No i tak!!! Właśnie tak wyglądała reprezentacyjna część trawnika, gdy wróciłam w swoje pielesze! Pierwszy szok był o wiele mniejszy, bo po powrocie z Augustowa ( w sobotę ), miałam tylko półtora dnia na pranie, suszenie, prasowanie i spakowanie na wycieczkę na Podlasie! Na robienie porządków czasu nie było! No i kopczyków podeptanych przeze mnie było mniej.
Ale po kolejnych pięciu dniach, to już zupełnie wesoło mi nie było! Kopczyków było co najmniej o połowę więcej. I zupełnie na te małe zwierzątka podziemne nie działało piszczenie odstraszacza! Chyba się przyzwyczaiły! A następna ciekawostka taka, że i dwa lata temu, i w ubiegłym roku, siedziały sobie te kreciki na sąsiedniej działce, a u mnie było pusto. Czyżby przegonił je hałas wszystkich maszyn drogowych, które miały naszą ulicę przystosować do współczesności! Bo fakt jest faktem, chyba na wsiach się już takich warunków drogowych nie spotyka - czyli błocko, zapadanie gruntu, albo kurzawka! Wspominałam przecież, że gmina miała zamiar naszą ulicę dostosować do prawie miejskich standardów. Ale się nie udało. Co zaczęli robotę, to kłopot, czyli wybijanie wody ponad przeciętny stan. Walczono długo i namiętnie, w tym czasie ja balowałam na Wschodzie, a gdy wróciłam, to zastałam nie tylko obniżenie poziomu drogi, przez co mam kłopot z wyjeżdżaniem nie tylko rowerem, ale i autkiem. I wszystkie krety z ulicy wystraszono! A gdzie miały najbliżej! Do mnie! Póki co, nie mam na to wszystko pomysłu! Przezimuję! A potem się zobaczy, co z tym fantem zrobić!
W każdym bądź razie, porządki trzeba zrobić, a do tego to ja akuratnie za bardzo wyrywna nie jestem! Niestety! Jakoś ogarnęłam MBD, ale okna? Masakra! Na całe szczęście dostałam namiar na pewną Ukrainkę, która mieszka w tej wsi co ja, zasuwa za niewielkie grosze w prywatnym hotelu, ale chętnie dorabia sprzątaniem i myciem okien! No cóż! Ryzyk-fizyk pomyślałam sobie, i ....... ło matko pojedyncza! Tak wypucowanych okien z futrynami i kasetonami na żaluzje zewnętrzne, chyba nigdy nie miałam! Moje nóżęta podskakują z radości, bo nie muszą z bólami nacierać na drabinki! Koszt? Jak dla mnie do przyjęcia! No i jak piękny jest świat przez te przeczyste szyby!!!
A teraz zabieram się za sortowanie zdjęć z wycieczki na Podlasie! Mam nadzieję, że o tym rejonie opowiem Wam już w najbliższy poniedziałek! A jutro jadę nad Strugę siedmiu Jezior, sprawdzić czy są grzyby, bo dwa dni nareszcie u nas padało! Pojutrze zaś Urodziny Zięcia - będziemy się gościć!
Dobrego weekendu!
Nie myślę żeby te kopczyki zasłaniały Ci radość z przyjemnego spędzenia czasu na wyjazdach. Może zima rozwiąże Twoje problemy. Czekamy na relacje z podróży.
OdpowiedzUsuńRozruszała się nasza Fuscila ,bakcyla podróżniczego połknęła.Chyba masz rację z tymi maszynami, nie lubią takich hałasów i przeszły do Ciebie.Synowa ma podobnie, co oni już wymyślali, raz ich mniej raz więcej.Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńOczywiście pisałam o kretach lub nornicach.
UsuńAleż Ci ten trawnik ozdobiły mało sympatycznie! A taki był elegancki, nieśmigany :) Okna i u nas czekają na zbawienie, albo na zebranie mocy przerobowych. Miłego goszczenia i czekam na opowieści podróżnych ciąg dalszy 🙂
OdpowiedzUsuńSuper pracowite te kreciki. :-))A może to jeden tak zasuwa jak mały Kazio???
OdpowiedzUsuńUdanej wyprawy na grzyby!!!
W sklepie ogrodniczym można kupić preparat na krety . Wystarczy wlać w jedną czy drugą dziurę i sobie pójdą . Sprawdzone na moim przybiurowym ogródku. Kosztuje niecałe 10zł a skuteczne
OdpowiedzUsuńTyle błędów i literówek jeszcze w jednej wypowiedzi nie miałam- musiałam wykasować.
OdpowiedzUsuńStrasznie Ci krety zmasakrowały trawniczek. O ile pamietam, ja wojowałam naftaliną. Trochę to trwało, ale dało radę.
Udanego grzybobrania!😘
A Krecik taki śliczny jest🦔 o, jeżyk mi wyszedł 😁
OdpowiedzUsuńFusilko, jesteś wulkanem dobrej energii, daj troch😁 bardzo by mi się przydała bom oklapła nieco 😠 co mi się wcale nie podoba, wrrr 😠 ale z Ciebie przykład wezmę i się ruszę, bo zarażasz i aż chce się coś zrobić po przeczytaniu. Buziaki!!!!
To się porobiło !, ale kreciki się cieszą. Ja też potrzebowałabym taką Ukrainkę ;) Na razie jednak daję radę. Wczoraj przytaszczyłam z piwnicy drabinę, będzie mycie okien. Dobrego grzybobrania :)
OdpowiedzUsuńPrzygarnij psa. Albo kota. Bo wiesz, że od czasu, jak mi pies biega po trawie to nie mam kretów ? Mówi się, że jak krety czują ruch na powierzchni, to sobie idą gdzie indziej:)
OdpowiedzUsuńCzekam na dalsze relacje z wycieczki:)
Pozdrawiam
Z mojego trawnika krety wyniosły się po wapnowaniu preparatem z dolomitem.
OdpowiedzUsuńDLA WSZYSTKICH KOMENTUJACYCH POWYŻSZY WPIS!
OdpowiedzUsuńGrzyby był, niestety w większości robaczywe! W zamrażarce są tylko 3 niewielkie woreczki ( krajanka podgrzybkowa z jednym prawdziwkiem, krajanka brzozakowa i 5 kapeluszy gąsek)!!! Niestety, noga prawa odmówiła posłuszeństwa, zarządziłam powrót, ale oczywiście na zakręcie doszło do upadku, na szczęście niegroźnego. A potem jazda rowerem do domu i zaklinanie wszystkich dobrych mocy, abym dotarła! Udało się! Żyję! I w tym roku już na mur-beton na grzyby nie pojadę!
BUZIOLE DLA WSZYSTKICH!
Zdrowia!!!!😍♥️
OdpowiedzUsuńKopczyki, często to oglądam na swojej działce. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńFuscilko, krety pójdą sobie na pewno, a ty będziesz mieć trawnik bez różnych larw, za to z kopcami :) Gratuluję umytych okien, u mnie też już czyste!!! CiP-y dla ciebie wielkie
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńTo tak jest niestety, że czasem pojawiają się w naszym ogrodzie niekoniecznie proszeni goście. Na szczęście są różne sposoby na pozbycie się kretów.
OdpowiedzUsuń