środa, 17 sierpnia 2022

KARKONOWSKIE WĘDRÓWKI III

Po poprzednich wypadach we dwójkę, niedzielę spędziliśmy z Brackim oddzielnie.  Według zasady znanej, iż "każdy sobie rzepkę skrobie"! A wszystko przez to, że odmówiłam aby po raz trzeci iść na Szrenicę! Nie ma mowy i już! Jeszcze mi moje kolanka miłe! Bracki poszedł sam, a nawet po sześciu godzinach wrócił, cały happy! A my zrobiłyśmy sobie z Wiolką "babski dzień", czyli lenistwo, wspominki, dobre jedzonko, piweczko, spacerek i na koniec winko! 

W poniedziałek była opcja na Śnieżkę, poprzedzona wypadami do Karpacza oraz Kowar. Zmieniliśmy jednak kolejność, bo nasi sympatyczni Gospodarze zasugerowali, aby Śnieżkę zdobyć kolejką z czeskiego Pecu. Z prostej przyczyny. Po naszej, polskiej stronie, można na tą Górę wjechać kolejką do połowy, natomiast z Czech od dołu na sam szczyt.

Zaczęliśmy od Karpacza, bo ja wprawdzie w świątyni Wang byłam, ale Bracki nie. Od mego ostatniego pobytu mało się zmieniło, no może więcej parkingów, a i opowieść o świątyni płynie z głośników.



Stamtąd jechaliśmy już do Czech, do miasteczka malowniczo położonego w dolinie rzeki Upy. To jeden z największych kompleksów naszych południowych sąsiadów. Na granicy wymieniliśmy sobie nasze złotówki na korony, planowaliśmy bowiem coś zjeść, coś kupić, a najważniejsze mieć na opłatę kolejki na szczyt i powrót ze Śnieżki. Pierwszy parking zajęty, drugi to samo, dopiero na trzecim informują, że można wjechać. Podjeżdżamy w okolice bramek, szukamy info jak zapłacić. Wszystko po czesku, angielsku lub niemiecku. Jacyś Czesi nam pomagają; w ogromnym czymś, co przypomina szafę lokuję mą kartę płatniczą, coś zaszumiało, wyleciał kwit, zapłacone. Wsiadamy do autka, podjeżdżamy pod bramki, naciśnięcie guzika i wjeżdżamy na parking, odbierając także kwit. Potem powolny spacer do stacji kolejki, i fruwamy na Śnieżkę. Widoki bajeczne! 








Szkoda, że pogoda zaczęła kaprysić, więc po przeszło godzinie wracamy w dół. Żołądki dopominają się jedzenia i picia, ale to planujemy już na granicy, więc wsiadamy do autka, podjeżdżamy do bramki, a ta nas nie chce wypuścić. Info jest takie, że nie mamy zapłacone. No jak, skoro mamy, bo kwit nas informuje, że zapłaciliśmy za cały dzień! Zaczyna się nerwówka. Szukamy obsługi parkingu, Nadaremnie, ani na naszym, ani na dwóch poprzednich nikogo nie ma - wszystkie pełne, nie trzeba pilnować! A my wrrrrr!!!! Po godzinie dalej nic nie wiemy, języków nie znamy, czyste wariactwo. Podchodzimy do ogromnego hotelu, może tam ktoś po naszemu gada? Też nie. Brat już prawie na zawał chce schodzić, jaśniste używa takie, że strach się bać, a mnie w tym momencie, zupełnie nie wiem dlaczego, włączył się Louis de Funes, który zawsze twierdził, iż jak się ma kłopoty, należy szukać pomocy na policji!!!! Brat uznał chyba, że zwariowałam, bo nadal się pienił, za to pani recepcjonistka, gdy poprosiłam, wskazała kierunek, w którym należy iść, by znaleźć posterunek. Do przejścia było prawie 2 km. Co robić? Człapaliśmy chyba godzinę, ale się udało. Zadziwienie policjanta i policjantki na posterunku było przeogromne. Wysłuchali, zadzwonili do kogoś, kto mówi po polsku, a za 5 minut zjawiła się Szefowa parkingowych. Niezbyt nam początkowo uwierzyła, ale zabrała nas do swego samochodu, podjechaliśmy na nasz parking, i...... ze cztery razy próbowała swym sprzętem nam otworzyć bramkę, co jej się w końcu udało. Okazało się, że my zabraliśmy się od d..y strony, bo wpierw trzeba było wjechać na parking, pobrać bilet, a zapłacić przy powrocie. Zrobiliśmy odwrotnie i cała elektronika zgłupiała! Nauka na przyszłość!!!
Wracamy zatem do kraju, i na osłodę oraz poprawę humoru, decydujemy się jednak wracać przez Kowary i zwiedzić Muzeum Sentymentów. Po takiej nerwówce, należy się nam jak przysłowiowa "psu miska" ! Zapraszam! Poprawa humoru gwarantowana, a i przypomnienie sobie młodości zawsze jak znalazł!












Wieczorem powoli pakujemy się, ostatnia kolacja, ostatnie rozmowy. Rano, a było to we wtorek powrót w nasze strony. Ale nie tak natychmiast! Jeszcze zaplanowana wcześniej Świdnica, czego jak oka w głowie pilnuje Bracki!
Wpierw KOŚCIÓŁ POKOJU !!!











"Jeden z zaledwie trzech obiektów Dolnego Śląska wpisanych na listę UNESCO liczy sobie ponad 360 lat. Na mocy pokoju westfalskiego ewangelicy mogli wznieść świątynię, ale w rok, za miastem, i tylko z drewna, gliny i słomy. Z czasem jej otoczenie zamieniło się w luterańską enklawę, na którą składają się obiekty z XVII i XVIII wieku oraz cmentarz i zabytkowy starodrzew. Wyjątkowość tego miejsca sprawiła, że nie tylko znajduje się na prestiżowej Liście Światowego Dziedzictwa Kulturowego. Największy barokowy, drewniany Kościół w Europie, decyzją Prezydenta RP został uznany za pomnik historii"

Oczywiście, jeszcze nam mało! Idziemy na piękny Świdnicki Rynek. Po drodze mijamy Lema,


a potem zasiadamy pod parasolami, jemy szarlotkę z lodami, na koniec robiąc co ładniejszym kamieniczkom zdjęcia! Koniec sześciodniówki!



Jeszcze tylko dojechać do Grajdołka, zostawić tam Brata, a samej biorę azymut na moje jezioro, nad które dojechałam szczęśliwie, z jedną tylko małą pomyłką! Ale to wina dżipiesa była, nie moja! :-)))




28 komentarzy:

  1. Ło Matko i córko ale masz kondycję, schronisko albo kawiarenka na Śnieżce takie same jak w latach 70 tych.Kurde, po tych łańcuchach to nic przyjemnego szarpać do góry.Wspanialy czas ,piękne fotki.Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Karpacz jest piękny. Nie byłam w nim, to fakt, ale za to zachwycam się zdjęciami z pobytu w nim zamieszczanych przez innych bloggerów. Piękny ten Kościół Pokoju. A i Muzeum Sentymentów prezentuje się bardzo ciekawie. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Karpaczu tylko zaliczyliśmy WANG, całość za to kilka lat temu, jeszcze z Małżem! Świdnicki kościół to rzeczywiście perełka! A sentymentów nigdy dość! Macham!

      Usuń
  3. Muzeum sentymentów zachwycilo mnie, byc moze jeszcze zawitam w tamte rejony, to nie odpuszcze! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba najwięcej zdjęć zrobiłam z tego muzeum! A co, w końcu to nasza młodość!
      Serdeczności posyłam!

      Usuń
  4. Szacunek wielki za taką wspaniała wyprawę. Tyle wspaniałym obiektów i fajnych wydarzeń.
    Będziesz miała co wspominać!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie! Gdyby nie pomóc Brata, kto wie, czy by się udało.
      A wspomnienia - fajna rzecz! Nikt ich nam nie odbierze!
      Pozdrawiam pięknie!

      Usuń
  5. Podziwiam Cie Fusilko za gęsi na takie wypady i dobrze ,że radzisz sobie lepiej niż niejedna młódka,pooglądałam wszystko i wycieczkę zaliczyłam. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aleś mi pokadziła! 🙂 Niestety, muszę się spieszyć - zegar tyka coraz głośniej!
      Uśmiecham się do Ciebie!😊

      Usuń
  6. Haha ale wyszło!! ,miało być chęci,słownik mnie zaskakuje,pomocnik jeden.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skądś to znam! Nie przejmuj się - normalka! Buziam!

      Usuń
  7. Te gpsy potrafią wyprowadzić w pole! Ale grunt, że dotarłaś szczęśliwie 🙂 Wycieczka jak zawsze wspaniała, dopiero co w Karkonoszach byłam, ale dzięki Tobie zobaczyłam więcej :) Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wartałoby jeszcze kiedyś tam wrócić, ale tyle jeszcze miejsc do zwiedzania w naszym pięknym jeszcze Kraju! Życia nie starczy!

      Usuń
  8. No i.masz, taki fajny komentarz I nie ma.Fotki cudowne, na Śniezke wchodziłam tymi łańcuchami ,nic przyjemnego ,kawiarnia na Śniezce taka sama jak w latach 70 tych.Jesu, Ty masz jednak kondycję.Piekna rodzinna podróż.Buziole.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Śnieżkę wjazd i zjazd był kolejką, inaczej by mnie tam nie było! Kawiarnia i owszem, ale ceny? Nie dla emeryckiej kieszeni. A kondycja siada. Wiek niestety nie ten! Zatem nadrabiam na zapas, bo zegar tyka!
      Serdeczności posyłam!

      Usuń
  9. Kościół Pokoju robi wrażenie , wiem coś o tym. Muzeum sentymentu... Na takiej maszynie do pisania uczyłam się pisać na maszynie , a łóżeczko parę pokoleń maluchów u moich kuzynek przetrzymało. I jeszcze parę innych drobiazgów by się znalazło. Ktoś miał super pomysł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego muzeum to chyba wszystko sfociłam! Będzie co wspominać w długie zimowe wieczory!
      Kościół Pokoju powala wprost.Człowiek czuje się w nim mały, malutki, mniejszy jak mrówka robotnica@

      Usuń
  10. Niesamowite przygody, przepiękne obiekty! Świątynię Wang jeszcze mam pod powiekami, choć tyle już lat minęło... Świetna wycieczka!
    p.s. Gołąbek pofrunął. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słonko! Gołąbka odbiorę jak wrócę że Stolicy. Jeszcze 2 godziny z niewielkim okładem będę słuchać Boczellego!
      Pozdro dla Ciebie I Pana P.!

      Usuń
  11. Fusilko miła, taka wyprawa wymaga kondycji nie lada. Gratulacje i uznanie dla kolanek😀 Przeżycie na przejściu rozbawily mnie, ale tylko dlatego, że wszystko dobrze się skończyło, na miejscu chyba bym umarła z nerwów 😥
    Uściski mooocne😀😀😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak po prawdzie, to więcej jeździłam niż chodziłam! 😉
      Do tej pory, jak sobie pomyślę, że mogliśmy tam czekać niewiadomo jak długo, to mnie włosy stają dęba!

      Usuń
  12. Piękna wycieczka i fotorelacja. Bo też okolica ciekawa. W Karpaczu byłam,
    na Śnieżce jeszcze nie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widoki ze Śnieżki są powalające! Gdyby nie dość spory wiatr, siedziałabym pewnie do popołudnia! A Karpacz już kiedyś zwiedzałam ze Ślubnym! Ech! To se ne wrati!
      Serdeczności ślę!

      Usuń
  13. Wycieczka z przygodami, takie są najlepsze, potem dużo wspomnień zostaje. :) Chciałabym tam pojechać, parę dni temu gadałam o tym miejscu z bratem. Nie wiedziałam o tym muzeum, fajowe jest, chętnie odwiedzę. Śnieżka mi się marzy, wlazłabym tam, zasapana, ale chciałabym. Kocham czytać, że mimo że komuś coś dokucza, to stara się czerpać radość, ile się da, jesteś cudowna!!!!!! Niech kolanko już nie dokucza, niech jest coraz to lepsze. Pięknego dnia Ci życzę, przytulam sercem. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Śnieżkę można wjechać kolejką ze strony czeskiej, a potem wrócić na autonogach na stronę polską! Mniej się zasapiesz! :-)))))
      Kolanko mnie słucha w miarę, w miarę, więc korzystam z okazji! :-))))) Buziaki ślę! :-)

      Usuń
  14. Nadal podążam za Tobą i podziwiam piękne widoki, które serwujesz. :)
    W tym muzeum znalazłam przedmioty, z którymi sama się zetknęłam w przeszłości i powspominałam sobie. :)
    Wycieczka bez przygód, nie byłaby tak zapamiętana jak z przygodami. :)
    Najważniejsze nie tracić przy tym humoru i nie dać ponieść się nerwom.
    No i jeszcze kolanko łaskawie pozwala na wędrówki, to też istotne. :)
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, mieliśmy wspaniałą zabawę z Brackim! Tyle wspomnień, które się przypomniały! To muzeum jest genialne! Warto je odwiedzić dla sentymentu do lat młodości zwłaszcza!
      Serdeczności!

      Usuń