Czerwiec ma tyle barw, ile kwiatów, którymi zakwita! Najpiękniej pachnące, to wiadomo - dzika róża! Jako konfitura do pączków - nie do zastąpienia!
A ja mam kilka poletek! I pośrodku mojej nadjeziorno-turystycznej wioski, i na obrzeżu łąki, na samym końcu wioski, a także kilka kilometrów dalej przez las, i już można się zanurzać w głębinach różanych krzewów, gdyby oczywiście były bez kolców! Ale są, i należy nieźle się gimnastykować, a także mieć odpowiedni ubiór, by nie wrócić w domowe pielesze mocno pokłutym! Ale co roku próbuję, i zbiory są całkiem, całkiem!
A potem należy te różane płatki przebrać, opłukać szybciutko, a potem się je smaży! Z odrobiną wody i cukru! Powolutku, od czasu do czasu mieszając, aż doprowadzi się je do odpowiedniej konsystencji .
Wtedy pakuję tą różaną masę w słoiczki. Na wierzch kładę krążek papieru pergaminowego nasączony spirytusem salicylowym, zakręcam i odwracam do góry nogami do przestygnięcia.
Czasem dam za dużo wody i nie chce mi się czekać do prawie całkowitego jej odparowania, więc podbieram ten syrop do słoiczka, i mam małmazję do lodów, albo do nasączenia biszkoptu, itd.
W tym roku, po raz pierwszy nazbierałam tyle płatków, w kolorze różowym, blado różowym i białym, że sporządziłam nastaw do nalewki różanej!
Dopiero za 3 miesiące ją będę odcedzać, a potem co najmniej 3/4 roku należy czekać na spróbowanie!
A co tam! Mogę czekać! Po drodze przecież będą, tak jak w roku ubiegłym, nalewka pomarańczowa na święta zimowe, i bakaliowa na wiosenne!
Przy okazji, okazało się, że chyba zaburzyłam rytm kwitnienia dzikiej róży. Kiedy zaczynałam zbierać jej płatki w samym centrum wsi, wszystkie kwiaty były różowe. Po dwóch latach, zaczęły pokazywać się bladoróżowe, po kolejnym roku całkiem białe. Główna różnica to nie tylko inne zabarwienie , ale także mniej intensywny zapach! Coś mi tam w głowisi świtało, że być może naruszyłam jakieś prawo genetyki! Więc w tym roku z głównego poletka zbierałam białe płatki do nalewki, różowe w mniejszej ilości z poletka łąkowego, gdzie tylko w małym zakresie są róże białe, i dobrałam niezłą ilość z poletka dochodzącego do dawnego obozowiska harcerskiego! Czyli wprowadziłam tak zwany płodozmian! :-)))
W międzyczasie byłam u mego flebologa! Zaczęły mi strasznie dokuczać, zwłaszcza w nocy, rwące bóle nóg, które jako "lejek" uznałam za coś bardzo niedobrego! I dostałam niezły paternoster! Gdyż ponieważ-albowiem przyznałam się, iż uległam podszeptom Córki-Wiewiórki i pewnego dnia wystawiłam moje kolanka na słońce. A następnego dnia byłam w skowronkach, bo mnie nic nie bolało przez cały dzionek, a to, że tu i ówdzie były wybroczyny, to pikuś według mnie był! No i mam teraz zakaz opalania się! To nic, że zdarzyło mi się to opalanie po raz pierwszy po latach, ale nie wolno, i basta! Tak że ten... wicie, rozumicie! :-)))))
Aby jednak coś pozytywnego napisać, to zdarzyło mi się podglądać zaloty pleszek. To takie niewielkie ptaszki, z których pani jest buro-szara, a brzuszek ma brązowy, natomiast pan jest prawie cały czarny, z małymi policzkami białymi. Akurat było u mnie po koszeniu trawy, a pan pleszka buszował w poszukiwaniu robaczków. Pani pleszkowa spokojnie przechadzała się po krawędzi tarasu. Gdy Pan ją zoczył, podfrunął, Pani otworzyła dziobek, w który Pan wrzucił robaczka. I tak kilka razy! Nie mam zdjęcia, ale nie było możliwości jego zrobienia, bo wszystko działo się w odległości około 1.5 metra ode mnie. Ja "lukałam" zza szyb, a Państwo Pleszkowie sobie dogadzało!
Niezły ornitoolog się zrobił z Ciebie 🙂 Podziwiam za te różane cudeńka i pyszności, jesteś wielka Fusilko! Ciekawe co się z tymi kolorami płatków porobiło, jakaś dziwna sprawa. Dopiero za rok się okaże jakiego koloru kwiaty będą po Twoich "płodozmianach".
OdpowiedzUsuńUważaj na słońce, nie ma żartów choć żal opalania. Za to rowerkiem śmigać możesz ile sił 😃
Aneczko! Żaden ornitolog! Gdzieś tam w zakamarkach podświadomości tkwi to moje studiowanie przyrody na UMK, które po pewnym czasie wróciło do korzeni. Czyli do chemika, który został biochemikiem! Dla zasady i własnej przyjemności!
UsuńSmakowitości szykujesz na zimę. :)
OdpowiedzUsuńCiekawe, co za rok pokażą róże? :)
Ptaszki mogą zająć całkowicie uwagę swoimi postępkami. :)
Pozdrawiam ciepło.
No wiesz! Kiedyś pracowite panie domu bardzo się starały, aby zapełnić spiżarkę tak, by dotrwała część do przednówka! Teraz już inne czasy, ale dlaczego nie "bawić" się w dobrą gospodynię chociażby dla siebie samej?
OdpowiedzUsuńOdpozdrawiam pięknie! :-)))
Poczułam zapach i smak Twoich delicji ;) Będą pyszne pączusie ;)
OdpowiedzUsuńPtaszki niby o małym rozumku, a proszę, wiedzą jak się zalecać ;)
Ja ostatnio też na balkonie wystawiłam swoje białe nogi, a żyłek u mnie cała masa. Będę ostrożna. Pozdrawiam :)
No będą! Progenitura tylko takie uznaje! Ptaszki czasem mają bardziej wyszukane zaloty niż my! Mozesz opalac się zatem od góry do podbrzusza!🙂
UsuńMoja babcia robiła konfitury z róży, przypomniałas mi, u nas teraz mąż się specjalizuje, ja tylko degustuję, z przyjemnością :)
OdpowiedzUsuńSłońce nie zawsze nam słuzy, ja od lat unikam, bo mam alergię, a teraz ponoć po szczepieniach trzeba uważac jeszcze bardziej.
Też unikam słońca od bardzo dawna! Ale czasem coś kusi!
UsuńPozdrawiam pięknie!
To jest tak: na kolanka najlepsze byłoby wygrzewanie w słońcu, ale na żyłki to niewskazane.
OdpowiedzUsuńTo chyba należy kolanka odkręcić i rzucić na słońce, a z resztą pozostać w cieniu... 😜
Tylko niestety nie da się odkroić kończyn!
OdpowiedzUsuńNawet nie próbuję! Serdeczności!!!
Czy Ty na konfiturę dałaś spirytus sal8cylowy? Czy zwykły? Dziwne z tymi płatkami.Znajoma co roku wszystkie płatki zrywa i nic się nie dzieje ,krzaki ma w ogrodzie.Z opalaniem ostrożnie.Pozdrawiam upalnie uff..jak gorąco.
OdpowiedzUsuńTo stara bardzo metoda, aby na bardzo gorący twór roślinny położyć papierek nasączony spirytusem salicylowym. Sprawdza się zawsze, także przy dżemach, i różnistych przetworach!
UsuńAle spirytus salicylowy ma specyficzny zapach, nie przechodzi na przetwory ?
UsuńNie, zupełnie bezpiecznie można używać i ma się 100% pewność, że przetwory nie zepsują się! Tego nauczył mnie dawno temu mój Tata!
UsuńDziękuję.😀❤
UsuńCała przyjemność po mojej stronie!🙂🙂🙂
UsuńA, tego nie wiedziałam. Kiedyś wypróbuje. Dziękuję
UsuńNie ma sprawy! Polecam! :-)))))
UsuńJa się do soku z kwiatów chyćki przymierzam .ale po namyśle odpuszczam , za duży bałagan w domu mam przez to malowanie. Niby do poniedziałku więc może jeszcze się załapię . Uważaj na te swoje kolanka !
OdpowiedzUsuńNie znałam takiej nazwy! No, ale ja nie Poznanianka! 🙂
UsuńNa kolanka uważam, ale i tak młodsze nie będą!
Uwielbiam różane konfitury i różany likier. My zbieramy tylko owoce i raczymy się przez zimę herbatką.
OdpowiedzUsuńZapachniały, Fusilko, Twoje przetwory.
Zdróweczka życzę i ślę serdeczności 😘
Progenitura nie jada innych pączków niż moje, z różaną konfiturą! Ale likieru nie smakowałam. Muszę poszperać w internetach!
UsuńPozdrawianki serdeczne!
Mam taką cichą nadzieję, że dasz na spróbowanie tej różanej konfiturki :) Szkoda opalania, ale skoro mają być nieprzyjemności to faktycznie lepiej unikać. Zdrowia dla Ciebie i pozdrawianki :)
OdpowiedzUsuńJasne, że dam!
UsuńA opalać się nie lubię i bardzo rzadko to robię. Miałam "nosa", że podpytałam lekarza!
Macham!
Wspaniale opisałaś swoje miejsce, toż rozmarzyłam się na całego. Im żem starsza, tym bardziej ciągnie mnie do tak klimatycznych, spokojnych miejsc. Jutro przyjadę, szykuj się. hahahaha :D Zjadłabym taką różaną konfiturę...ciekawe jak smakuje, taka domowa...no pewnie suuupcio. Zaloty mnie rozbawiły, robaczki mnie niestety przerażają. Total fobia, jak tylko widzę te obślizgłe robaczki... uciekam i się drę...hahaha Nie wiem czemu, ale mam tak od dziecka. Pozdrawiam cieplutko, padając z ciepła, a że jestem po pracy, to padam podwójnie i nie wiem, cóż ja Ci to piszę. Uściski wielkie. :))))))
OdpowiedzUsuńU mnie goście zawsze mile widziani, nawet na degustację!😀
OdpowiedzUsuńA robaczki w trawie prócz pełzających są także skrzydlate. Nimi właśnie częstował swą panią jej admirator!
Przytulasy posyłam!
Opalaniu mówimy: NIE! Dobrze, że spytałaś lekarza, bo większej biedy mogłaś sobie napytać.
OdpowiedzUsuńA pleszkami mnie rozczarowałaś. Myślałam, że to konkretne zaloty były a tu tylko dokarmianie...🤣
Buziaki😘😘😘
Ja się od wielu lat nie opalam! Ale żyj wśród opalających się namiętnie, to jesteś nietakajaknależy! Stygmatyzm to się nazywa, czy cóś! Moje dwie Koleżusie, z którymi byłam nad morzem, prawie mnie zamordowały, że nie chcę się opalać. Tom wytrzyma dnia pewnego 3 godziny, a potem zaproponowałam, by mordowały, bo nie dam rady więcej! Starsze Dziecko mnie podpuściło. I gdyby nie rozmowa na najmłodszym Bratem, to bym w niewiedzy nadal tkwiła. Doktor się śmiał na początku, ale potem stwierdził, co stwierdził! Natomiast moja Córka-Wiewiórka dzisiaj dała podpowiedź: weź se matka zasłoń uda i podudzia chustkami, a kolanka miej na widoku słonecznym! I co powiesz? Dostałam kociokwiku!
OdpowiedzUsuńCórka prawidłowo myśli, niemniej - z tym słoneczkiem to bądź ostrożna! 😍
UsuńJestem jestem! Siedzę w domu, bo taki upał to nie dla mnie!
UsuńChłodniejszego weekendu życzę!
Powaliłaś mnie tą nalewką z płatków a kolana... Absolutnie! Mam za ogrodzeniem dość dużą, nazbieram i zrobię!
OdpowiedzUsuńA róże w ogrodzie kochamy!
Ściskam :*
No to do roboty! Bardzo przyjemnej zresztą!
UsuńWiem, że kochasz róże, ale te polne też wartę zachodu!
Pozdrawiam serdecznie!🙂
ja tez bym chciala miec te rozane cudownosci :) nie umiem ale moze pogooglam to sie czego dowiem, moze tez sobie cos rozanego zrobie :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, co chciałabyś zrobić? Mogę Ci podać przepis i na konfiturę, i na nalewkę oraz likier różany!
Usuń