Tyle tylko, że człowiek jest tak skonstruowany, iż najpierw sam sie musi przekonać, na własnej skórze, gdy czasami lepiej odpuścić! Potem można się gryźć w tylną niewymowną !
Nie odpuściłam, stwierdzając, iż Petersburg też "wart jest mszy", i pojechałam.
Autobusową wycieczką!
Wszystko mi pasowało, bo generalnie, to ja maruda nie jestem i potrafię się do różnych niewygód dostosować, ale nie przewidziałam jednego. Mianowicie tego, że nawet gdy przewidująco dam sobie zrobić blokadę w prawe kolano, które czeka na artroskopię,to przecież lewa noga zostanie nadmiernie obciążona! No i stało się!
To był przedostatni dzień. Rano jechaliśmy w okolice Placu Pałacowego, i miało być pływanie po Newie. A ponieważ było trochę czasu, to wszyscu pośpieszylismy na ten plac, bo rano, to przed Ermitażem ludzi na lekarstwo i można było fajne foty zrobić. A mnie po dwóch dniach bardzo intensywnego dreptania po Ermitażu i Peterhofie, noga lewa zaczynała boleć, że hej. To tylko z Kryską powolutku poszłyśmy na przeciwległy koniec placu, do przejścia na Newski Prospekt. Siadłam sobie na marmurowym siedzisku i czekałam, aż Kryska zrobi małą rundkę po sklepach. Gdy wróciła, zaraz cofnęłyśmy się na plac, bo chciałam usiąść w autobusie. Widziałam, że kierowca jest, to mogła mnie spokojnie zostawić.
Poszła dalej, a ja miałam 4-5 metrów do przejścia ulicą. Idę! Jeden krok, drugi krok, trzeci.... i zonk!
Noga nie chce iść, i w ogóle nie wiadomo co robić. Próbuję sie ruszać, zrobic jakich ruch, podskok, wykrok, pociągnąć tą lewą, i nic. Macham już prawie rękami, jakbym chciała pofrunąć. Obok przejeżdżąją samochody, a ja tkwię na środku u wyć mi się chce z bólu i bezsilności!
W końcu dostrzegł mnie Kierowca naszego autobusu i doprowadził mnie do niego, nie wierząc, że coś takiego mi się przydarzyło. Po chwili nadszedł Pilot, i tez się zadziwił, ale za moment musiał odprowadzić grupę na to pływanie po Newie, i tylko zdążyłam go poinformować, że moja wycieczka chyba się skończyła. Acha, nie wspomniałam o jednym. Grupa liczyła 74 osoby i poruszaliśmy się pietrowym autokarem.
Potem było ciekawie, bo gdy Pilot wrócił, uświadomiłam go, że przed przyjściem grupy z pływanki, byłoby dobrze, gdyby mnie Panowie zaprowadzili do toalety, bo przed nami przeciez wyjazd do Carskiego Sioła, a potem jego zwiedzanie, a siusiu sie jednak chce! Na całe szczęście, po drugiej stronie ulicy stały dwa autobusy toaletne, z napisami Żenszczyny i Mużczyny. To wydostali mnie z autobusu, podjęli popod pachy i .....
......kto widział jakikolwiek film, gdzie wiodą głównego bohatera na miejsce kaźni lub ratując go z opresji, napewno pamięta, że był pochylony, jedna noga z tyłu się wlecze, a druga podskakuje próbując zrobic jakiś krok, to ja mniej więcej tak samo wyglądałam! ;-((( Ale nic, doprowadzili, oddali pod opiekę Babuszki toaletnej, odprowadzili, a po drodze w te, i we wte, ludzie się ogladali, bo stanowiliśmy bardzo ciekawa grupę. Panowie bowiem gadali różne głupoty, aby mnie rozweselić, tak więc był śmiech przez ból i łzy.
Gdy grupa zwiedzała Carskie Sioło, czekałam w autobusie, a później, przed wyruszeniem do Narwy na ostatni nocleg, znowu się mną Panowie zajęli. Dopiero wtedy miała grupa kino za darmo, gdy mnie prowadzili do następnej toalety, no i przekonano się, że całkiem niefajna sprawa mi sie przydarzyła. Skutek był taki, że na następnych postojach nie było problemów z doprowadzaniem mnie do WC, bo ja pierwsza w kolejności, a kto mnie prowadził też z pierwszeństwa korzystał, więc było o co się bić! ;-)))) W końcu tak liczna grupa, a oczek toaletowych na stacjach benzynowych w Nadbałtyckich krainach jak na lekarstwo - czasami postój trwał godzinę, gdy było tylko jedno!
W Narwie wezwano pogotowie! Chcieli mnie zabrać do szpitala, zrobic rentgena i podjąc leczenie, ale się nie zgodziłam! Nie wyobrażałam sobie zostać samej w obcym kraju, i potem samotnie wracać! To dano mi zastrzyk przeciwbólowy w tylną niewymowną, który miał za pół godziny pomóc, ale trwało to dłużej, noc prawie nieprzespana, a rano wyjazd do kraju przez Rygę.
Byliśmy w niej ok. 14, i zaczęła się 9-godzinna przerwa związana z tachografem kierowców. Pierwsze trzy godziny zajęła się mną Kryska i nasza Zumbowa Szefowa. Następne trzy, gdy grupa poszła na zwiedzanie Starówki siedziałam w letniej restauracji, popijając piwo,i słuchając fajnych koncertów, a to na fortepianie, a to na gitarze, i śpiewu starych przebojów Presleya! Na ostatnie zaś Szefowa przyprowadziła połowę naszej zumbowej grupy i zrobiło się bardzo wesoło! Do autobusu zostałam zawieziona taksówką, którą zafundował Pilot. Po 23-ej ruszyliśmy do kraju.
Gdy tylko minęła odpowiednia godzina, zadzwoniłam do mego ortopedy, i już w czwartek po południu miałam ściągnięte ok. 10 ml płynu spod kolana, Dowiedziałam się także, że na całe szczęście żyły podkolanowe są czyste, ale z uwagi na zbytnie obciążenie nogi,pęknięta jest kaletka.
Znowu zastrzyk i prikaz oszczędzania nogi, jeśli w ogóle chcę chodzić!
No, to jestem po małej domowej rewolucji, czyli przeniosłam się całkowicie na parter. Poruszam się tylko przy balkoniku, a od wczoraj wieczora ćwiczę także kule, na których jednak jest łatwiej iść po schodach, gdybym chciała wziąć prysznic. Nie zamierzam tego wprawdzie robić codziennie, w końcu kiedyś mieszkało się latem w małym domeczku z jednym zlewem, posługiwało się dużą miednicą i jakoś wszyscy czyści byli!
Tak wię wiecie, dlaczego tak długo się nie odzywałam. Zorganizowane mam już wszystko jak należy. Teraz mogę się zabrać za wgranie zdjęć z aparatów, posegregowanie i podzielenie się z Wami wrażeniami!
A na zachętę jedno, jedyne moje własne zdjęcie z Rygi, które zrobiłam w miejscu, skąd odjeżdżało taxi!
DOM BRACTWA CZARNOGŁOWYCH
Ależ miałaś przygody, poczułam się, jakbym czytała scenariusz filmu, ale życie to taki film po części. Czekam na relację z wyprawy, na więcej zdjęć. Niech zdrowie wraca, niech nóżki będą w jak najlepszym stanie, tylko mogą być. Bardzo mocno Ci tego życzę. Najserdeczniej pozdrawiam. :) <3
OdpowiedzUsuńWolałabym nie być jednak bohaterka takiego scenariusza! Ale masz rację, życie nie wybiera! Zaryzykowałam i oberwałam! Jest dodatkowa nauczka na przyszłość!
UsuńOdpozdrawiam tez serdeczniście! ;-)))))
To rozumiem, ze nastepna wycieczka nie tak prędko?
OdpowiedzUsuńWiem już, że grupowe wycieczki nie dla mnie, o czym przekonałam sie dość boleśnie. Myślę jednak, że kilkudniowe krajowe wycieczki, np. na zwiedzenie jakiegoś miasta, są w moim zasięgu. Wystarczy pociąg, a potem poruszanie się własnym tempem, z niewielka pomocą komunikacji miejskiej!
UsuńW tej chwili muszę jednak moje plany zawiesić na kołku, bo jeszcze nie wiem, jaki bedzie efekt tego defektu lewej nogi.
Macham serdecznie! ;-)))
Olaboga, a to przygoda :(
OdpowiedzUsuńZ używaniem kul uważaj, bardzo przeciążają kręgosłup !
Ciepłe i Puchate leczniczo posyłam :)
Magda
Będę uważać! Poruszam się przy balkoniku, a te kule tylko w wypadku wdrapania się na "wyżki" do prysznica. Poćwiczyć jednak musiałam, bo zupełnie inna technika używania! Dziękuję za podpowiedź i całą resztę! Przyda się! ;-)))
UsuńTy to potrafisz sobie załatwić wycieczkę!!!
OdpowiedzUsuńPłyn spod kolana... brrr...
Trzymaj się cieplutko i zdrowiej!
Tak jakoś wyszło! ;-))))
UsuńA ja Ci tej Turcji zawiszczam! Zawsze chciałam polecieć balonem nad Pammukale! :-(((((
Serdeczności! :-)
Fusilko - leci się nad Kapadocją! Pamukkale to to białe z basenem Kleopatry. :)))
UsuńNo właśnie, wiem! Czasem myśli się jedno, a drugie pisze! ;-(
UsuńChyba będę rozgrzeszona z mego roztrzepaństwa, co? ;-))))
O kurcze Fusilko, toz uzyla jak przyslowiowe raki w torbie! A tak fajnie mialo byc, taka super wycieczka... Holub kolanko, bo go jeszcze potrzebujesz.
OdpowiedzUsuńI było fajnie!!!! Do czasu! I dobrze, że pod koniec, bo wtedy bym sobie wszystkie paluchy ze złości pogdyzła! ;-(((((
UsuńNo, a teraz co zostało, tylko płaszczenie tylnej niewymownej!
a to sobie pobalowałaś ! Uważaj na siebie Dziewczyno !
OdpowiedzUsuńJaki balowicz, taki bal, hi, hi,hi! Dobrze jednak, że jest szansa na poprawę!
UsuńBędę uważać, chociaż nie wiem, czy czasem moja skleroza o tym nie zapomni! ;-)))))
Niefajnie,ale to mogło zdarzyć się wszędzie. Współczuję tych przeżyć i życzę zdrowia jak najszybciej i jak najwięcej. Oj, będziesz miała co wspominać.
OdpowiedzUsuńOtóż, otóż! Podniosłaś mnie na duchu, bo już nawyzywałam siebie samą aż po kokardę!
UsuńA wspomnień przecież i tak mi nikt nie zabierze, jakiekolwiek one są!
Serdeczności ! :-))))
Wrażenia faktycznie niezapomniane..już mogło to kolano poczekać ze dwa dni! Zapalenie kaletki znam z autopsji, pomogły mi leki, trzymam kciuki żebyś i Ty szybko wróciła do formy.
OdpowiedzUsuńTo nie zapalenie, tylko pęknięcie, ale w sumie co to za różnica! Noga do poprawki, i już!
UsuńA kciuki zawsze pomocne! Dziękuję! :-))))
Oooo! To fatalne doświadczenie! Zepsuło Ci końcówkę wycieczki...
OdpowiedzUsuńDbaj o siebie, kochana, i wracaj do zdrowia jak najszybciej! Jakby było za mało puchatego od Magdy, to dodatkową porcję posyłam! :))
Puchate przyjmę zawsze, i w każdej ilości! A teraz to się staram być grzeczną dziewczynką! ;-))))))
UsuńBuziam!
Współczuję takiej przygody podczas wycieczki. Dobrze, że jednak dałaś radę!
OdpowiedzUsuńNio! Człowiek czasem musi dać radę! No, musi, bo się udusi! ;-)
UsuńFusilko kochana :) zdrowiej jak najszybciej. Szczęście w tym nieszczęściu, że nóżka poczekała prawie do końca. Ściskam i ja też wysyłam porcję puchatego. :)
OdpowiedzUsuńJeśli noga potrafi myśleć, to widocznie tak miało być, że ta katastrofa nie zdarzyła się wcześniej! I dobrze! Na przyszłość mam nauczkę, by bardziej dbac o siebie!
UsuńDziękuję za Puchate! Dokładam do woreczka i wysyłam szeroki uśmiech! :-)))))
Szkoda, że tak wyszło ,no,ale poradziłaś sobie i tak super,do toalety itp,teraz wiadomo musisz sobie podreperować.Wszystko się może zdarzyć i niektórych spraw nie da się przewidzieć, życzę dużo zdrówka,niech nóżka dochodzi do siebie.
OdpowiedzUsuńMówią, że co drugi głupi ma szczęście! :-)))))) Wychodzi na to, że do nich nie należę, ale czy to powód do radości?
UsuńPodziekowania dla Ciebie! :-)))) Za wszystko! :-)))
Najlepiej uczyć się na cudzych błędach.
OdpowiedzUsuńMożna i na swoich, byle się jednak uczyć;).
Akuratnie zaczęłam uczyć się na swoich! Bo nir mam innego wyjścia po prostu! To chyba dobrze, co? ;-)
UsuńSerdecznie pozdrawiam! :-))))
Faktycznie wycieczka fantastyczna, ale trudności fatalne. Może chcesz powtórzyć wycieczkę, przynajmniej ostanie fragmenty. W końcu za rok znowu będą wakacje. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńOj nie! Żadnych powtórek! Wbrew pozorom, jestem przesądna! Raczej nie dla mnie wyjazdy grupowe, w których obowiazuje dyscyplina! Pozostanę przy turystyce krajowej, o ile mi nóżeta moje naprawią się!
UsuńSerdeczności!
Fusilko! A to się porobiło! Już widzę tę scenę ciągnięcia Ciebie w stronę toalety... Jak na komedii z Louisem de Funesem. Choć dla Ciebie była to katorga, potem będziesz się śmiała na samo wspomnienie, gdy kolanko dojdzie do ładu samo ze sobą. Zdrówka, Ciepłego (bo się ochłodziło) i Puchatego duuużo wysyłam!!!
OdpowiedzUsuńŚmieję się już teraz do tych wspomnień w bezpiecznej otulinie mego MBD!Zdaję sobie sprawę, że to nie będzie takie proste!
UsuńPożyjom, uwidiom, jak mówią starożytni Indianie! ;-))))
Macham! :-))))
Pzykro mi :( Szkoda, że tak wyszło... porobiło się ale na niektore rzeczy nie mamy wpływu. Szybko wracaj do pełni sił i sprawności <3
OdpowiedzUsuńDziękuję moja Miła! Mam nadzieję, że jednak da się dalej jakoś pożyć!
OdpowiedzUsuń:-))))
Pozdrawiam pięknie! :-)
Nie ma co wybierać się na inny świat - jeszcze spory kawał życia przed Tobą i wiele przyjemnosci a także cudownych wspomień <3 :*
UsuńFuscilo, nie można było przewidzieć takich przykrych wydarzeń. Dobrze, że miałaś pomoc ze strony panów. Mimo wszystko domyślam się jak cierpiałaś i bardzo Ci współczuję. Dobrze, że już jesteś w domu. Musisz oszczędzać nogi i mniej chodzić. Jeśli czujesz się na siłach to do przemieszczania się używaj roweru. Życzę Ci szybkiego dojścia do formy i pamiętaj, że istnieje coś takiego jak pozycja horyzontalna i leżenie do góry brzuchem ;) Przytulam :)
OdpowiedzUsuńNie chodzę na lewej nodze! Przemieszczam sie na parterze MBD przy pomocy balkonika. Dopiero raz użyłam kul, by wejść na pięterko i wrócić, ot tak, w ramach ćwiczeń, bo prawa nóżka do nieba, a lewa do piekła!
UsuńA leżenia do góry brzuchem dopiero wypróbuję!
Rower póki co, nie dla mnie!
Serdeczności wszelakiej życzę!
Maleńka moja, serdecznie współczuję, bardzo, bardzo mi cię żal z powodu bólu, ale również z powodu konieczności rezygnacji ze zwiedzania... Czy na miejscu ma ci kto pomóc? Bo przecież zakupy musisz mieć i możesz potrzebować czegoś z piętra, ugotować coś... Biedactwo! Może tylko zmienię trochę scenariusz: tajna agentka, ranna w wyniku zamachu na jej życie została uratowana przez grupę przypadkowych osób. Osoby dostrzegają znaczenie jej misji i pstanawiają przewieźć ją przez granicę i ukryć w małym domku, w którym bezpiecznie może czekać na specjalny oddział, który ją uratuje przed wrażymi szpiegami... c.d.n
OdpowiedzUsuńMoja Miła! Zakupy robi Córka Wiewiórka! Trawę kosi Synek Muminek! Synowa się pląta, a Zięć w Niemcach!
OdpowiedzUsuńObiady sama sobie gotuję,bo przynajmniej wiem, co jem.
Serdeczności! I o kontynuację opowiadania proszę!
Ciąg dalszy właśnie się toczy - oddział przybył i uratował. I żyli długo i szczęśliwie, bo rana się zagoiła, ale musiał jakiś odłamek pozostać, bo czasem, w niepogodę stara rana daje o sobie znać... c.d.n.?
UsuńAch, Aniu! To prawdziwy pech, żeby nie powiedzieć nieszczęście, taka kontuzja! A wiesz, ja w Carskim Siole też nie byłam, Pałac Katarzyny tylko mijaliśmy z kolejną wycieczką. Byłam w Peterhofie i w Pawłowsku (to pałac i park pomiędzy Carskim Siołem i Peterhofem, muzeum wnętrz).A Rygę musisz jeszcze zobaczyć i z rozpędu jeszcze Tallin :) To piękne miasta. Już samo to miejsce, gdzie zrobiłaś zdjęcie urzeka! Ja Cię podziwiam za tę niegasnącą chęć zobaczenia czegoś ciekawego, nowego. Bo ja już powoli zaczynam mentalnie się wycofywać, bo wygodna się zrobiłam (wracaliśmy autem 9 godzin z przerwami na paliwo, kawkę, WC, obiad), prowadził A., a oboje przyjechaliśmy wymięci. Tak sobie myślę, że starość zacznie się wtedy, gdy nam samym odechce się ruszać z domu, gdy się pogodzimy z tym. Ech, oby nie tylko nam się chciało, ale żebyśmy miały na to jeszcze siły! Dużo, dużo zdrowia dla Ciebie!
OdpowiedzUsuń9 godzin, to pestka! Do Narvy jechaliśmy 22 godz.!!!
UsuńRaczej muszę sie przyzwyczajać do myśli, że tak wyczerpujące wycieczki dla moich kończyn dolnych są niewskazane. Zacznę sie przestawiać na turystykę krajową! Czas zacząć nowy etap, póki mi sie jeszcze chce i metryka goni! :-))))
Pozdrawianki! :-)))))
Ojojoj fusilko, to mialas przygody prawie jak w ksiazkach Joanny Chmielewskiej. Kolana sa strasznie dokuczliwe i jak jedno "sie zepsuje" to drugie musi robic za dwa kolana i tez zaczyna dokuczac. Najgorsze sa schody, trzeba schodzic i wchodzic z pomoca jakiejs laseczki. Zdrowia zycze i sciskam serdecznie i ciesze sie, ze humor Ci dopisuje nawet gdy bol dokucza. Tak trzymaj kochana Aniu! :-)))
OdpowiedzUsuńKristofka
Kristofko! Jak miło Cię widzieć! :-)))
UsuńSąsiadka podrzuciła kule, to sobie trochę potrenowałam na schodach. Póki co, wolę balkonik!
A humor musi być! Lżej się chodzi! :-)))
Serdeczności posyłam!
Kochana, wrażeń to miałaś powyżej ceny.Pięknie się zachował przewodnik i kierowca, wycieczkowicze też.Mam jednak nadzieję że sporo udało Ci się zwiedzić.Teraz szybciutko nogę doprowadzić do stanu używalności bo grzyby chyba będą.
OdpowiedzUsuńGrzyby? Ech! Chyba w tym roku będzie kiepsko z chodzeniem po lesie. Za pasem artroskopia! Potem długa, bo do 6 tygodni rehabilitacja.
UsuńAle nic, pożyjom - uwidiom!
Pozdrawiam! :-)))
Tak się składa że doskonale rozumiem i Ciebie i Twój ból. Wprawdzie mój ból pochodzi ze stopy w której naderwałam sobie ścięgno podeszwowe i w związku z tym uaktywniły się dwie ostrogi w jednej pięcie - ale jest on tak przykry i męczący że lepiej nie mówić. A najgorsze, że nic mi nie pomaga.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię więc serdecznie i ze rozumieniem.
Współczuję Ci bardzo, bardzo! Ja wprawdzie już przyzwyczaiłam się do stałego, ćmiącego bólu w kolanach, ale tego co mnie spotkało w Piterze, nie życzyłabym nikomu!
UsuńŻyczę szybkiej poprawy, chociaż pewnie łatwo nie będzie!
Ciepłe i Puchate podsyłam! :-)
O kochana... ależ się narobiło...
OdpowiedzUsuńWspółczuję serdecznie kontuzji i mam nadzieję, że wszystko wygoi się jak najlepiej i znów będziesz w pełni sił <3
Bardzo budujące jest to, że wszyscy tak pięknie się Tobą zajęli, i przewodnik, kierowca i współtowarzysze wycieczki. Świetnie, gdy człowiek ma szczęście przebywać wśród dobrych, życzliwych osób.
Jeszcze raz życzę zdrowia i trzymam kciuki za szybkie dojście do pełnej sprawności <3
No się narobiło! Może to było też po to, abym trochę odpuściłą? Nie wiem! Pomyslę o tym "kiedyś"! :-))))
OdpowiedzUsuńSerdeczności! :-)))))