom i tamten próg, 
tam - ten ktoś, kto kogoś, o jakże kochał, a jakże bardziej kochać mógł.

Przez śnieżne ciepło Świąt Białych, przyjdzie z kolędą z doli złej,
taki ktoś, kogo zabrakło drogo i dziś Go nie ma jakby mniej,

Niech śnieżne ciepło Świąt Białych ośmielą w nas te parę słów, 
które nam tłumaczą, że jak od nich zacząć, to świat nie taki straszny znów.

A śnieżne ciepło Świąt Białych kłania się Twym dziecięcym łzom,
które tak z goryczy, jak i z innych przyczyn - jak łatwo płyną - łatwo schną."


zdjęcie z internetu                                   

Życzę Wszystkim Pogodnych, pełnych  Rodzinnego Ciepła, Życzliwości i Serdeczności 
 Świąt Bożego Narodzenia!

poniedziałek, 9 grudnia 2019

PRZYSPIESZENIE !!!

Smętny listopad dawno już za mną! A teraz? Teraz ,to takie zawirowanie, że ło matko pojedyncza!!! Nie dajemy się, ale ....
Powoli realizuje się przedświąteczna rzeczywistość. Tyle tylko, że jak to zwykle ja, muszę namieszać!
To namieszałam! Ale nie poczuwam się, bo jakże, i skąd. Gdyż ponieważ, albowiem, nabyłam drogą kupna, razem z Koleżanką serdeczną,możliwość świętowania  Świąt BN nad morzem!
Naszym!
Bałtykiem!
To mieszanie, względem Progenitury jest! A Progenitura czasami cos wymyśli, że nie ma jak się z tego wyplątać! A nie jest szczytem szczęścia mojego w czasie świeta bożonarodzeniowego gdzieś tam iść, bo to drugie życie Progenitury!  Niech się więc moje Dziecka z przyległościami na zdrowie  swoje i innych goszczą u swych drugich "Rodziców", a mnie niech będzie wybaczone, co poniżej!
Pewnie nie wiecie, ale dwa lata temu, krótko po tym, jak zostałam sama, stwierdziłam, że nie dam rady spedzić Świąt z Dziećmi i Wnukami , w sytuacji, gdy rana jeszcze krwawi! Spontanicznie zatem poszukałam miejsca, gdzie będę mogła sobie w spokoju rozpamiętując przeszłość, stanąć obok tego, co się dzieje w czasię Wigilii i Świąt! I powiem szczerze, to była moja najlepsza decyzja od bardzo długiego czasu!

Te choinki stoją sobie w oknie balkonowym


A to robi za świąteczny wianek


Dla Córki prezenty - na zakupy


Część galerii, którą wykonałam z  przepięknych haftów blogowych Koleżanek

To robię powtórkę! Ale tym razem nie jadę sama, ale w towarzystwie serdecznej Koleżanki, która w tym czasie co ja, zaznała również straty - zmarła jej Mama. Tak się złożyło, że tańczyłyśmy na zumbie razem, koło siebie, i tak jakoś razem znalazłyśmy się w żałobie, i później w sytuacjach zawsze potrzebnych wspierałyśmy się nie tylko dobrym słowem!
Mając zatem świadomość różnych działań, poprzedzających wyjazd, po raz pierwszy w życiu zrobiłam sobie rozpiskę tego, co mam do załatwienia! i okazało się, że rozpiska swoja drogą, a rzeczywistość też swoją!
Ale Czas i Konieczność zawsze mają więcej do powiedzenia! Przyśpieszyło wszystko! I ciężko się wyplątać! Bo tygodni tylko 3, a spraw do załatwienia całe mnóstwo!
Dziergotki się robią! Świąteczne figury także. O pomniejszych nie wspominam! Dostaną, będzie niespodziewajka!
Dla siebie też należy coś tam wykonać, to.....!!!
A przy okazji rózne różniste sprawy do załatwienia w mieśćie!
Wysłać życzenia świąteczne - nadprogramowe. Bo wprawdzie już dawno stwierdziłam ,że kto mi nie odsyła nawet zwykłej kartki, gdy moje są w całosci własnoręcznie, to spada z listy, a tu Brat  średni z Nową Żoną, po raz pierwszy pisze.... i co ? .... zignorować?...... no, nie da się! A jeszcze do tego dostałam życznie od najstarszej Córki mego średniego brata, która mieszka w Irlandii, i opiekuje się swoją Mamą, mą Bratową, a ten Brat ma już inną żonę ! Życie!
Inna sprawa do zalatwienia, to potwierdzenie, oczywiście własnoręcznie podpisane, do firmy, dzięki czemu za niecałe pół roku, pojadę  do Kołobrzegu na prywatny turnus rehabilitacyjny!
Przygotować się na maraton pierogowy!
Nie, to nie jest jakaś konkurencja gminna , ale moje własne zobowiązanie ! Jedno dla Sąsiadki, drugie dla Córki-Wiewiórki!
To drugie mam za sobą! Przerobiłam przedwczoraj 1.5 kg maki, zamieniając je na pierogi!!!
Córka-Wiewiórka zadowolona, zwłaszcza dlatego, że końcówkę farszu zagospodarzę pojutrze, przed wspólym wyjściem na film :"Jak zdobyć milionera"!
Sąsiadka też już zadowolona ale jeszcze obiecałam jej pierniczkowanie. Znając życie, będzie roboty huk, ale to akurat mi nie nowina!
A Synek- Muminek zadowolony będzie, gdy w następną sobotę przed mym wyjazdem,odbierze grzybowe klopsiki, o które poprosił, ale o ....... zasłona milczenia....
Karteczki świąteczne wyleciały w ubiegłym tygodniu! Parę tylko nadałam polecono w sobotę!
A ja sobie też coś tam zmajstrowałam! Dla Córki - Wiewiórki, na 45-te Urodziny  - siatki na zakupy. Dla Synka- Muminka też się oś znalazło!
I choinki dla dekoracji okna balkonowego poczyniłam!
Oczywiście, do moich Bliskich, Koleżanek  i Przyjaciółek blogowych też coć tam poszlo, ale nie pokażę, bo jeszcze  czas na następne cuda dla Dziecków!

środa, 27 listopada 2019

NIECH SIĘ SKOŃCZY!



Ten listopad oczywiście, Bo tego roku dał mi w kość, jak rzadko!
Pożegnaliśmy moją Teściową! DOBREGO CZŁOWIEKA! Dla mnie była więcej, jak moja własna Mama! Niewiarygodnie Dobra! I wprawdzie z chytrym uśmieszkiem zawsze powtarzała, że jestem tylko synowa, ale ja widziałam ten uśmiech ciepły, i dobre oczy! I potem, gdy już byliśmy ze Ślubnym małżeństwen, zawsze Ona trzymała moją stronę!
Ostatnie 10 lat, to dwie okropne choroby - pan A i pan P. Powoli od nas odchodziła, aby w końcu, zupełnie pogrążyć się w świecie choroby!
Dwa tygodnie temu odeszła cichutko, we śnie. Mam nadzieję, że nie cierpiała!
Była jak Anioł, i niech ją Aniołowie prowadzą ku Wieczności!

Nie wiem, czy wiadomo tutaj, że jestem techniczna noga! Bo jestem i nie mam zamiaru się tego wypierać! Jednocześnie, czasami wydaje mi się, że już wszystkie rozumy posiadłam, i nie bacząc, co po drodze, realizuje swe zamiary! I się doigrałam! Widząc hasło formatowania, które powinno mnie postawić na baczność, uznałam, że to tylko nic nie warte porządki, i..... nacisnęłam OK! Zamiast dryndnąć do Synka i się upewnić, co zawsze robiłam w chwilach mej niepewności! Ale nie! Po co? OK! I poszło wszystko z dysku zewnętrznego w kosmos! 10 lat mej historii, czyli zdjęcia, wpisy z Dzienników Twojego Stylu i wszystkie wpisy z Bloxa!!!! Nic, tylko się "pochlastać"!
Nie było szans na odzyskanie tego! Synek na gdańskiej polibudzie próbował, i zero, nul!!!
Dobrze, że przez przypadek, Cócia znalazła u mnie wypełniony po brzegi kosz! Wprawdzie tylko śmieciami z ostatnich trzech lat, ale to i tak dobrze! To teraz, po wolutku, po malutku , pojedyńczo, przenoszę zdjęcia i wpisy do kompa! Trwa to dlugo, więc już wiecie, że to jest teraz moje główne zajęcie. Ale już niedługo, i znowu się uaktywnię!
Oczywiście, po Świętach, bo teraz to kartkuję! Czyli: dziergam, naklejam, i już jutro pierwsza partia kartek pójdzie do ludzi! Do najulubieńszych ciut później,  może nie skromnie, ale też nie na bogato. Tyle tylko, że wykonane być musi i już!

SERDECZNIE WSZYSTKIM DZIĘKUJĘ ZA KOMENTARZEM POD POPRZEDNIM POSTEM!

CIEPŁE I PUCHATE POSYŁAM!

TRZYMAJCIE SIĘ CIEPLUTKO!

środa, 13 listopada 2019

20.10

O tej własnie godzinie dostałam telefon ze szpitala, że zmarł mój mąż. Cały dzień byłam przy nim, jak zwykle zresztę od wielu miesięcy, a wieczorem pojechałam trochę się odświeżyć do domu. No i zadzwonił ten telefon, i już nic nie było takie same, jak kiedyś!
To było dwa lata temu, 13 listopada!
Teraz, chyba już wychodzę na prostą. A łatwo nie było, bo przecież runął cały mój świat, w którym miało być tak pieknie. Nasz wspólny mały, biały domek, piękne jezioro, plany podróży, radość wspólnego zbierania owoców czterdziestoczteroletniej wędrówki, to wszystko uleciało jak bańka mydlana.
Nie wiem, czy przeszłam wszystkie etapy żałoby. Być może tak, być może będzie ona nadal trwała, ale w epizodach, mgnieniach oka, przypomnieniach chwil nie tylko radosnych, ale i trudnych.
Otaczają mnie ludzie bliscy, Rodzina, znajomi dalsi i zupełnie nowi, z nowego miejsca, które muszę oswoić i poznać sama.
Wracam więc do równowagi i akceptuję tą stratę, a ból jest już mniej dotkliwy. I nawet jesli czas nie wydaje mi się najlepszym lekarzem, to przecież płynie nadal.
Przeszłość się oddala, i chociaż nigdy nie zostanie wyparta z pamięci, trzeba sobie ułożyć życie na nowo!


Grudnik ma już trzeci rok. Pierwszy raz zakwitł w dzień pogrzebu męża, a drugi raz w marcu, gdy obchodziłby imieniny. Nadal kwitnie dwa razy w roku! Chcę wierzyć, że to nie jest przypadek!

poniedziałek, 28 października 2019

GDZIE TEN CZAS, KTÓRY MINĄŁ ???

Zupełnie nie wiem, dlaczego ten czas mi między palcami przepływa z szybkością niewiarygodną! Niby czasy kosmiczne jakby, ale żeby aż tak?  A może  zamiast stosownie do wieku, było nie było - słusznego - należy włączyć się do wyścigu, zamiast spokojnie sobie egzystować, bez żadnej "napinki", robiąc do przodu tylko drobne kroczki?
W sumie, i tak ledwo chodzę, chociaż w porywach zdarzają się nagłe zwroty. A wszystko przez to, że mój ortopeda uznał za stosowne , zastosowanie leków przeciwbólowych na moje kolana, które i owszem pomagają, ale jednocześnie powodują u mnie " przymulenie", senność i tumiwisizm. Chyba dlatego, że przez całe moje życie prawie żadnych leków nie brałam, a wręcz mam lekowstręt. Ale też ciężko uwierzyć, że po jednej tabletce dziennie ( koniecznie łykniętej w trakcie rannego posiłku ) można tak się rozleniwić? Nadzieja jednak jakaś jest, bo ostatnio na wizycie, pan doktor uprzejmie zawiadomił, że aparat naprawiony, kolejka ruszyła, i już za niedługi czas zostanę wezwana na zabieg. Wprawdzie lewego kolana, nie prawego, ale jak wiadomo, to lewe dostało za dużo bodźców w Piterze, to mu się pierwszeństwo należy!Aby jednak nie tylko o zdrowotności przynudzać, coś tam jednak się działo wokół mnie i nie tylko!

Jak zwykle, odwiedziła mnie moja Przyjaciółka wejherowska, wraz ze swoim partnerem. Zawsze, jak są u mnie oboje, jest wesoło, zgodnie z zasadą: " wino, kobiety i śpiew"! Kobiety, czyli my - śpiewają.  Przyjaciółka szuka tekstów , bo zdarza nam się często po rosyjsku zawodzić. Kolega dba, aby były nuty i sprzęt, który w razie zapomnienia udaje mu się wypożyczać u znajomych żeglarzy. Bywało, że zamiast akustycznej, dostawał w ręce elektryczną gitarę, na której granie samymi palcami to niezły wyczyn ! W najgorszym razie było śpiewanie a`capella i czego chcieć więcej? Do tego dobre humory, smaczne jedzonko i radość ze spotkania!


Towarzysko było także nieźle w ramach spotkań naszej grupy Seniorów. Byliśmy więc na  gminnym podsumowaniu unijnego projektu " Akademii aktywnego Seniora". Bilans wszystkich działań dla sześciu gmin bioracych w nim udział, był lepiej jak doskonały. Stąd zapewnienie o kontynuacji niektórych tematów, przez wspierającą naszą grupę, tutejszą organizację pozarządową.
A w ramach pożegnania lata, spotkaliśmy się nad jeziorem przy ognisku. Były pieczone na kijach kiełbaski, wspólne śpiewy, opowieści i dużo, dużo humoru. 





A jezioro sposobi się do zimy. Rano otulają wszystko gęste mgły. Pustoszeje coraz bardziej marina, na promenadzie nieliczni tylko mieszkańcy i turyści, pozamykane knajpki. Cisza, spokój! Tylko szelest spadłych liści dobrze słychać, gdy zejdzie się na trawiaste nadbrzeża.
Domowo też spokój. Kończę dzierganie toreb na zakupy, a na progu już szydełka i kordonki niecierpliwią się, bo jeszcze trochę ponad miesiąc, a trzeba kartki wysyłać. I nie zapomnieć za tydzień nastawić ciasto na piernik staropolski!
Ciepłe i Puchate wszystkim wysyłam! :-)))

poniedziałek, 7 października 2019

OPOWIEŚĆ BUDDYJSKIEGO MNICHA

Pojemnik i  jego zawartość

"Kilka lat temu doszło do zamieszek po tym, jak strażnik w pewnym więzieniu został oskarżony o spuszczenie świętej księgi w sedesie.
Następnego dnia zadzwonił do mnie lokalny dziennikarz, który powiedział, że pisze artykuł poświęcony tej zniewadze. Na potrzeby artykułu zadzwonił do przedstawicieli głównych religii w Australii, by zadać kilka pytań, które zamierzał również zadać mi.
- Ajanie Brahm, co byś zrobił, gdyby ktoś spuścił świętą księgę buddyjską w swojej toalecie?
 Bez wahania odparłem - Ależ proszę pana, pierwszą rzeczą którą bym zrobił, byłoby wezwanie hydraulika!
 Kiedy dziennikarz przestał się już śmiać, wyznał mi, że jest to jedyna rozsądna odpowiedź, jaką dane mu było tegodnia usłyszeć.
 Wtedy ja zacząłem kontunuować wyjaśnienia.
 Wyjaśniłem, że ktoś może wysadzić wiele posągów Buddy, spalić buddyjskie świątynie lub wymordować buddyjskich mnichów oraz mniszki. Rzeczywiście, ktoś może dokonać wszystkich tych zniszczeń, ale nigdy nie pozwoliłbym na zniszczenie buddyzmu. Możesz spuścić świętą księgę w toalecie, ale nigdy nie pozwolę ci spłukać w niej przebaczenia, spokoju i współczucia.
 Księga nie jest religią, nie jest nią także żaden posąg, budynek, ani kapłan. Oni wszyscy są zaledwie "pojemnikami".
 Czego może nauczyć nas księga? Co reprezentuje posąg? Jakie cechy powinni utożsamiać kapłani? Odpowiedzi na te wszystkie pytania ujawniają prawdziwą zawartość wspomnianych "pojemników".
Kiedy zaczniemy dostrzegać różnicę między pojemnikiem, a jego zawartością, wszyscy będziemy w stanie zabezpieczyć w sobie ową zawartość, nawet wtedy, gdy same pojemniki ulegną zniszczeniu.
 Możemy wydrukować więcej książek, wybudować więcej świątyń, postawić więcej posągów, a nawet wyszkolić większą liczbę mnichów i mniszek, ale gdy stracimy swoją miłość i szacunek do innych ludzi, jak również dla samych siebie, a zastąpimy te wartości przemocą, wtedy cała religia zostanie przez nas spuszczona w toalecie!"

Opowieść ta pochodzi z książki Ajana Brahm'a - "Licencja na szczęście", którą przeczytałam w czasie mej sierpniowej wizyty u mojej wejherowskiej Przyjaciółki.
Wydaje mi się, a nawet mam pewność, że wyjątkowo pasuje do obecnego czasu!

czwartek, 26 września 2019

Nie mogłam się powstrzymać!!!



Własnoręcznie zebrane, oczyszczone i posegregowane według rodzajów. Od góry po lewej : podgrzybki, potem brzozaki, poniżej na lewo kilka dawno niewidzianych miodówek i niewielka ilość maślaków, na dole po lewej koźlarze a obok królowie borów wszelakich - prawdziwki.
Już posuszone, pomrożone, posmażone i niektóre zjedzone! A co się będę powściągać! ;-)))))
Daż Bór Kochani!

O nóżęta proszę nie pytać! Jakoś dają radę, chociaż trzeba co jakiś czas układać je w poziom, co niniejszym czynię! ;-)))

Jutro pewnie na same podgrzybki pojadę z sąsiadem. O ile oczywiście, nie będzie padać! ;-)))

EDIT


A dzisiaj wystarczyła jedna godzina w lesie, aby napełnić własny koszyk, i potem dołożyć grzybów do torby Sąsiada, z którym pojechałam na nasze miejsce. Sąsiad się śmiał, że tańcowałam, bo faktycznie, wysyp podgrzybków był niewiarygodny, a ja póki co nie mam problemów z patrzałkami. 
Suszu grzybowego mam dość, ale Córka-Wiewiórka sprzedała mi przepis na "grzyby po grecku", który to przepis w jej nowym miejscu pracy robi furorę! Pracochłonne to było, ale mam i jutro posmakuję, co to za małmazja!


poniedziałek, 23 września 2019

PITER Z OKIEN AUTOKARU

Nie sprawdzałam, ale według tego, co opowiadała nam przedwodniczka, miasto Petersburg rozciąga się na długości 60 km!!! To bardzo prawdopodobne, bo żegnając się z nim, jechaliśmy przeszło godzinę nim ujrzeliśmy już tylko lasy i równiny. A najdłuższa ulica - oczywiście Lenina - ma 32 km!
Zwiedzić tego miasta  nie da sie w parę dni. Nawet miesiąc byłoby za mało.
Wiele można za to zobaczyć z okna autokaru, bo prawie codziennie były przejażdżki po różnych  kwartałach tego ogromnego miasta.
Zapraszam na ostatnie spotkanie z Petersburgiem!


Idąc od ulicy Wielkiej Morskiej pod łukiem Sztabu Generalnego do Pałacu Zimowego, otwiera się jeden z piękniejszych krajobrazów - to Plac Pałacowy


Najstarsza publiczna Biblioteka w Rosji


Ciekawostka taka. Cały budynek jest ze szkła, na którym widnieją różne postaci w strojach ze  wszystkich epok poprzednich wieków! Obowiązkowy punkt wycieczek! ;-)


Wielki most Ochtyński


Jedna z wielu przepięknych kamienic na Prospekcie Newskim


Teatr Aleksandryjski  w okolicach placu Ostrowskiego


Słynne jaja Faberge, do kupienia za niemałe pieniądze w każdym sklepie z pamiątkami


Sobór Kazański


Najstarszy Dom Towarowy Petersburga i jeden z pierwszych na świecie, zbudowany  w 1785r.


Most Pałacowy


Most Aniczykowski nad rzeką Fontanką. Na piedestałach w rogach mostu cztery rzeźby Piotra Klodta "Młodzieńcy poskramiający konie" - alegoria poskromienia sił natury przez człowieka


Cerkiew  Zmartwychwstania


Sobór Smolny Zmartwychwstania Pańskiego


Jedno z wejść na Pole Marsowe


Statek Aurora - Pamiątka Wielkiej Rewolucji Październikowej 


Jeden z rozlicznych kanałów, służący do przemieszczania, zmiedzając miasto


Sobór Św. Trójcy Izmaiłowskiej, przed nim , na pamiątkę zwycięstwa Imperium Rosyjskiego nad Imperium Osmańskim w X wojnie, postawiono kolumnę chwały, wykonaną z luf armatnich


Kolumna Aleksandrowska na Placu Pałacowym : potężna, elegancka, proporcjonalna. Granitowy monolit wysokości 25 m, stojący samodzielnie bez dodatkowego podparcia


Dom handlowy  Jelisiejewów - tam można kupić najdroższe towary z całego świata - dla bogaczy


Pomnik Katarzyny II w ogrodzie prz Placu Ostrowskiego


Północny Partenon Cypla Wyspy Wasilewskiej - Kolumna Rostralna, ozdobiona symbolicznymi dziobami zdobytych okrętów nieprzyjacielskich. U podnóża rozsiadły się posągi symbolizujące rzeki: Wołga, Dniepr, Newa, Wołchow. Na szczycie kolumn zapalano ogień sygnałowy. 


Lenin wiecznie żywy


Cerkiew  Zbawiciela na krwi - niestety w remoncie


Miedziany jeździec  - Piotr I , na Placu Senackim. Według legendy, pomnik będzie stał tak długo, dopóki wróg nie zdobędzie miasta. Podczas 900 dni oblężenie Leningradu, pomnik chroniła tylko konstrukcja drewniana, nie został On naruszony i Miasto nie zostało zdobyte!