Od wielu lat, zawsze na tłusty czwartek robię pączki według przepisu mojej Cioci Ireny. Uczył ją z kolei, dawno temu Wujek Leopold, cukiernik w mieście, w którym do niedawna mieszkałam! Receptura więc stara, ale zacna. Pączki, gdy już nauczyłam się wszystkich tajników, zawsze wychodziły nad podziw, a ci, którzy je jedli zawsze mówili, że to niebo w gębie! Do czasu!
Nie wiem, co za licho mnie podkusiło! Od początki zanosiło się na katastrofę! Po pierwsze primo, na oczy mi coś "padło", bo zamiast do podgrzanej mąki dodać rozczyn drożdżowy z pół szklanki mleka, to ja dałam pół litra. Jak zaczęło rosnąć, to dopiero sobie uświadomiłam, że coś jest nie teges. No nic, wyrzuciłam toto, i okazało się, że mleka w lodówce nie ma. Wsiadłam w autko, i fruuuu do sklepu. Zaczynam od początku. Ok! Mąka przesiana, podgrzana, rozczyn w ilości jak należy dodany, zabrałam się za resztę, czyli przygotowanie pozostałych składników i podgrzewanie smalcu. Okazało się, że kupiłam za mało! No to w internecie szukam info, czy można zmieszać z olejem. Można, w proporcji 2 do 1, czyli odetchnęłam. Ale przy okazji przeczytałam, że aby się pączki nie przypalały, dobrze dodać do zimnego oleju mały kieliszek octu. Oczywiście dolałam i zmieszałam ze smalcem odrobinę, a po chwili ........ "jazda"! Jak zaczęło się w garze wszystko bulgotać, strzelać i kipieć, to dziw, że udało się gar z gazu odstawić do zlewu, a potem wynieść na taras, aby toto stężało! Smalcu i oleju już na stanie nie było, zatem.... znowu wsiadam w autko, jadę do sklepu, a po drodze zaklinam wszystkie świętości, aby tylko ten smalec był! Na całe szczęście był, i już nie "cudowałam", tylko robiłam wszystko tak, jak mówił przepis! Czyli normalka, zmieszanie rozczynu z mąką i masą jajeczną, potem długie wyrabianie ( ech, jakby mi się Ślubny przydał, który zawsze tą pracę wykonywał :-((( ! ), dodanie masła z oliwą, znowu mieszanie, wałkowanie, dzielenie na części i nadziewanie konfiturą z płatków róż! Odczekanie aż pączki wyrosną i smażenie, potem tylko oblanie lukrem i posypanie smażoną w cukrze skórką pomarańczową! Udało się, i gdy przyszła Progenitura, to łykałam pochwały, jak zwykle co roku, jak gęś kluski!
A oleju z octem i smalcu z olejem okraszonym octem nie wyrzuciłam. Jak się wszystko schłodziło, część wsadziłam w lodówkę, a dzisiaj z części porobiłam kulki dla ptaszków. Oczywiście, musiałam pojechać do sklepu aby kupić kaszę, połówki grochu, płatki owsiane i łuskane orzechy! Nie miałam siatki po cytrusach, ale znalazłam wśród "przydasi" dość szerokie, sztuczne szarfy z bukietów, które czasem dostaję. Przydały się jak znalazł! Do końca zimy smalcooleju wystarczy do podkarmiania skrzydlatych braci mniejszych!
Zatem jeszcze trochę zimowych zdjęć! Nie wiadomo wszak, jak zima długo jeszcze potrzyma!
O matulu, toś miała perypetie pączkowe, masz cierpliwość bo mnie by chyba jasny ciasny trafił, ja pączki zawsze wyrabiam mikserem . Obrazki zimowe prześliczne, pozdrawiam też pączkowo.
OdpowiedzUsuńDla mej Cioci, wyrabianie ciasta drożdżowego mikserem to byłaby czysta profanacja! Ja ubijam ciasto tłuczkiem, jak wymaga jej przepis, i już ! W końcu raz do roku można się natrudzić, zwłaszcza wtedy, gdy efekt jest jak należy! :-))))
UsuńMacham wesoło! :-))))
Z przebojami, ale ostatecznie Rodzinka chwaliła i to jest najważniejsze. :)
OdpowiedzUsuńTy natomiast będziesz miała co wspominać przy okazji następnych Tłustych Czwartków. :)
Zimę masz wspaniałą - śliczne ujęcia. :)
Pozdrawiam ciepło.
O tak, nauczka na resztę życia, aby nie poprawiać tego, co już jest najlepsze! :-))))
UsuńZima chyba zaczyna się cofać. Czy na chwilę, czy odpuści? Kto wie!
Serdeczności!
Cierpliwość godna pochwały :) Jednak mimo wszystko pączki prezentują się na zdjęciu okazale:)
OdpowiedzUsuńAle,ale... jak się podgrzewa mąkę?? Pierwsze słyszę/czytam o czymś takim to aż pytam ;) Śliczne zimowe zdjęcia :)
Pozdrawiam serdecznie.
Podgrzewam w piekarniku. Używam do tego makutry. Wsypuję doń mąką, nastawiam piekarnik na opcję wyrastanie ( trwa 20 min. i nagrzewa tylko do 30 st. C) i spokojnie czekam. Dopiero wtedy dodaję rozczyn drożdżowy, co powoduje, że on bardzo szybko rośnie! Nie pytaj dlaczego tak, bo nie wiem, to tajemnica przepisu. Ciocia tego rygorystycznie się trzymała, to ja też!
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Ten ocet (zamiast wódki) to do ciasta można dodać, taki przepis znam, ale żeby do oleju lub smalcu to nie słyszałam;) dobrze, że domu nie spalilas i że nie popatrzyłas się.
OdpowiedzUsuńSuper z Ciebie gospodyni, że tak pieścisz swoje potrawy. Także smazylam paczki, nawet na drugi dzień były smaczne (chyba nawet smaczniejsze:), ale ja zazwyczaj idę na jakąś łatwiznę....
Do ciasta, po wyrośnięciu daje się spirytus i sok oraz skórkę z połowy cytryny. Natomiast ten ocet miał być wlany do zimnego oleju. Nic nie pisało, że w tym duecie można to dolać do ciepłego smalcu, bo to była moja idiotyczna wręcz inicjatywa! Całe szczęście, że szybko zareagowałam, i tylko nieduża część była w garnku, bo nawet nie chce mi się myśleć, jakby kuchnia wyglądała! :-))))
UsuńJako gospodyni, coraz częściej coś "psuję"! ;-( to chyba z wiekiem przychodzi! :-)))
Ocet do smalcu ? To jakaś ciekawostka , bo do ciasta to ja wiem , że trzeba dodać ( ocet albo spirytus, albo jakis inny mocny alkohol), a do smalcu to żeby się nie pienił kawałek ziemniaka - taką 1 frytkę i jak się mocno zarumieni to wymienić na świeżą . Sprawdza się -wypraktykowałam . Ja bym chyba odpuściła w takich okolicznościach.
OdpowiedzUsuńKwestię spirytusu - patrz wyżej! :-)))) O ziemniakach nie wiem, natomiast, jak się nie ma termometru to sprawdza się temperaturę wrzucając kawałek wyrośniętego ciasta. jak szybko wypłynie na powierzchnię zrumieniony, to można już piec pączki!
UsuńA odpuścić nie mogłam! No bo jak? Byłby obciach na całej linii! ;-))))
Podziwiam Cię za wytrwałość, po drugim razie ja już bym tylko po gotowe pączki jechała! Ale za to Twoje zostały docenione i na pewno są od kupnych o niebo lepsze :) Widoki masz tam u siebie bajeczne! Ściskamy serdecznie i też jeszcze zimowo ❄🤗
OdpowiedzUsuńRobię te pączki od dawna, zawsze były przepyszne! Ale tym razem jakiś skrzat mi myśli poplątał, to i były atrakcje!!! Dobrze, że zakończone autopoprawką! :-))))
UsuńOdściskowuję ! :-))))
Do podziwiania!! A i ptaszki skorzystały! Niesamowita jesteś!!:)))
OdpowiedzUsuńTeraz mam przynajmniej okazję, aby podglądać skrzydlate towarzystwo! :-))))
UsuńA to ostatnie, to dla mnie niezrozumiałe! ;-)
O matko, ale miałaś z tą robotą pączkową, czasem zdarza się właśnie tak.Robilam chrusty, pączki część kupiona, resztę córka dostała od koleżanki.Fotki jak zwykle ładne.Zima trochę sfolgowala, chociaż w nocy było jeszcze-10 ,ale już blisko do wiosny.
OdpowiedzUsuńFaworki u nas w rodzinie piecze Córka-Wiewiórka! Ma na to patent, a ja się do tego nie zabieram. Po co wchodzić w paradę, jak mi one nie wychodziły. Za to pączki zawsze! Widać tak musi być - podział ról i wszystko gra!
UsuńDobrej kucharce, to nawet największe perypetie nie przeszkodzą...
OdpowiedzUsuńBrawo za talent!
Buziak :*
Ha, ha, ha! Masz lepsze mniemanie o mnie, niż ja!
UsuńTalenta niestety, coraz bardziej za mgłą się kryją! Dobrze, że czasem sobie o nich przypominam, ale czy tak będzie dalej? Kto to wie!
Cóż, zdarza się ;) Ja dodaję do ciasta spirytus. Dla mnie drożdżowe jest najłatwiejszym i najszybszym ciastem. Zawsze się udaje. Ważne żeby nie przesadzić z tłuszczem. Mam na myśli placek drożdżowy. Pączki smażyłam w styczniu, a na tłusty czwartek chruściki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ptaszki odwdzięczą się Tobie pięknym świergotem ;)
Piękne zimowe zdjęcia. Przedostatnie bardzo mi się podoba.
UsuńSpirytus był, jak i mała ilość masła. Rzecz się rozbiła o fryturę, która udało mi się spaprać! Na szczęście się poprawiłam, i potem poszło......!!!!!!!
UsuńA zdjęcia zwyczajne, jak to ze smartfona! :-)))))
Tak myślę, że powinnam wreszcie nauczyć się piec a raczej smażyć pączusie:-))
OdpowiedzUsuńA zdjęcia zimy prawdziwie artystyczne!!!
Serdeczności :-)
W ostatnim TS jest bardzo ciekawy artykuł o Marylin Monroe. Mówi o niej jedna z lepszych polskich aktorek! Z tegoż artykułu MM o sobie:
Usuń" Kariera to piękna rzecz, ale nie możesz się do niej przytulić w zimną noc"
"Symbol seksu staje się rzeczą, a ja nienawidzę być rzeczą"
"Zawsze dostaję gorzki koniec lizaka"!
Coś mamy wspólnego z tymi oczami. Ja tak się pomyliłam przy robieniu chruścików z nowego przepisu. Tylko ja zauważyłam błąd, kiedy w żaden sposób tego lejącego się ciasta nie można było wywałkować. Więc nabierałam ciasto łyżką i smażyłam na roztopionym smalcu ;) Wyszły prawie ptysie (sporo żółtek). Całkiem smaczne. Ale jednak nie chrusty. A pączki wg Twojego przepisu (ciocinego) robię, są wspaniałe, potwierdzam! Tylko w tym roku nie chciało mi sie robić. Nie pomyślałam, że można je przecież było zamrozić. Ściskam Cię!
OdpowiedzUsuńCzasem tak bywa, że przeczyta się, i zrozumie coś nie tak jak należy, a potem trzeba po sobie posprzątać i zacząć wszystko od początku! Tak w życiu, jak w kuchni, niestety!
UsuńNajważniejsze, aby umieć się z tego śmiać i zabrać się za poprawki!
Serdeczności ślę!
Ależ masz cierpliwość, anielską bez mała. Ja od pieczenia / smażenia z daleka, bom beztalencie, tym bardziej cię podziwiam. A zdjęcia w pełni oddają ten mróz, dzięki któremu jezioro zamarzło :) CiPy wielkie posyłam!
OdpowiedzUsuńNie każdy musi spełniać się w kuchni. Moja Mamusia na ten przykład miała dwie "lewe ręce" do tego. Wszystkiego nauczyłam się od Taty, i bardzo długo był to obowiązek. Dopiero w MBD nabrałam skrzydeł! Szkoda, że tak szybko mi opadły, ale się nie daję!
UsuńZdrowia i wszystkiego co Naj, naj, naj!!!! Dla Ciebie!
Łomatko, odpuściłabym na pewno. No ale z drugiej strony nie wiem czy ambicja pozwoliłaby mi na odpuszczenie gdybym wiedziała, że Potomstwo na to czeka, przyjdzie, będzie... Wielokrotnie myślałam sobie by zrobić własnoręcznie, ale dochodzę do wniosku, że zbyt duże ryzyko. 😊
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wolę przejść kilka okolicznych cukierni i zajadać się porównując ich smaki.
No właśnie! Ambicja! Bo zawsze lubiłam piec i w głowie mi się nie mieści, że może coś pójść nie tak! I Dzieci i Wnuki o tym wiedzą, oczekują, zatem sprawa prosta! 🙂
UsuńPozdrawiam pięknie!
Wyszłaś z opresji :)
OdpowiedzUsuńCałe szczęście! Bo co to byłby za blamaż przed Progeniturą! 😉
UsuńSerdeczności posyłam!