Nie ze wszystkim się pogodziłam, jeśli chodzi o szpitalne historie. Żałuję, że tylko 6 tygodni można było zaliczyć. Kolano nadal ma zakres niezbyt zadawalający. Trudno! Znowu musiałam poszukać fachowca fizjoterapii, bo mój dotychczasowy jest na długim urlopie. Na całe szczęście, udało się, i już od najbliższego piątku sprawdzę w nowym miejscu, czy zostanę poddana relaksacji poizometrycznej, która się dobrze zapowiadała w szpitalu, tylko czasu na nią zabrakło! Oczywiście, wszystkie ćwiczenia robię nadal, nie ma, że boli. Na rowerze stacjonarnym całkiem, całkiem, ale rower normalny jest póki co poza zasięgiem, niestety! Więc chodzę. Z plecaczkiem na zakupy i przyjaciółką laseczką, bo coraz dłuższe odcinki mi się zdarzają.
W ubiegłym tygodniu wizyta na córczynej działce - niespodziewajka! Udało mi się zdobyć chyba ostatnie kwiatowe resztki z ogromnego krzewu czarnego bzu. No i 4 litry syropu na zimę już czeka w spiżarce. Towarzysko też nieźle, bo jak co roku spotkałam się z moimi super Wielkopolanami, no i załapałam się na ognisko kończące sezon spotkań naszego emeryckiego stowarzyszenia.
A na dodatek jeszcze wycieczka - do Rogalina i Kórnika!
ROGALIN