Jestem jak wiecie, leniuchem! I jak mogę sobie odpuszczać to i owo, robię to bez żadnych wyrzutów sumienia! Tym razem padło na salon. Sprzątnęłam, i owszem, ale o dekoracji świątecznej nawet nie chciało mi się myśleć! Zimno nań nawet przy włączonym kaloryferze, bo wielki, nie będę się umartwiać! Ważna dla mnie była "górka"! I wszystko nań przeniosłam, czyli zagospodarowałam tu i tam karteczki świąteczne, stare ozdoby, nowsze ozdoby, a nawet zazdrostki , które kiedyś zawsze tylko na dolnych oknach były wieszane!
Świętowałam u Córki-Wiewiórki. Nie napracowałam się przed tym, bo co to za praca wykonać tylko pasztet - a wyszedł mniamuśnie bardzo, bardzo - i mazurek coroczny, niewiarygodnie słodki! Jedzonko było bardzo smaczne, co nie tylko ja orzekłam, ale i Synek-Muminek. Potem słodkości i przepyszny ajerkoniak córczyny! Późnym popołudniem wróciłam we własne pielesze! Porobiłam parę ćwiczeń, bo przecież to ważne, i nie wolno odpuszczać, a potem powędrowałam grzecznie do łóżeczka, i po godzinie spanka obudziłam się z niewiarygodną zgagą! Czegoś takiego nie doświadczałam chyba wcale, a paliło mnie w trzewiach, jakbym tam ognisko miała, "cy cóś"! Masakra jakaś! I doszłam do wniosku, że to wina Córki! Bo przygotowała tyle pysznych mięsnych pyszności, a ja przecież od przeszło roku z mięsem mam mało wspólnego, o kiełbaskach nie wspominając! I gdyby nie mleko, które miałam w lodówce, nie wiem, czym by się to wszystko skończyło! Dotrwałam do rana, ale potem cały dzionek spędziłam w pościeli, oczywiście co jakiś czas raczyłam się mleczkiem! W sumie? Było nieźle, bo czemu nie? I nawet Córcia nie miała wyrzutów sumienia! Usłyszałam tylko małe co nieco, że przesada, bo nie tylko jedzeniowo niezbyt teges, ale na wizus - starość postępująca! Tu mi podniosła ciśnienie, ale co się będę martwić, ja się sobie podobam, i tyle!
A potem , jak zawsze! Co kilka dni Pan Fizjo mnie maltretuje! Ostatnio zgłosił , że za bardzo się przywiązałam do kuli, i sugerował, bym o niej zapomniała. Co było robić? Spróbowałam, i nie było tak źle! Nawet powiem, że bardzo dobrze. Bo dzisiaj na ten przykład, po raz pierwszy odrzuciłam wszystkie przyrządy, i podreptałam prawie 3 kilosy .
Nie powiem, że było super, ale dałam radę. Dopiero na końcówce, przy schodzeniu z górki, było nieciekawie. Tak jak później na niezbyt długim odcinku pochylonego chodnika! Ale reszta to już betka była! Bo nawet mnie nic nie bolało, ale jakiś tam dyskomfort jednak był! W ciutkim procencie!
A za chwil parę dostałam na zapęd, i zabrałam się za porządek w domku gospodarczym. Poszło jak z płatka! Dziwoty zatem żadnej nie ma, skoro jestem pełna podziwu dla moich kończyn, i dla samej siebie, of course!
Zapomniałabym! Udało mi się dodzwonić do szpitala, w którym mam mieć rehabilitacje! Info dostałam takie, że najprawdopodobniej zostanę poinformowana o przyjeździe do nich na koniec kwietnia, albo w maju! Super, nie!!!??? To będzie bardzo ciekawe doświadczenie jak mniemam! Hi,hi,hi!
A teraz muszę zająć się blizną, czyli tak jak zawsze, dwa razy dziennie wykonać masaż, a potem potraktować maścią z drobinkami złota! To najbardziej pilnowana przeze mnie sprawa, ale jest efekt, coraz bardziej jej nie widać! Blizny of course!
Śliczne te Twoje ozdoby wielkanocne. Bardzo mi się podobają. Ja akurat dziś pochowałam do kartonu nasze.
OdpowiedzUsuńA co to znaczy starość postępująca? Starzejemy się cały czas, dzień po dniu, od dnia urodzenia.
A na zgagę polecam przegryźć migdały.
Ano tak jak piszesz! Co dzień nas mniej! O migdałach nie wiedziałam, zapisuję ku pamięci!
UsuńPozdrawiam pieknie!
Nie wiem, czy 3 kilosy to nie za długi spacer jak na początkową fazę, ale ja zawsze lubię trochę pogderać... ;(
OdpowiedzUsuńZdróweńka całe mnóstwo! :))
Spacer był udany, i o to chodzi właśnie: brak reakcji bólowych! Gderać też czasami lubię, zatem nie jestem w tym osamotniona! ;-)))
Usuńajerkoniak, słodkie, pieczyste i pasztet równa się zgaga, oczywiste w pewnym wieku jakbys o tym nie wiedziała, ozdoby piekne choć trochę pstrokate ale rozweselaja przynajmniej szare dni przedwieośnia. Maria
OdpowiedzUsuńNo wyobraź sobie, że nie wiedziałam! Taka siurpryza!
UsuńWielkanoc dla mnie, to Wiosna i jej kolory, dlatego ozdoby takież!
Macham!
Wpadłaś w szał dekoracyjny , czasami też tak mam, wytargam tego na maximum.Z jedzonkiem to różnie bywa, cóż zdarza się.Ty to masz werwe, po spacerze jeszcze gospodarczy posprzątać.Ciekawe gdzie pojedziesz na rehabilitację? Ta zazdrostka jajcowa pomysłowa.To teraz skakaj bez berła, wszystkiego dobrego Fuscilko.Buziaczki.
OdpowiedzUsuńZazdrostka zielona do tej pory była na małym oknie w salonie, biała zaś w kuchni! Scedowałam cuzammen, bo czemu nie? A jadę tam, gdzie robiono mi operację!
UsuńBuziolam!
Wszystko pięknie, smacznie tylko nie forsuj się za bardzo tak od razu! Chociaż kijki bierz jak się wybierasz na kilka km, zawsze podratujesz nożynę, bo jak przesadzisz to znowu będziesz cierpieć. No! Pogadałam 😃 Śliczne te dekoracyjne drobiazgi zrobiłaś😃
OdpowiedzUsuńBuziaki wiosenne!!!!
Niestety, z kijkami mi nie po drodze, przynajmniej teraz! Ważne jest, aby noga sama chodziła, bez dodatkowych sprzętów! Ale po spokojności, dojdzie do siebie, ma jeszcze na to niecałe 3 miesiące!
UsuńDekoracji mam całkiem sporo, a i Córka Z Synową twierdzą, że za dużo! Kłopot, co nie? :-))))
Jakie leniuchowanie, skoro tyle narobiłaś! A zgaga? Na szczęcie było mleko i pomogło. Pewnie wyciągnęłaś wnioski :) Piękne rękodzieła :) Uściski!
OdpowiedzUsuńOj tam, oj tam, wcale się nie narobiłam!
UsuńWnioski wyciągnięte, jak zwykle, gdy coś nie idzie jak należy! :-)))) Buziolam!
Fuscilko, śliczne Twoje ozdoby Wielkanocne. Nie za szybko robisz te kilometry? No, ale chyba Pan Fizjo Cię tak dopinguje. Sama czujesz na jaki wysiłek możesz sobie pozwolić. W każdym razie życzę szybkiego dojścia do formy. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWszystko jest w odpowiednim tempie, chociaż czasem trzeba się powściągać! Jest naprawdę dobrze, o oby tak dalej!
UsuńSerdeczności ślę!
Fuscilko - masz talent w paluszkach :-))
OdpowiedzUsuńA spacery są dobre na wszystko.... ale tak po troszeczku codziennie coraz więcej...
:-)
Nie wiem czy to talent, bo dopiero od siedmiu lat szydełkuję. Ale w necie jest tyle możliwości nauki, że skorzystałam, i okazało się, iż całkiem, całkiem mi to idzie!
UsuńSpacery to teraz moja największa przyjemność!
Pozdrawiam!
Kochana , wszystko można o Tobie powiedzieć , ale nie to, że jesteś leniuchem ! Przecież Ty tryskasz energią! Pięknie tam u Ciebie.Już nie mogę się doczekać wyjazdu.
OdpowiedzUsuńJestem leniuchem, jestem! Ale czasem wzbiera we mnie energia i zaczyna się wariactwo, które jednak nie trwa długo!
UsuńMam nadzieję, że ten Wasz wyjazd nie będzie w maju, bo będą przez 3 tygodnie rehabilitowana w szpitalu!
Nie nagotowałaś się ale przynajmniej pięknie przystroiłaś mieszkanie.
OdpowiedzUsuńA z tymi spacerami to znowu zaczynasz trochę kozakować, nie przesadź, bo jak cię wezwą na tę szpitalną rehabilitację, a Ty będziesz nadwyrężona, to co zrobisz?;)))
Będziesz skikać na rehabie?;)))
Trzymaj się zdrowo:).
Ale sama wiesz najlepiej, co robisz
Przystroiłam tylko górny pokój, w którym na czas zimowo-przedwiosenny okupuję! Spacery to wieczna zagwozdka, raz jest super, a raz belejak! Cóż robić? Pomysłu brak, pozostaje nadzieja, że mnie ustawią do pionu ci, którzy będą na rehabilitacji poszpitalnej mnie stawiali do pionu! :-))))
UsuńBędę! trzymać się, oczywiście!
Pozdrawianki serdeczne i nieśmiały głask dla Meli!
Przystrojenie bardzo mi się podoba. :)
OdpowiedzUsuńMoja droga nie szalej z tymi kilometrami, nie żebym zabraniała, bo tego nie mogę, ale nie chciałabym, abyś przeholowała.
Piękne widoki. :)
Pozdrawiam ciepło.
Nie szaleję! Jeśli mogę idę w miarę szybko, jeśli nie, to nóżka za nóżką!!! Mój pan Fizjo jest w tym względzie bardzo akuratny!
UsuńMacham wesoło!