Po raz pierwszy chyba mam problem, jak zacząć. Niewiarygodne! No, ale co zrobić, jak własna łepetyna rozrabia? I tak sobie siedzę przed tym ekranem i próbuję pozbierać te rozpierzchnięte po zakamarkach mej mózgownicy myśli. Porozklejałam też po całym domku karteczki z nazwą tego licha, które mi figle płata!
Już przed samymi Świętami był alarm. Nie, nie dotyczył mnie, ale brata, który do sanatorium pojechał. Otóż pod koniec pierwszego tygodnia miał wypadek. Poszedł sobie po kolacji na spacer, w pewnej chwili omsknęła mu się noga na jakiejś nierówności, a próbując utrzymać równowagę odchylił się, nie widząc przy tym, że tuż obok chaszcze jakieś są, które mu w oko wycelowało. Po pierwszym szoku, widząc krew, bardzo szybko wrócił do budynku sanatoryjnego. Powstał lekki harmider, bo nie było nikogo na dyżurze, załatwiono jednak szybko karetkę do pobliskiego szpitala, gdzie poddano go kilkugodzinnym badaniom i opatrzono oko. Po powrocie wzięła go w obroty lekarka, która będąc jego opiekunką dopiero w tym momencie zajęła się nim w bardzo dziwny sposób. Po prostu wypisała go z turnusu, zablokowała wszelkie zabiegi i można tak powiedzieć - wyrzuciła go z sanatorium! Fakt!!! Wtedy zadzwonił do mnie prosząc o pomoc. Wpadłam wpierw w panikę, bo przecież On miał mój samochód, na całe szczęście przypomniało mi się, że mam jeszcze Zięcia - Syn przecież ma złamaną rękę. Pojechaliśmy więc oboje odebrać Brata. Został u mnie na Święta, a potem jeszcze dwa tygodnie.
Udało się nam zaliczyć przedświąteczny Jarmark
Pierwsze Święto było u Córki. Byliśmy wszyscy: jej Rodzina i Teściowie, Rodzina Synka, Brat i Ja.
A w Drugie Święto pojechaliśmy na córczyną działkę, chociaż nie było za ciepło, i udało nam się uciec przed śmigusem-dyngusem!
Mały zgryz też był, bo okazało się, że mazurek tegoroczny nie był taki, jak chciała Córka. A chciała tradycyjny, ale z nadzieniem takim, jak robiłam dotychczas, czyli biszkoptowy z bakaliami. Ja zrobiłam tradycyjny, tylko z kajmakiem i niewielkimi ozdobami. Cóż! Za rok się poprawię!
W ubiegłym tygodniu wybraliśmy się z Bratem na wycieczkę. Zaliczyliśmy Muzeum Hymnu Narodowego w Bendominie, Skansen we Wdzydzach, a także Muzeum Kaszub i Muzeum akordeonów oraz Muzeum Kolejnictwa w Kościerzynie. Ale opiszę to w następnym poście, bo mam problem z moją moją nową komórką - nie chce mi przesłać zdjęć do komputera, i nie chce uznać mego hasła przy pisaniu komentarzy . Pojutrze jadę z Synem do zdjęcia gipsu, zabiorę do niego oba urządzenia, i mam nadzieję na to, że coś zaradzi!
Do miłego!