piątek, 31 maja 2019

CO WIDAĆ, CO SŁYCHAĆ - TU I TAM!

Z tarasu - na wprost, rozrasta się klon i kalina. Za płotem bez sąsiadki.

Motyle już okupują werbenę. Jeszcze trochę, a przeniosą się na heliotrop

 Spojrzenie na lewo, do sporadycznie bywających sąsiadów
Kosy pracowicie zbierają różne robaczki , gdy tylko trawnik świeżo skoszony. Niedawno prawie godzinę obserwowałam, jak na zmianę fruwaly do pobliskiego zagajnika, prawdopodobnie karmiły młode, bo cały czas z obu stron dziubków widać było różne żyjątka, wijące się jak wąsy.  

Niestety, w tym roku dwa główne pola różane, które kilka ostatnich lat eksplorowałam do woli, chyba przemarzły. Końcówki krzewów czarne, tylko gdzie niegdzie jakiś pączek dopiero się zawiązuje. Udało mi sie tylko zebrać 105gram. Bardzo, bardzo mało, a pamiętam, że  z każdego zbioru miałam najmniej 300-400g! Pomarzyć można! Nie dziw zatem, że tylko taki mały słoiczek konfitury różanej usmażyłam. Dobrze, że zostały mi z ubiegłego roku dwa, tak więc będzie czym nadziewać pączki na przyszłoroczne zapusty!


Od sąsiadki z naprzeciwka dostałam kilkanaście lasek pięknego, czerwonego rabarberu. No, to trzeba zagospodarować. Pojechałam dzisiaj rano na rynek i kupiłam 2 kg truskawek ( po 7zeta za kilo ). Trochę roboty i mam 5 słoiczków dżemu rabarberowo-truskawkowego.

Upiekłam też placek rabarberowo-truskawkowy ( przepis z bloga Lawendowy Dom). Pychota! 

Akurat jutro przyjedzie na parę dni Najnajmłodsza, może pałaszować, bo na łakocie to Ona bardzo, ale to bardzo łasa. No i Brat najmłodszy wpadnie na dobry tydzień. Odstresowywać go będę. Nie wiem, czy mi się to uda, ale mam nadzieję, że gdy trochę poprzytula się do drzew, wsłucha się, jak szumi las i szemrzą strumienie i jeziora, będzie mu lżej. Liczę także na to, że dzięki dużej dawce siostrzanej miłości, upora się chociaż trochę z demonami, które go trapią, gdyż po 20 latach pracy jako kierowca w jednym zakładzie, został zwolniony z dnia na dzień!
A wszystkim DZIECIOM - małym i dużym, życzę jutro dużo słońca, radości i dobrej zabawy!

poniedziałek, 20 maja 2019

Ale się nachodziłam!!!

Jakoś tak dziwnie się złożyło, że mieszkając ponad 45 lat w pobliskim mieście, nigdy nie byłam na "Nocach muzeów". I zupełnie nie mogę sobie przypomnieć, dlaczego, bo przecież biegaliśmy ze Ślubnym na wiele imprez kulturalnych?
No, ale teraz jest inna sytuacja, bo trudno ciągle samemu przesiadywać w MBD. I chociaż w  większości lubię swoje własne towarzystwo, to jednak coraz częściej ciągnie mnie do ludzi.  Bez problemów zatem namówiła mnie Koleżanka Zumbowa na sobotnią bieganinę!
Oferta była spora, nie wszystko dało się odwiedzić, bo wiadomo, kolejki okrutne, nawet w takim małym mieście, jak to moje za"miedzą".

Na pierwszy ogień poszło Schronisko dla nieletnich, które po niedawnym gruntownym remoncie, po raz pierwszy w długiej historii, otworzyło swoje podwoje dla publiczności!
Ówczesny zakład poprawczy zostało zbudowane w 1885r. przez władze zaboru pruskiego. Była to budowla w stylu koszarowym, obejmujaca kompleks dwóch wielkogabarytowych budynków i domu gospodarczego, w którym mieścił się młyn, mleczarnia, piekarnia i kuchnia główna. Był także osobny szpital, pralnia mechaniczna, zabudowania gospodarcze z własną siecią wodociagową i kanalizacyjną, kotłownia, chlewnia, obora i stodoła. Na terenie znajdowała się także kaplica, wspólna dla katolików i ewangelików. Do tego całego obiektu należało jeszcze prawie 500 hektarów ziemi ornej, ogrodnictwo i cegielnia. Był to zakład samowystarczalny, bo czerpano także dochody z licznych warsztatów, jak: ślusarnia, stolarnia, wikliniarnia, piekarnia, masarnia, kołodziejstwo, warsztat szewski, krawiecki, fryzjerski i suszarnia płatków ziemniaczanych.
Obecnie jest to jedno z trzech działających w kraju schronisk interwencyjnych dla nieletnich, którym zarzuca się popełnienie ciężkiego przestępstwa! Takie czyny karalne wymienione zostały w art.10 par.2 KK. ( m.in. zabójstwo, ciężki uszczerbek na zdrowiu, spowodowanie katastrofy, poważne zagrożenie społeczne lub zagrożenie bezpieczeństwa schroniska zwykłego )


Internat



Warsztat ślusarski


Warsztat stolarski

Sala gimnastyczna

Sala bilardowa
Praca resacjolizacyjna odbywa się przez nauczanie, zajęcia korekcyjno-wyrównawcze, przyuczanie do zawodu oraz organizacja zajęć sportowych i kulturalnych w internacie.

A potem juz centrum miasta i także po raz pierwszy byłam w muzeum Historyczno-Etnograficznym. Obejrzałam wystawy: materialne dziedzictwo Kaszub południowych, a także Szkice Wolności 1918, które stanowiły rysunki, plakaty i grafiki ze zbiorów Muzeum Polskiego w Chicago.
Najbardziej jednak zainteresowała mnie wystawa Haftu kaszubskiego. 




Kolej na barokowy kościół Gimnazjalny, a w nim, w podziemiach - wystawa prac Marleny Pawlak, wystawa "Drogi do niepodległości" w emporze, a później wdrapanie się na najwyższą kondygnację, gdzie gry i pokazy średniowieczne prezentowało Bractwo Rycerskie Herbu Tur




Na koniec jeszcze Muzeum im. Janusza Jutrzenki Trzebiatowskiego.


Nie starczyło czasu, ni chęci ( kolana okrutnie się buntowały) na zwiedzenie Starego dworca kolejowego, Wszechnicy, Ratusza i krypty Bazyliki. Ale nic straconego przecież, za rok będzie na pewno powtórka!

piątek, 10 maja 2019

WIOSENNIE I SPACEROWO!

Muszę, no po prostu muszę się pochwalić, bo w końcu, czemu nie! Takie coś mi zakwitło niedawno jeszcze i cieszyło swoimi barwami.





Jednak forsycja czyniła honory prawem zasiedzenia, bo już jest od poczatku tego ogródkowego układu, który został stworzony w MBD przez Ślubnego, zanim nie przeniósł się do tego, co nazywają lepszym ze światów! A  cała reszta została przeze mnie nasadzona prawem kaduka, gdy zostałam sama, a trochę to trwało zanim dojrzałam do takich decyzji. I nie tylko takich, bo  już wiecie, że wsadziłam również cebulki tulipanów. Z nad jeziora przyniosłam kępy przebiśniegów ( będą cieszyć oko za rok - mam nadzieję!), których wykopanie, to wyczyn iście olimpijski, tak głęboko sobie potrafią wrastać. Nie potraktowałam również odpowiednimi środkami stokrotek, które wszyscy wokół traktują jak chwast, bo uważam, że to śliczne kwiatki są, i niczym nie przeszkadzają w cieszeniu naszych oczu. Do chwastów zakupiłam droga netową specjalny wyrywacz marki na literę "F", który to wynalazek jest de best, bo nie trzeba sie schylać, a i wyciągnięte na ten przykład mniszki z długaśnymi korzeniami lądują w kubełku za pomocą jednego tylko ruchu specjalną nakładką! U Córki-Wiewiórki "wyczaiłam" fiołki, i już niedługo będę część kępki przeflancowywać na własne hektary! Ach, zapomniałabym, zakwitły wcześnie bardzo 3 sztuki krokusów, z zakupionych dziesięciu! Ale pewnie zmarzły lub zanikły, bo bardzo późno je zeszłego roku wsadzalam.
Nad morzem byłam. Na Krakowiakach i Góralach, w gdyńskim Teatrze Muzycznym.
Dla samej muzyki, śpiewów i mieniących się wszystkimi barwami tęczy kostiumów, warto było pojechać! Znalazło się tam, w sumie nie wiadomo dlaczego, parę współczesnych wtrętów typowo politycznych. Druga część to w ogóle jakaś dziwna mieszanina, bo to niby spektakl trwał, a jednocześnie naprawiano ( też na niby ) instalację elektryczną. W foyer zaśpiewała w czasie przerwy jedna z głównych artystek,bo niby aria się nie zmieściła w głównym toku. No, takie dziwne breweryje reżysera spektaklu. Mogło się podobać, albo i nie, ale to kwestia dla każdego innego widza zupełnie inna!

Hiacynty w parku niedaleko teatru - przepiękne!

A spacer bulwarem nadmorskim, to sama przyjemność, niezależnie od wiejącego wiatru!


Najważniejsze, że rower już chodzi jak zegareczek. Już się doczekać nie mogłam. I pooojechałam....
Sprawdzić, co się ciekawego dzieje w najblizszej mi okolicy i nad jeziorem.


Nad samym brzegiem montuje jakaś firma rynnę z przyległościami do zjeżdżania wprost w objęcia jeziora.

Młodzi adepci żeglarstwa namiętnie szlifują formę.
Trwa dewastacja ( szykuje się następny pomost) przed jednym z największych hoteli, wybudowanych w ubiegłym roku. Na przestrzeni conajmniej 200 metrów wycięto nie tylko sitowie, w którym zawsze przebywało różne ptactwo, ale także wykarczowano kilkanaście przepięknych krzewów czarnego bzu, z kwiatostanami wielkości ogromnej łapy. Tego najbardziej mi żal, bo teraz muszę znaleźć nowe miejsca, które będę mogła po części eksplorować, aby zrobić sok ( z białych kwiatostanów, pełnych drogocennego pyłku) lub dżem z dojrzałych owoców.
Dojechałam tylko do Starego Młyna, bo widać było nad lasem ogromną granatowa chmurę wróżącą burzę! Zawróciłam na parkingu, przy którym stoją trzy ogromne olchy, będące pomnikami przyrody

Poniżej przykłady porostów bytujących na tych drzewach




Ledwo dojechałam do siebie, lunęło. Niestety, deszcz trwał bardzo krótko, i znowu sucho!

poniedziałek, 6 maja 2019

Bardzo krótka majówka!




Moje pierwsze od poczatku istnienia MBD tulipany, tak się opiły deszczu, że aż położyły się na trawniku! Niestety, ulewa była tylko jedna przez cały tydzień, ale za to zimno jest nadal.
W sumie, mnie akurat to nie przeszkadzało, bo miałam malowanie. Zięciaszek pomalował kuchnię, sypialnię i przedpokój z klatką schodową, zaś Pomagier w tym czasie - balkon, ogródek piwny, oraz domek gospodarczy. 
Niespodzianką pewną było to, że niepotrzebnie nastawiałam się na nie wiem jaki bałagan. Prawdopodobnie dlatego, że pamietam to, co było przed wielu laty, gdy przychodziło do zmian barwy ścian w mieszkaniu! Tymczasem wystarczyło przeciągnąć taśmę, na której podklejona była złożona w niewielki pakunek cieniutka folia, rozwinąć i zabrać się za robotę. Na podłodze to samo, potem się tą folię zwijało, i praktycznie można nawet było nie tykać miotły  lub odkurzacza! Poważnie!
Pierwszomajowe popołudnie zaliczyliśmy na działce Córki Wiewiórki szybkiego grilla. W piątek, jedni i drudzy Młodzi wyskoczyli nad morze, a ja szybko szykowałam się na wizytę Wielkopolan, którzy zakochani w Kaszubach, co roku mnie odwiedzają przy okazji rodzinnych wypadów w te strony!  Jak zwykle, były długie pogaduchy przy winku i niezbyt obfitej kolacji, jak zwykle, umówiliśmy się na drugi rok, i jak zwykle wszystko to za krótko było! 
Sobota miała być dniem porządkowym, ale mi się odechciało, i nie zważając na niezbyt ciepłą pogodę, zrobiłam sobie długą, wolną przejażdżkę rowerem, bo od dziś jestem go pozbawiona - odstawiony został do przeglądu i naprawienia przestawiających się co chwilę przerzutek. Prawdziwe lenistwo było wczoraj, bo nie wychodziłam nigdzie, zaczytana w historycznej książce "Bracia Hioba".