sobota, 4 stycznia 2020

COŚ NIE BARDZO WYCHODZI!


Czasem słońce, czasem deszcz, jak mówią Hindusi, a u mnie lekko pod górkę w tym Nowym Roku!
Trochę ubyło z portfela, trochę przybyło siwych włosów na głowie, trochę się nawrzucało samej sobie "tego i owego', aby postawić do pionu.
A zaczęło się w czwartek. W ramach popierania lokalnej społeczności, pojechałam z kilkoma Kolażankami do miasteczka na późno wieczorną inscenizację " Sulwestra Państwa Dulskich". Spektakl jak najbardziej się udał, Młodzieży i Instruktorowi słusznie należały się owacje. 
Powrót już prawie się odbył, miałam tylko ostatnią Koleżankę do podwózki, gdy wjechałam w część wsi, w której prawie nie bywam. A tam uliczki, wąskie, krótkie i co chwilę pod górkę. I stało się!
Tenia wysiadła, ja ruszyłam pod góreczkę. Z lewej strony wyjechał jakiś samochód, kierując się w dół. Dojechałam wolno do ulicy poprzecznej, i zamiast spojrzeć przed siebie, popatrzyłam w lewo, czy mam wolny przejazd do głównej ulicy.... i.... gazu!!! I wpadłam na wysoki krawężnik, który mnie zatrzymał! Ze zgrzytem i warkotem, co uświadomiło mi, iż dobrze nie będzie.
I nie było, ale o tym dowiedziałam się nazajutrz, gdy po długich rozważaniach wszystkiego za, i przeciw, doszłam do wniosku, że tylko specjalista może moje wątpliwości rozwiać, lub nie. Bo żadnej gwarancji tego, iż wszystko w autku gra - nie ma.
Pojechałam zatem z miną zbitego psa, do warsztatu zaprzyjaźnionego, i dowiedziałam się po kilkunastominutowym przeglądzie, że owszem, kurtyna przednia osłaniająca wprawdzie nadwyrężona, ale.....oderwany jest przewód od chłodnicy, i dotyka silnika. Trzeba spawać, bo może być kłopot bardzo, bardzo duży!
No! I tyle w temacie!
Ciekawe, że jadąc w długą trasę ( ostatnio prawie w obie strony było 600 km ), jakoś człowiek, czyli ja, potrafi się skoncentrować, i dojedzie oraz wróci bez żadnych komplikacji. Wystarczy jednak, że jest się na własnych śmieciach, i podświadomy gieroj się włącza! Inaczej sobie tego nie umiem wytłumaczyć!
Na całe szczęście, mam takie dziwne usposobienie, że jeśli się w czymś pomylę, to nigdy potem ta sama pomyłka nie wydarza się!
Powinnam się cieszyć?
A może na treningi dobrej jazdy się zapisać?
????

53 komentarze:

  1. Podlicz ile lat jeździsz i co w tym czasie się Tobie jako kierowcy zdarzyło. Jaki wynik? Założę się, że dobry. Więcej strachu niż strat. Tak, że nie miej wyrzutów, każdemu się mogło trafić, najważniejsze, że Tobie nic się nie stało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, podoba mi się Twoje podejście do tematu! Chyba jednak nie jest ze mna tak źle, jak myślałam! ;-)))))

      Usuń
  2. Nie smutaj! To nie tragedia! Zawsze pomyśl,że mogło być gorzej... Się wyklepie i tyle :) :) :)
    A tak na serio- ćwicz uważność. Często myślimy o wielu rzeczach jednocześnie, a to nie jest dobre. Najważniejsze, że Ty jesteś bez szwanku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szwanku nie było mojego żadnego, bo szybkość prawie żadna. Tylko ten nieszczęsny krawężnik pod samochód z chrzęstem się dostał! :-)

      Usuń
  3. Eee tam , zdarza się i najlepszym kierowcom. Ja niedawno paliwa pomyliłam , a jak byliśmy na koncercie w Warszawie , to młodszy walnął w wana Ka. A jeździ tyle co kierowcy tirów- miliony kilometrów i na podwórku pod własną firmą w auto ojca trafił . Tylko kasy szkoda na naprawy . Ważne ,że Ty nie ucierpiałaś .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, ale ja przez 30 lat byłam uczona, że ....., no wiesz przecież, o co chodzi, prawda! ;-)
      Na całe szczęście kasa nie była ogromna!

      Usuń
  4. Tak to jest, że na obce podwórko wjeżdża się ostrożnie co by nie narozrabiać, a na swoim hulaj dusza piekła nie ma! Kiedyś jeździłam bardzo często jedną trasą. Zawsze pamiętałam o progu zwalniającym. Któregoś razu jak nie grzmotnę w niego ohoho. Co prawda nic się nie stało, ale jednak! Nie ma co brać w głowę, zdarza się nawet najlepszym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym chyba jest, bo w ciągu niecałego kwartału dwa razy mnie taki despekt spotkał! Tyle, że ten pierwszy prawie bez usterki, o ile nie liczyć lekkiego zarysowania felgi!

      Usuń
  5. Ciesz się, że mogłaś dalej jechać, a nie kombinować co tu nocą z zepsutym autem będzie, nie mówiąc o tym jak wrócić do domu. Skoro auto da się naprawić, nie jest tak źle. A że się drugi raz nie zdarza? Znaczy uczysz się na błędach ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorzej, że błędy nowe się przytrafiają, jeszcze nie oswojone! ;-(((

      Usuń
  6. Fusillecko, limit pecha na ten rok wycerpałaś. Teroz moze być juz tylko dobrze :)

    owcarek podhalański

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem, nie wiem! Muszę się bardzo, bardzo starać, a natura moja taka bardziej "roztrzepana", jak powiadała moja Babisia! Zatem ?????

      Usuń
  7. To sie nazywa zaczac rok z przytupem! Bedzie dobrze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie byłam na karnawałowej potupajce, tom nacisnęła pedał gazu! :-) Tylko, że zamiast radości, lekki zgrzycik jest!

      Usuń
  8. Och, trzeba zrobic, i sobie najwyzej miejsce zapamietasz ;) dobrze, ze nie utknelas gdzies tam na pól nocy! I zes cala i zdrowa, co nie? :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie było tragicznie, bo zaraz był wjazd na naszą główną drogę, a potem to już prosto, ale wolno, do domciu!

      Usuń
  9. Teraz będzie tylko lepiej.... musi być :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! I tego będę się trzymać, jak nie wiem co!!! :-))))

      Usuń
    2. Nadzieja nie jest matka głupich podobnie jak wiara i trzymanie się pięknych marzeń i zasad

      Usuń
    3. Oczywiście! Nigdy nie twierdziłam inaczej! :-))))

      Usuń
  10. Szkoda,bo to jakiś stress był, ale dobrze, że tak się skończyło,auto naprawi mechanika i będzie Ok.Wszystkiego dobrego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Usterka nie była bardzo poważna- trzeba było przyspawać jakiś urwany przewód, aby nie dotykał silnika!
      Ale co nerwów napsułam sobie, to moje! Wrr! ;-)

      Usuń
  11. Nie podłamuj się- najlepszym kierowcom może się zdarzyć! Dobrze, że wyszłaś z tego bez szwanku. Strata materialna boli, ale najważniejsze, że Tobie nic się nie stało!
    p.s.
    U Was naprawdę taki śnieg??!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śnieg u nas był całe dwa dni! A teraz znowu szaruga i mokro!
      Pozdrawianki! ;-))))

      Usuń
  12. Każdemu się zdarza. Ważne ze Ty cala i zdrowa.Szkoda kasy ale co poradzisz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś dało radę wszystko ogarnąć, ale mam nauczkę następną! Oby poskutkowało! ;-))))

      Usuń
  13. Nie mam prawa jazdy więc nie wiem...
    Ale - tak ogólnie wydaje mi się, że człowiek spręża się w nieznanych i grożniejszych sytuacjach i na nowym terenie - a na "starych śmieciach" to traci czujność...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, chyba masz rację! Robiłam już długie trasy - ostatnia w obie strony około 600 km, i nic się nie przytrafiło!

      Usuń
  14. Fuscilko, przytrafiło się, po prostu. Ważne, że samochód można naprawić, a Ty cała i zdrowa. Takie wydarzenia długo pamiętamy i bardziej uważamy. Wiem po sobie. Swojemu autku sama zrobiłam krzywdę dwa razy i pamiętam każdy szczegół tych zdarzeń. To były drobiazgi. Ogólnie jeżdżę ostrożnie i przestrzegam przepisów. Trzecie stuk już poważniejsze zrobił kierowca włączając się do ruchu. Całe drzwi miałam do wymiany. Ważne, że żyję. Przyznam jednak, że liczba wypadków na szosach wzbudza we mnie strach przed innymi kierowcami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Usterka już usunięta, a także dziwna infoikonka, która w dzień po naprawie się pojawiła. Można jeździć, byle mieć oczy na około głowy! :-)

      Usuń
    2. Z tymi ikonkami też miałam stracha. Bałam się ruszyć z miejsca. Racja, trzeba obserwować jazdę innych. Szerokiej drogi Fuscilko :)

      Usuń
    3. Drugi raz dopiero, jak mam od 30 lat prawo jazdy pojawiło się toto na pulpicie, ale tym razem wiedzialam, że to mimo wszystko pozwoli dojechać te niecałe 10 km do warsztatu. Za pierwszym razem, gdy jechałam do Grajdołka, na 30-stym kilometrze się coś zaświeciło, i z duszą na ramieniu wracałam do domu!

      Usuń
  15. I follow you on gfc #18 , follow back?

    https://lovefashionyes.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Zycze Ci Fussilko dobrego, zdrowego i bezkolizyjnego;) roku:)
    Tessa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Będę się starała bardziej, niż do tej pory!
      Serdecznie Cie pozdrawiam, życząc wszystkiego Dobrego w całym Roku!

      Usuń
  17. Kochana, najlepszym się zdarza :* Najważniejsze, że nic się Tobie nie stało, a autko wyklepie się, poprzyczepia co trzeba i będzie wszystko super :)
    Ściskam Cię serdecznie w Nowym Roku i dużo szczęścia życzę, Agness <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, mam nadzieję, że się sprawdzi! ;-))))

      Usuń
  18. Samochód to rzecz nabyta. Najważniejszy, że Ty jesteś cała i zdrowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, rzecz nabyta. Tyle tylko, że z renty już bym sobie nie kupiła!

      Usuń
  19. No to se pojechałaś...
    Najważniejsze, że Ty cała jesteś, samochód zaprzyjaźniony mechanik naprawi i będzie dalej się turlało.
    Niech Ci się turla jak najlepiej i szeroookiej drogi. :)
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  20. Autko juz się turla. Na całe szczęście szkoda nie była tragiczna w skutkach, jakiekolwiek by one nie były! ;-)))))

    OdpowiedzUsuń
  21. Fuscilko, ważne, że nikomu nic się nie stało, czytam, że samochodzik już ma się lepiej, a o kursie nie musisz myśleć, bo jeździsz już tyle lat bez skutków ubocznych, że możesz sobie wybaczyć. Czasem trudno nam się skupić Pewnie z powodu młodego wieku... :)
    A, a ten, kto do ciebie pisał po angielsku napisał: "śledzę cię (w sensie obserwuję) na gfc #18, będziesz śledzić mnie (w sensie: mój blog)? Całuski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, chyba jednak nie będzie dobrze, bo dzisiaj wracając z zakupów, ledwo dojechałam do siebie. W poniedziałek zn ów na warsztat! Wrrr! ;-(
      To po angielsku przetłumaczyłam sobie dużo później.

      Usuń
  22. Nam ostatnio podczas podroży poleciał tłumik. To chyba jakiś gorszy czas dla kierowców :P

    OdpowiedzUsuń
  23. Nawet mi się już nie chce o tym myśleć, bo pewnie trzeba będzie parę razy jeździć do mechanika, jeśli co dzień coś będzie nawalać, po być może tym uderzeniu!

    OdpowiedzUsuń
  24. No Kochana, to teraz już jesteś prawdziwy kierowca.
    Bo co to za kierowca, który przynajmniej raz w życiu nie poharatał autka;)))
    Auto się naprawi i po sprawie, gorzej byłoby jakby trzeba było Ciebie naprawiać;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym bardzo w to uwierzyć,ale...... czy ja wiem?
      Póki co, chyba jest koniec naprawiania! Ale jak znam życie, w praniu się okaże! :-)))

      Usuń
  25. Ważne, że jesteś cała i zdrowa. Z autami coś jest, moje dziecko też odstawiło do warsztatu, coś mu (autu) się zaczęło przegrzewać. Nie wiem co, bo się nie znam. A Ty jeździsz tyle lat "bez skutków ubocznych" jak Ewa powiedziała, więc wreszcie coś musiało się wydarzyć i dobrze, że tylko tyle.

    OdpowiedzUsuń
  26. Widocznie mi jednak Ślubnego brakuję także w tym wymiarze, bo jakoś czuję się nietęgo w kwestiach dotyczących naszej motoryzacji!

    OdpowiedzUsuń
  27. Podziwiam, ja prawa jazdy nie mam i nic nie zanosi sie na zmiany w tym kierunku. A tylko Ci którzy nie jeżdżą im sie nic nie przytrafia no chyba ze2 jest sie ofiarą kierowcy😁 ale tego nikomu nie życze.

    OdpowiedzUsuń
  28. Prawko mam już 30 lat. To całkiem niegłupi wynalazek. I bardzo przydatny zwłaszcza w małej wsi, która jest sypialnią pobliskiego miasta!

    OdpowiedzUsuń