czwartek, 31 grudnia 2020

NOWOROCZNE ŻYCZENIA !!!


 Wszystkim życzę uśmiechu!

Niech od stycznia do grudnia, przez 12 miesięcy uśmiechają się Ludzie!

Życzę także:

12 miesięcy Zdrowia,

53 tygodnie Szczęścia,

8760 godzin Wytrwałości,

525600 minut pogody Ducha,

131536000 sekund Miłości!!!


wtorek, 22 grudnia 2020

PRZEDŚWIĄTECZNIE I Z ŻYCZENIAMI !!!

Tak się zawzięłam na tą bombkę, o której było w poprzednim wpisie  że z rozpędu zrobiłam aż trzy! Nawet dobrze, bo obdaruję moje dziewczyny, no i mam swoją do powieszenia w oknie, co też uczyniłam!


Po lewej bombka, którą zrobiłam na początku grudnia, a koło niej jedna z trzech tegorocznych. Po prawej bombki z ubiegłego roku - skrajna moja, a ta od środka od mojej Kochanej Wariatki!
W międzyczasie doznałam wielkiego zadziwienia, bo zjawiły się u mnie dwie Gwiazdorowe! Z paczką świąteczną dla mnie! Jak się okazało, prezenty uszykowało Gminne Stowarzyszenie Emerytów!  
 

No i jak nie wierzyć, że krasnoludy są na świecie?  Wzruszyłam się bardzo, bo przecież to miłe, prawda? Zwłaszcza, gdy się czegoś takiego człek nie spodziewa! :-)))) Najbardziej mnie wzruszył kalendarz a rysunkami malowanym przez Osoby niepełnosprawne, które używają ust i stop!
Przepiękne są ich malunki!
Upiekłam piernik staropolski! Posmarowałam powidłami śliwkowymi, a dzisiaj oblałam polewą czekoladową i posypałam bakaliami! Dwie części, z trzech po pokrojeniu całości, przygotowałam dla Progenitury!

Niestety, zupełnie mi się nie udało lukrowanie pierniczków! Gdzieś "zasiała" mi się końcówka do cienkiego dekorowania, i chociaż przewróciłam do góry nogami całą kuchnię, diabełek chyba przykrył ogonkiem i musiałam użyć namiastkę. Wyszło co wyszło, czyli bohomazy!


Pięknościowe, prawda? Jakby małe dziecko się bawiło! Trudno, jak się nie ma co się lubi..... itd! ;-)))
Dzisiaj natomiast porobiłam stroiki! Poniżej to, co jest choinką, a dalej przed wejściem do MBD, na ścianie nad telewizorem, w sypialni, w salonie.





 

Dla Wszystkich moich Blogoulubionych, wszystkich tutaj zaglądających, komentujących lub nie, a także obserwujących,  składam  Najpiękniejsze  Życzenia na Święta Bożego Narodzenia!



W Wigilię śnieg się skrzy magicznie, migają lampki choinkowe,

Nadchodzi spokój i świąteczność, i słowa znane – chociaż nowe,

Oczy lśnią całkiem innym blaskiem, przy stole cisza pełna znaczeń

I łzy radości i wzruszenia, choć w taki wieczór się nie płacze

Mikołaj się przemyka chyłkiem, ( jak można myśleć, że go nie ma?)

W zaczarowany, mroźny wieczór, same składają się życzenia

W opłatka płatkach przenoszone, w sercach zostają na rok cały

Znajdują w smutnych, dużych ludziach – radosnych ludzi, całkiem małych

Znajdują dobry świat dziecinny, magię, nadzieję, dobroć, miłość

To, o czym niby się pamięta, a co się kiedyś gdzieś zgubiło

Przy stole w blasku świec świątecznych, wszystko się staje oczywiste

I dużo łatwiej jest zapomnieć drobne przykrości, żale wszystkie

Magiczny wieczór, dobry wieczór, przynosi nam od siebie w darze

Uczucia szczęścia i radości, i moc spełnienia własnych marzeń!

Magdalena Kordel

WSZYSTKIEGO DOBREGO! ZDROWIA I SPOKOJU!

sobota, 19 grudnia 2020

STARE RECEPTURY!



Pierniczki, ciasteczka cynamonowe z makiem, i cała reszta... 

Te cynamonowe to piekłam jeszcze kilka lat temu, bo Ślubny je uwielbiał! Przepis z XIX w. był! Znaczy się, z przepisów Babuni! Bo przecież teraz wszystko tak ma, że jest Babuni!!!

I tak czekając aż się upieką i będę mogła przygotować następną partię, naszła mnie refleksja! 

A ta refleksja związana z tym, że nie kupuję gotowanego maku, takiego wprost do użycia. Nie, nie!!! Bo wolę po starodawnemu zaparzyć mak w mleku, potem zagotować i zmielić trzykrotnie w maszynce na najmniejszych oczkach - obowiązkowo na starodawnej maszynce na korbkę ( te nowoczesne, elepstryczne, potrafią się zbuntować w połowie drugiej fazy mielenia). Bo skoro ma być według babcinej receptury, to nie ma to tamto! Trzy razy należy mleć! I prawdopodobnie to nie będzie to samo! 

Mak i kluski, czyli makaron własnej roboty - z bakaliami  Te receptury sprzed lat wielu zupełnie nie przystają do czasów współczesnych, tych technologii, zasad konserwowania, nie wspominając nawet smaku produktów wyjściowych! Wiadomo, że sama wszystko przygotowuję, czyli smażę skórkę pomarańczową, sparzam migdały i orzechy, aby je potem drobno posiekać, potraktować olejkiem migdałowym , poczekać aż się wszystko przegryzie! Komu się teraz tak chce!

A czy  np. osławiony majonez Babuni taki jest. Która babunia kręciła kulką w blaszanej misce taką ilość tego specjału, by choć na jeden supermarkiet starczyło?

A szynka Babuni, co ją nam serwują na każde święto i nie tylko? To Babunia robiła? Akurat! Do dziś, ze świata dzieciństwa pamiętam smak prawdziwej świątecznej szynki, którą Babcia Stanisława stawiała na Świątecznym stole. Teraz to jakieś erzace, albo bez smaku, albo z nadmiarem formy nad treścią, czyli nafaszerowane wodą.

To samo z ciastem w proszku wg przepisu Babuni. Tylko, że Babunia nie zniżyłaby się do czegoś takiego, nie mówiąc już o tym, iż przecież używała prawdziwych, wiejskich jaj!

Pewnie za 20 lat, któraś z moich Wnuczek, przeglądając moje zapiski spięte w segregatorze, przeniesie je do komputera, a być może innego, bardziej nowoczesnego nośnika pamięci. Stwierdzi przy tym, że po co się wysilać, kręcić, macerować, czekać aż skruszeje, próbować, itp., itd. Bo wszystko będzie można dostać w postaci tabletek, każda o smaku innej potrawy, ale wszystkie wedługg starodawnych receptur Babuni!

poniedziałek, 14 grudnia 2020

CIUT, CIUT PRZYŚPIESZAM!

Udało się mi uchwycić jednodniową Panią Zimę, która i owszem, poprószyła śniegiem i trochę kwiatów na szybach pomalowała, ale na następny dzień poszła sobie w siną dal! Ale dobre i to, bo pewnie za jakiś czas w ogóle już jej nie spotkamy! Oby jednak nie, bo co te moje Prawnuki będą wspominać zimowego?



Moja rwa ma się dobrze, chociaż jeszcze do niedawna ledwo chodziłam. Na całe szczęście, fizjoterapeuta nad nią kilkakrotnie mocno pracował, a ja też byłam "usłuchaną pacjentką", słuchającą zaleceń, aby jak najmniej siedzieć i chodzić. Straszna sprawa, ale co było robić! Leżałam , półleżałam, rzadko siadałam, jeszcze mniej chodziłam i nawet rower poszedł w odstawkę. Co można w takich pozycjach? Oczywiście czytać! To czytałam, i czytałam i czytałam do imentu. Na całe szczęście miałam spory zapas z biblioteki, a na koniec Synek jeszcze podrzucił Cherezińskiej Drogę Północną, której trzeci tom akuratnie mam na ukończeniu. Przy okazji zliczyłam moje przeczytane książki w tym roku, i aż mną wstrząsnęło, że jest ich dokładnie już 95! Sama siebie podziwiam!
W rzadkich chwilach udało mi się coś tam wykonać na Święta. I tak, dla mnie przedwczoraj uplotłam wianek na drzwi wejściowe, a przedtem kilka wieńców świątecznych, z których ten ostatni poleciał do Chin.





Zabrałam się także za bombki. Pod kopułką chodził mi obraz pewnego schematu, który zawsze chciałam mieć! Oj, co się naszukałam! Ale znalazłam i zaczęłam dziergać, mając tylko do dyspozycji akrylowe kule o średnicy 19cm. Gdy jakoś udało mi się zrobić pierwszą połówkę stwierdziłam, że chyba zbyt duża ilość motywów będzie. Sprułam! Potem ilość motywów mi się zgodziła, ale za dużo było okrążeń. Znowu sprułam, i dopiero teraz mam to, co powinno być! A powinno być to:


Jak już zrobię w całości te dwie, które koniecznie uparłam się zrobić, to pokażę!
A dzisiaj, po długim czasie wsiadłam na rower, i to było to, co lubię najbardziej, i bez czego czuję się jak bez ręki! Póki co, jeszcze nie mogę szaleć, jak jeszcze parę tygodni temu, ale spokojna jazda, bez napinki, tylko po prostym i bez górek...... No cóż, jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma! Na całe szczęście jest jezioro na wyciągnięcie ręki!







 

wtorek, 1 grudnia 2020

DWA LATA, DWA DNI I 12 GODZIN!



W domu moich Rodziców zawsze rozbrzmiewała muzyka, przede wszystkim z płyt, których była całkiem spora kolekcja. No, i jak to w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku, były to płyty winylowe. 

Moja Mama uwielbiała Mieczysława Fogga i Mieczysława Wojnickiego! I właśnie tego ostatniego piosenkarza wspomina się u mnie do tej pory! Z bardzo prostego powodu! Otóż, jeszcze będąc małą dziewczynką, urzekła mnie jego piosenka o Monice w czerwonym sweterku i bielutkich trzewikach, pomykającej na tafli lodu! Przyrzekłam sobie, że jeśli kiedyś urodzę Córeczkę, będzie miała imię z tej piosenki właśnie!
Wczoraj minęło 46 lat od czasu, gdy  skoro świt - o godzinie szóstej rano -przyszła na świat Monika - dziś już mama dorosłych dzieci - mego najstarszego Wnuka i starszej Wnuczki!!

Od dzieciństwa wczesnego także, uwielbiałam czytać! Dosłownie "połykałam książki", i mam tak do dzisiaj. Tyle tylko, że aż tak bardzo jak kiedyś, nie przeżywam sytuacji i przygód książkowych bohaterów. Ale! Dawno temu, wpadła mi w rękę książka, a w zasadzie zbiór nowel. Jedna z nich  opisywała rozmowy pewnej bardzo chorej, ciężarnej Dziewczyny ze swym jeszcze nienarodzonym dzieckiem. Dziewczyna ta była na milion procent pewna, że to będzie chłopiec i da mu na imię Łukasz! Niestety, nie udało się jej uratować! 
Płakałam czytając i już wiedziałam, że jeśli będziemy mieli Chłopca, będzie miał takie właśnie imię! 
Jutro - o godzinie osiemnastej - miną 44 lata, gdy urodziłam Łukasza - dzisiaj ojca Nastolatki!

Ot, taka sobie  opowieść! Z kropelką czerwonego wina - na Zdrowie moich Dzieci!