czwartek, 19 sierpnia 2021

DARY LATA !

 Lato póki co, troszkę się obraziło, ale mnie to akurat nie przeszkadza. Zajęć jest dość. I nie tylko dlatego, że ja coś tam nazbieram, lub kupię, ale także dlatego, że zawsze mogę liczyć na Sąsiadów i Progeniturę, którzy mi coś podrzucą, gdy sami mają w nadmiarze!

W ubiegłym roku, pod koniec lata, skończono przedłużanie naszej promenady w części północnej. Poprowadzono zatem ścieżkę rowerową nie wzdłuż szosy, ale pomiędzy jeziorem i osiedlem domków, których mieszkańcy już  dawno domagali się normalnej drogi. Nie dziwota, bo większość dawnych użytkowników małych domków letniskowych, zamieniła się we właścicieli domów, którzy woleli stąpać nie po błocie! Tak więc dopiero w tym roku, dopiero niedawno, przekonałam się, jakie tam skarby rosną! Mianowicie 4 drzewa żółtych mirabelek, których owoców nikt nie zbiera!!! Dojrzałe, lecą z drzewa, a wokół roztacza się ich słodki zapach, no i owady przeróżne mają używanie! Dla mnie w to graj, bo nieliczne drzewa mirabelki czerwonej są zbyt wysokie, i niezbyt dużo udało mi się jej pozyskać. A wiadomo, że dżemy z tej małej śliweczki, to prawdziwa małmazja! To popełniłam! :-)))


Z kolei Sąsiadka z naprzeciwka podrzuciła duuużą torbę renety landsberdzkiej, bo jej się nie chciało obierać takiej ilości ogromnej, którą podrzuciła rodzinka ze wsi. No i Córka-Wiewiórka dołożyła przepyszne papierówki! Landsbercka poszła na przecier do szarlotki, a z papierówki , co drugi dzień jadłam placuszki, które przypominały mi lata dzieciństwa!





W międzyczasie pojechałam do Grajdołka, nie tylko spotkać się z dawno niewidzianym, najmłodszym Braciszkiem, ale także odwiedzić groby Rodziców! I dostałam fuuurę pomidorów! Okazało się, że Bracki pilnuje działki Teścia mojej Bratanicy! I za to może zabierać plony, których jest w nadmiarze! Grzech byłby nie skorzystać! A potem jeszcze trochę tych pomidorów dokupiłam, bo przypomniało mi się, że zaraz na początku września wybywam na 3 tygodnie, i czasem mogę z tymi akurat zaprawami nie zdążyć! Początkowo próbowałam suszenia w suszarce do warzyw, którą pożyczyłam od Córki-Wiewiórki, ale po dwóch 5-cio godzinnych turach, w czasie których połówki pomidorów ledwo, ledwo się obsuszyły, przełożyłam wszystko do piekarnika, i wystarczyła tylko jedna 5-ciogodzinówka! 
Czasem trzeba się na własnej kieszeni przekonać, że to, co wypróbowane jest lepsze od nowości!


Takiej ilości suszonych pomidorów już dawno nie miałam, ale mnie to cieszy! Bo produktem ubocznym jest całkiem spora ilość porządnego przecieru. Będą super pomidorowe zupki i sosy!

A prócz tego? Oczywiście rower, bez którego to ja jakby bez ręki i nogi, gdyż ponieważ-albowiem, inne przyjemności ruchowe, raczej mi nie pasują! To sobie macham kończynami przeróżnie: jak mnie bolą, to pozostaje tylko promenada, na której rzadko jakiś maleńki pagórek, czy podjazd nie za duży; a jak wszystko gra, to robię "dziesiątkę", ot na ten przykład w takich okolicznościach, jak poniżej!
  

Na mej części przytrawnikowej, na której tylko kamyczki i bukszpany, pokazała się część ziemna. Wszystko po to, że zapragnęłam mieć "drzewo motyle", jak popularnie zwą Budleję. Progenitura załatwiła sobie i mnie dostawę sadzonek ( po 3 w każdej przesyłce ), mnie niestety jedna się nie przyjęła, za to dwie jak najbardziej, i nareszcie miałam niedawno okazję mieć mini widowisko, w którym główną rolę grały motyle. I już się nie mogę doczekać, że będzie taka potężna, jak po drugiej stronie ulicy!

A tak w ogóle,  to Jesień już w blokach startowych! Czerwone już jarzębiny, ciemnieją baldachy bzu czarnego, kwitnie mimoza! 




Chwytajmy więc resztki lata tak długo jak się da! Niech później trwa w naszych pięknych wspomnieniach!

39 komentarzy:

  1. Motyle wesele obserwowuję co dzień na cyniach, których mnóstwo sieję na działce warzywnej:) Uprawiam je na bukiety, ale i tak motyle mają używanie, mimo późnego lata.
    Nie mam budlei, choć i pewnie na nie przyjdzie kiedyś pora, ale zasadziłem dwie białe hortensje ogrodowe. W tydzień zakwitły, więc jestem szczęśliwa, bo lubię krzewy o białych kwiatach.
    Patrzę zazdrośnie na te pomidorowe sosy, bo w tym roku mam wyciskarkę wolnoobrotową, to mogłabym robić, ale... mam zapas jeszcze z 2019 roku:)
    Bardzo pięknie żyjesz;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie, na super kwaśnej, bagiennej ziemi mało co wyrasta! Przez lata nauczyłam się, że wszystko jest tylko na chwilę! Może z budleją się uda, bo u sąsiada jest ogromna, a on ma jeszcze bardziej bagiennie niż ja! A sosy to produkt uboczny! Ale zawsze pożądany!
      Spokojnie żyję moja Droga! Coraz bardziej spokojnie! 🌞

      Usuń
  2. Zatem sloikowanie w pełni, jakbyś mieszkała niedaleko mnie to też dostałabyś jabłek i śliwki i jeszcze cukinię a na deser troche malin i jeżyn.Mirabelki są pyszne.Niestety nadchodzi jesień, też piekna w kolorach.Pozdrawiam serdecznie.Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie kuś, bo jeszcze może czasem napad jakiś zorganizuję! 🙂🙂🙂
      Jesień jest piękna, ale po niej przychodzi już zimą, i wtedy już nie jest tak fajnie!
      Odbuziakowywowuję!😊

      Usuń
  3. Chwytamy, jak tylko się da :) Ale takich zapasów i dobroci z natury, to tylko pozazdrościć. W mieście i bez działki tylko raz na jakiś czas skapnie, od znajomych czy sąsiadów, coś dobrego. Na dokładkę podziwiam Twe umiejętności i moce przerobowe. Uściski serdeczne :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moce przerobowe są niewielkie, bo po co zapełniać wiele słoiczków dla mnie samej! Ale mimo wszystko, mi się chce!

      Usuń
  4. U mnie niestety w tym roku w piwnicy nieco mniej. Jedynie kompotów wiśniowych zrobiłam aż 31 słojów 0,9l.
    Taką ładną leśną alejką między drzewami i w cieniu można sobie pojeździć. Dbasz o siebie :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę dbać o siebie, bo jak nie ja, to kto! Ta droga, to tylko w jedną stronę 10km - zawsze robiłam ją ze Ślubnym co dzień - na powrocie tak samo 10! Teraz tylko raz, dwa razy w tygodniu mi się chce!

      Usuń
  5. Jak Pani suszy te pomidory, że produktem ubocznym jest przecier? Chciałaby zasuszyć moje pyszne pomidory. Czy mogłaby mi Pani zasugerować jak to zrobić? Nigdy tego nie robiłam. Bardzo Pani dziękuję!
    Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kupuję pomidory Lima, kroję na pół, wydrążam łyżeczką miąższ, z którego potem jest półprodukt sosu pomidorowego! Połówki pomidorów układam ściśle na kratce - skórką do dołu. Na miąższ sypię odrobinę soli. Kratkę daję do piekarnika, ciut wyżej, niż w połowie. Nastawiam opcję suszenie i zamiast 50 stopni, od razu daję 70, a po dwóch godzinach 80. Suszenie trwa 5 godzin. Potem pomidorki ususzone wkładam do słoiczków, na których dnie są kawałki czosnku, gałazki ziół ( oregano, rozmaryn, listki bazylii). Całość zalewam olejem słonecznikowym o temp.125 st.C - używam termometru spożywczego ( do kupienia a sklepach z art.gospodarstwa domowego). Mocno zakręcam i kładę do góry nogami na ręczniku papierowym! Całość okrywam grubym ręcznikiem frotte, aż ostygną!

      Usuń
  6. Aleś se narobiła zapasów - nic tylko przyjeżdżać w odwiedziny i wyjadać! :)))
    A gdzie to Cię poniesie znowu we wrześniu? Sanatorium?
    Też bym gdzieś pojechał, ale czekam aż mi szyję naprawią - mówią, że chyba na jesień. Już to widzę - przyjdzie następna fala i operacja się przeniesie na wiosnę, a ja będę ciągle w jakimś cholernym zawieszeniu.
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadłeś! Sanatorium, a potem wycieczka na Podlasie! Założyłam, że moja kolejka na op jeszcze się toczy. I jadę!
      A odwiedzić zawsze można, jest tu wiele miejsc do podziwiania! 🙂

      Usuń
  7. Bardzo Pani dziękuję! To rzeczywiście świetny pomysł na zakonserwowanie na zimę 2 produktów. Świetny pomysł! Bardzo Pani dziękuję.
    Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co! Życzę kulinarnych sukcesów!!!
      Zapomniał tylko dodać, że olej po zjedzeniu pomidorów nadaje się doskonale do sałatek - jest aromatyzowany czosnkiem i ziołami!
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Ooo! To sezon słoiczkowy w pełni. A jaka różnorodność !!! U nas mirabelek też nikt nie zbiera, miażdżą się pod butami.
    Trochę pomidorów zrobiliśmy, ale w planach jeszcze. Buziaki nadjeziorne podsyłam!:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę mi się sezon pośpieszył, ale to nic. Przyjadę z rajzów, to przecież jeszcze węgierki są, no i sezon grzybowy się zacznie!
      Odbuziakowuję! 😘

      Usuń
  9. Piękny post. Zjadłabym takie placki i to dokładnie w tej zacnej chwili. hehe Zdecydowanie będą z pomidorów pyszne zupki i sosy, a j takie naturalne. Chce mi się zjeść owoca przez ten Twój post. hahah Skończę blogować i zjem borówki i co tam jeszcze mamy, co tak teraz mi się chce. haha Nie wiem, czemu mnie to śmieszy. hehe Przemiłe dla oczu zdjęcia zrobiłaś. Pozdrawiam cieplutko i niech wypraw rowerowych będzie jeszcze dużo. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Placuszki ciut kaloryczne, ale co tam - czasem, ale nie wciąż, można zaszaleć! Owocami się zastąpi parę dni, i wszystko wraca do normy! Waga też!
      Serdeczności ślę!

      Usuń
  10. Jestem bardzo latolubna, a więc imienia pani na "J" (czasem złotej, czasem dżdżystej) nawet nie chcę wymieniać.
    Życzę, żeby pogoda sprzyjała Twoim rowerowym wojażom.
    Przez placuszki na zdjęciu ślinka leci...
    Serdeczności! 😘

    OdpowiedzUsuń
  11. Pani na "J " ma też swoje uroki, jak zresztą każda pora roku!
    A placuszki z jabłkami to moje najwcześniejsze wspomnienie - Tata zawsze smażył!
    Uśmiechów moc posyłam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Zaradna z Ciebie Kobietka Fuscilko, odwiedzanie takiej koleżanki jesienno-zimową porą to raj, jak wyciagnie do kawusi czy herbatki takie przepyszne specjały!
    Do tego wielka amatorka podróży rowerowych i nie tylko oraz kontaktu z naturą i jej skarbami :) Wiesz, co dobre... Ściskam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na herbatkę z syropem z kwiatów, lub z przecierem z czarnego bzu, na pączki z różą, lub świeży chlebek z suszonym pomidorem - zapraszam, jak kto po drodze! Rower natomiast dlatego taki ważny, że z chodzeniem są kłopoty, a ruszać się trzeba!
      Pozdrawianki piękne!

      Usuń
  13. Fusilko, zapiszę sobie Twój sposób na suszone pomidorki, bardzo mi się podoba. może kiedyś zrobię. A Ciebie podziwiam bezustannie, jesteś przykładem jak trzeba korzystać z każdej chwili, bo każda może być piękna... i pożyteczna na dodatek :) Uściski przesyłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę bardzo, zawsze warto spróbować! Chwilę zawsze są piękne, a szkoda się lenić, gdy takie mniamuśne dobra pchają się do kuchni. A jaka radość zimą!
      Uśmiechów moc do Ciebie leci!

      Usuń
  14. Przypomniałaś mi o placuszkach jabłkowych ! A jabłuszek trochę mam. Muszę się do nich przymierzyć. Nie zły zapas sobie zapewniłaś, zima nie straszna. Buziaki !

    OdpowiedzUsuń
  15. Lubię robić zaprawy! Zazwyczaj 3-4 słoiczki mi wystarczają, ale czasem nie mam umiaru, zwłaszcza przy pomidorach! No I nie czarujmy się, Prpgenitura zawsze czeka i "podkrada" te dobroci!
    Serdeczności ślę!

    OdpowiedzUsuń
  16. Przetwory wyglądają smacznie, a placuszki jeszcze lepiej. Szkoda że nie mieszkasz bliżej bo rozdawałam cukinie, a sama od lat robię z nich sos/ keczup - jak kto woli. Pozdrawiam ,jeszcze cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście szkoda, ponoć taki sos cukiniowo-pomidorowy jest bardzo dobry! Chyba przyjdzie mi na następny rok spróbować! W końcu czemu nie, skoro póki co robię z cukinii tylko zupę-krem, lub placuszki!
      Serdeczności podsyłam worek! ;-)))

      Usuń
  17. Mniamuśnie u Ciebie i spiżarka pęcznieje. :)
    Moja Landsbercka dopiero drugi rok ma owoce, ale w ubiegłym roku miała trzy i żaden nie utrzymał się.
    Teraz jest ich więcej, ale ale na przetwory jeszcze za mało. Pewnie będą placuszki. :)
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Placuszki najlepsze są z papierówki! Landsbercka jest za to bardzo szybka przy podgrzewaniu, bo zamienia się w pulpę, która jest super do szarlotki! Bo to jabłka kwaskowate raczej! :-)))
      Odpozdrawiam wesoło! :-)))

      Usuń
  18. Oj takie pyszności na zimę, ho ho będzie smakowicie i pysznie w te długie wieczory......

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba zaczę się modlić o słońce, aby czarny bez całkowicie dojrzał! Za dwa tygodnie wyjeżdżam na trzy tygodnie i byłoby mi żal,że nie mam konfituray bzowo- kardamonowej na zimę!

      Usuń
  19. Ależ pyszności u Ciebie Fuscilko, a spiżarka pęcznieje od dobroci wszelakich. Zimą będzie używanie :))Same witaminy, pachnące latem i wysłodzone słońcem:)) Zgadzam się, że dżemik z mirabelki jest wspaniały, uwielbiam, a do przełożenia piernika nie ma nic lepszego :))
    Pozdrawiam ciepło, Agness:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię mieć na zimę przygotowane słoiczki z pysznościami! To dobrze robi na humor i apetyt! 🙂
      Do piernika zawsze używam powideł śliwkowych, ale w tym roku spróbuję część posmarować mirabelkowym dżemem!
      Serdeczności ślę!

      Usuń
  20. Mnie tylko aronia obrodziła :-)) i nie bardzo wiem jak ją przetworzyć ..... Pomożesz mi i poradzisz coś???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja Córka Wiewiórka robi z aronii sok i nalewkę! Przepisy znajdziesz na blogach kulinarnych, a nawet jak tylko zapytasz Pana goglowego!
      Miłego dnia!

      Usuń
  21. Ale z Ciebie pracowita pszczolka. Tyle przetworow. Bedzie smak wspomnienie lata. Ja sobie zrobilam ogorki malosolne w tym roku :) Uwielbiam jabluszka prosto z drzewa. Sliweczki tez. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robię tylko po 2-3 słoiczki dżemów, tylko z pomidorami zaszalałam! A ogórki dostaję już zakiszone od Córka Wiewórki! Tak samo jabłka, z których robię suszone do chrupania zimą! Śliwki też mniamuśne - do powideł! Ale masz rację, najlepsze wszystko prosto z drzewa!
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń