środa, 26 lutego 2020

PLANOWANIE CZASEM SIĘ UDAJE!

Ciężki tydzień był!
Pierwsze primo - rodzinny spęd z okazji moich przyszłych urodzin. Do nich akurat jeszcze trochę jest, ale ja wolny elektron jestem, co niekoniecznie można powiedzieć o Rodzince. Pracują, zajęci są, nie to co ja! A ponieważ mam ostatnio spowolnione ruchy, z racji nożnych przypadłości, to trochę trwało zanim zaplanowałam ,kupiłam co trzeba, upiekłam, usmażyłam, i.... mogłam przyjmować! Prezentów sobie nie życzyłam, bo po co, jedynie każdy mógł przynieść wino! Wyłamała się tylko Bratowa, bo Ona niepijąca od pół wieku, ale co tam, srebrna bransoletka apartowa jak najbardziej była, bo akurat to lubię!
Udało się wszystko, smakowało wszysko, jedynie zamówiony tort szwardzwaldzki był zbyt śmietanowy, no ale nie będziemy się drobnostkami martwić. Bo wiśnie były super! Córka-Wiewiórka doniosła oryginalny szampiter belgijski- toaścik zatem się spełniło, i oby wszystko się sprawdziło!


Niedziela tylko była do odpoczynku, a już następnego dnia jechałam z sąsiadką do Gdańska. Za osobę towarzyszącą robiłam, i operatora dżipiesowej trasy komórkowej, na czym się akuratnie moja sąsiadka w zupełności nie zna! Tak sobie jeżdzimy co dwa tygodnie, w drodze powrotnej zaliczamy jakieś jedzonko, gadamy o tym i owym, i jest ok! Dla mnie rozrywka i gadanina , czego na co dzień nie mam!
Wczoraj wizyta u ortopedy. Zastrzyk w kolanko lewe dany, obietnica prawie na 100 % artroskopii w marcu ( co "prawie" robi różnicę, ale ja tam wyrywna do awantur nie jestem ).
Rano obudziłam się bez bólu, słoneczko grzało, chmurek nie było, na termometrze 10 stopni, to co będę w łożu siedzieć. Na krzewach ogrodowych fura rozpierających się pąków, czas najwyższy zrobić cięcia wiosenne. Synek-Muminek miał wprawdzie przyjechać po południu, po pracy, ale przeciez mogę zacząć. Czas się uczyć! To wzięłam odpowiedni sekator i dawaj w te krzewy. Klona przycięłam do co najmniej 0,5 metra nad moją głową. Niech resztę zrobi Synek. Potem zajęłam się forsycją, która z jednej strony za bardzo uciekała w bok, tom ten boczek przycięła! Została kalina. Zaczęłam przycinać od dołu, ale juz po kilku ruchach poczułam taki ból w nadgarstku, że ło matko pojedyncza, .... i koniec roboty! Boli jak nie wiem co, nawet szklanki herbaty nie moge przenieść, no, taka ze mnie pracowniczka!
Synek dokończył, a mnie zostało sprzątnięcie tego bałagany. Poczekam jednak do czasu, gdy ręka nie będzie bolała!
A najbardziej mi się podoba ponowne kwitnienie grudnika! Tylko 3 miesiące od ostatniego! Nieprawdopodobne!


No, łapka boli, czas kończyć te wynurzenia! Serdecznie pozdrawiam wszystkich i prosze o cierpliwość, bo pewnie trochę potrwa zanim bedę normalnie władać prawą kończyną górną!

czwartek, 20 lutego 2020

MUSZĘ, BO SIĘ UDUSZE!!!

Piszę tu prawie od roku, i pewnie wszyscy, którzy mnie odwiedzają, wiedzą, że nie piszę o polityce! Nawet się nie odnoszę do tego, co w niej piszczy, bo to na moją głowie nie jest!
Akuratnie mam na niej całkiem spore spotkanie rodzinne,  związane z pewną rocznicą, o której będzie za niedługo!
Ale! Nie przepuszczę okazji, aby pójść na spotkanie wyborcze z Kandydatką na Prezydenta, prawda? Skoro nasza Szefowa Stowarzyszenia zapewnia, że dla tych, co przyjdą, załatwi miejsca siedzące!
Jak nie skorzystać??? Tym bardziej, że w ciągu mego całkiem długiego życia, nigdy  mi się taka gratka nie trafiła!
Tak się nakręciłam, że pojechałam do miasta na półtorej godziny przed! I .... siadłam sobie na krzesełku w przedpokojach, pan Ochroniarz nie oponował, wyjęłam ubiegłotygodniową Politykę, ... i oddałam się lekturze!
Na pół godziny przed, zaczęło ludzi przybywać, zatem przemieściłam się do sali głównej. Zajęłam miejsce w drugim rzędzie, na skraju przejścia miedzy sektorami!
Pani Marszałek zjawiła się punktualnie, co jest naprawdę do podziwu, gdyż przed nami miała jeszcze dwa spotkania wyborcze w sąsiednich miasteczkach! Przywitała Ją orkiestra Kaszubska!
Krótki wstęp: najpierw Szefa Kampanii, potem Pani Marszałek, i...... zaczęło się prawie dwie godziny dyskusji z ludźmi, którzy też na Nią czekali!
Chodziła sobie Kandydatka między rzędami, Szef podawał mikrofon, i ludzie pytali! O wszystko! I dostawali odpowiedź bez zbędnego namyślania się. Nie było dogadywania, nie było złej krwi, nie było złości, przeklinania, wyzywania od najgorszych!!! Była merytoryczna dyskusja! A na koniec można była sobie zrobić zdjęcie! Ja nie musiałam, Siedziałam tak, że w odpowiednim czasie znalazłam się w odpowiednim miejscu!

A wiecie dlaczego jestem wściekła?
Bo jak zaczęłam czytać sprawozdania z tego spotkania, i hejt, który się wylał, to wierzcie mi, że zrobiło mi się przykro.
Bo co można odpowiedzieć np. na takie coś:
"Średnia wieku otumanionych uczestników tego neomarksistowskiego spędu zdrajców i zaprzańców spod znaku Targowicy nie wróży na szczęście powodzenia temu antypolskiemu projektowi. Powiem tylko jedno! PRECZ TARGOWICO antypolska. Niech cię piekło pochłonie"
Albo gdy ktoś udawadnia, że padły słowa ....  ( nie będę cytować), które nie padły, bo jednak byłam tam od początku do końca, a póki co słuch mam jeszcze dobry!
No ręce i głowa po prostu opadają!
Bardzo bym chciała jednak, aby to, co powiedziała Pani Marszałek, spełniło się! A Mianowicie :

"Chcę być prezydentem dlatego, żeby Polska była taka o jakiej myślę, Polska bez podziałów. Polska, w której każdy z nas będzie wiedział, że ma prawo mówić to co myśli, będzie wiedział, że nie zostanie sam w trudnych sytuacjach. Polska, w której będziemy mogli na święta w rodzinie siadać razem przy stole i nikt nikogo nie będzie wykluczał ".






piątek, 14 lutego 2020

"CHCESZ? NAMALUJĘ CI MIŁOŚĆ!


zdjęcia ze internetu

Dość dawno temu -  jeśli się nie mylę, upłynęło prawie 13 lat - wraz z pewną Poznanianką i moimi Wnukami, zwiedzałam skansen we Wdzydzach Kiszewskich. Mnie i mą Koleżankę zafrapował podwójny grób, usypany z ziemi pokrytej kwiatami i obramowany prostymi sosnowymi deskami. U wezgłowia tkwił ogromny głaz, malowany w niebieskie kwiaty, a nagrobne tabliczki były drewniane.

zdjęcie z internetu

Okazało się, że są to groby małżeństwa Gulgowskich, którzy byli założycielami Skansenu, a także szczodrymi donatorami wielu muzealnych okazów! Zaciekawiła nas przede wszystkim różnica wieku Małżonków, bo Żona była dużo starsza od Męża, a poza tym, przeżyła go o wiele lat. Byłyśmy przekonane, że grób ten krył jakąś tajemnicę, a byc może historię mezaliansu sprzed dwóch wieków niemalże. I faktycznie!
Szukając śladów tak zacnych mieszkańców Ziem Kaszubskich, natrafiłam na informacje jednego  z ich potomków!
Tekst poniżej został przedstawiony w trakcie pierwszego zlotu rodziny Gulgowskich w sierpniu 2006r. To przepiękna i bardzo wzruszająca historia!



„Spotkaliśmy się w miejscu romantycznej historii oraz w miejscu spełnienia marzeń sprzed stu lat naszych przodków Teodory i Izydora Gulgowskich.
Mój dziadek, Tomasz, ur. w 1865 roku, miał dwóch braci: Izydora oraz Kazimierza (którego losów nie znam). Trzej bracia urodzeni w Iwicznie, na Kociewiu, na dużym gospodarstwie rolnym, na którym pozostał mój dziadek Tomasz. Obecnie na gospodarstwie tym w Iwicznie przy ulicy Izydora Gulgowskiego zamieszkuje Bronek Gulgowski z żoną Heleną i dziećmi.
Izydor, urodzony 4 kwietnia 1874 roku w Iwicznie, uczęszczał do seminarium nauczycielskiego w Tucholi, po ukończeniu którego został nauczycielem w Dzierżążnie, potem w Konarzynach. Pewnego letniego dnia 1898 roku, płynąc czółnem Jeziorem Wdzydzkim na odpust Matki Boskiej Pocieszającej do Wiela, ujrzał na brzegu siedzącą na granitowym głazie piękną kobietę, całą ubraną w bieli, malującą krajobraz. Podpłynął w jej kierunku, a ona powiedziała: Chcesz, namaluję Ci miłość!

Było to wielkie uczucie, miłość od pierwszego wejrzenia. W tym samym roku, jesienią 15 października 1898 roku, z Konarzyn Izydor przeniesiony został na własne życzenie do Wdzydz Kiszewskich, by objąć stanowisko nauczyciela w miejscowej 4-klasowej szkole powszechnej, a głównie aby być bliżej swej wybranki. Wdzydze należały do kościoła i parafii we Wielu, z księdzem proboszczem Fethke (bratem Teodory).
Teodora Fethke urodziła sie 24 września 1860 roku. Pochodziła z rodziny nauczycielskiej w Wielkich Chełmach koło Brus w powiecie chojnickim. Po ukończeniu szkoły średniej studiowała malarstwo, następnie grafikę, hafciarstwo, zdobnictwo w tak zwanej Szkole Lettego.
W roku 1898 przebywając z wizytą u brata księdza – proboszcza we Wielu poznała Izydora. Zakochana nie chciała już wracać do daleko zaawansowanych studiów malarskich w Berlinie. Postanowiła wyjść za mąż za Gulgowskiego. Brat jej, proboszcz, sprzeciwiał się i absolutnie ani słuchać nie chciał o takim 'mezaliansie'. Marzył o lepszej partii dla swojej siostry, aniżeli nauczyciel na odludziu. Teodora była kobieta wykształconą i z określoną pozycją towarzyską. Ponadto między nimi istniała duża różnica wieku. Teodora była starsza od Izydora o 14 lat. Nie zważając na brata była stanowcza. Zamknęła się w pokoju i przeciwstawiała się kilkudniową głodówką. Brat w końcu wyraził zgodę i udzielił młodym błogosławieństwa. W maju 1899 roku odbył się ślub i para młodych przybyła bryczką zaprzężoną w cztery konie z Wiela do Wdzydz.
23 maja 1899 roku zawarli związek małżeński Izydor i Teodora Gulgowscy. Zamieszkali we Wdzydzach Kiszewskich. Byli wielkimi pasjonatami i obrońcami kultury kaszubskiej. Teodora założyła zespół hafciarek, Izydor dawał pracę mężczyznom ucząc ich umiejętności wyplatania koszy z korzeni sosny, pracując cały czas jako nauczyciel w szkole. Gulgowscy wszystkim co mieli, dzielili się z tymi, którzy w wiosce byli w największej potrzebie. Ponadto Gulgowscy postanowili uratować ówczesny kształt wsi. Początek skansenu to rok 1906, kiedy to zakupili od Michała Hińca chatę liczącą około 150 lat, stajnię, stołówkę ze sprzętami, meblami, którą rozebrali i postawili na własnym gruncie. Co zamierzali Gulgowscy? Może odpowiedzią niech będą własne słowa Izydora: „Może nadejść dzień, w którym wszystkie nasze skarby nie starczą na to, aby stworzyć obraz dawno minionych wieków”. W 1912 roku Izydor przeszedł na wcześniejszą emeryturę nauczycielską i więcej czasu mógł poświęcić pisaniu książek i broszur. W czasie I wojny światowej powołany został do armii niemieckiej. Po klęsce Niemiec i odzyskaniu niepodległości przez Polskę zgłosił się jako oficer do tworzącej sie armii polskiej i dosłużył się stopnia porucznika. Przez ówczesne Ministerstwo Oświaty został powołany do utworzenia w Kościerzynie Szkoły Gospodarczo-Przemysłowej, którą prowadził do śmierci, gdy zachorował na białaczkę. Miał 52 lata. Zgodnie z życzeniem pochowano go obok muzeum, na szczycie wzniesienia, wśród sosen, skąd rozciąga się widok na jezioro oraz na dzieło jego życia. Na grobie położono wielki kamień, na którym jego żona kazała wyryć krzyż, daty urodzenia i zgonu. Namalowała tam również kolorowe kwiaty.
Po śmierci Izydora od 1925 roku Teodora kontynuowała wspólne przedsięwzięcie, lecz w 1929 roku przekazała zbiory i muzeum ówczesnemu Ministerstwu Oświecenia Publicznego pozostając nadal kustoszem muzeum. 6 czerwca 1932 roku wybuchł wielki pożar, który strawił całe muzeum, w tym również dom mieszkalny Gulgowskiej. Spłonęły wszystkie cenne zbiory. Pomimo że Teodora przekroczyła już 70. rok życia, nie załamała się. Rozpoczęła starania, aby odbudować muzeum. Sama zamieszkała w dawnej swojej pralni. Odbudowała chatę – muzeum, od nowa sprowadziła sprzęt, meble i narzędzia.
W czasie II wojny światowej od 1939 do 1945 roku wnętrze odbudowanej chaty muzealnej uległo znowu dużym zniszczeniom. Na teren muzeum wprowadzili się uciekinierzy i przesiedleńcy niemieccy. Szereg eksponatów zginęło bądź zostało mocno uszkodzonych. W końcu II wojny światowej Teodora ciężko chorowała i żyła w skrajnej nędzy, czego dowodem mogą być listy do Wojewody. W jednym z nich (1946 r.) napisała takie oto zdanie do Wielmożnego Pana Franciszka Sędzickiego: „Jak najserdeczniej dziękuję, że Pan moją biedą się opiekuje. Spędziłam swoje ostatnie dnie życia w największej biedzie, żyję czasami tylko kartoflami z solą, bo na co inne środki nie starczą. Niezmiernie byłabym wdzięczna za jakąś zapomogę. (...) W 1948 roku skansen przejął skarb państwa. Teodora Gulgowska umarła 21 maja 1951 roku (26 lat po śmierci matki). Została pochowana obok małżonka na wzniesieniu na terenie muzeum. Małżonkowie Gulgowscy dzieci nie mieli"

Jeśli ktoś będzie zwiedzał Skansen we Wdzydzach Kiszewskich, niech zatrzyma się na wzgórzu nad jeziorem, w cieniu sosnowego lasu! 
ONI tam będą! I ich wieczna Miłość!





sobota, 8 lutego 2020

ZNALEZISKO!

Pamiętacie, jak niedawno pisałam, że z własnej inicjatywy wywaliłam w kosmos swoje zdjęcia i wpisy z bloxa?
Dzisiaj robiłam porządki w szufladach z płytami nie tylko starego typu, ale na CD-kach, których mam mnóstwo!
I zupełnie przez przypadek odkryłam Cedeki, na których było kilka niespodzianek. A mianowicie:
 - Cedek od Szparagusa - kolega australijski z czasów mej pisaniny na Dziennikach twojego Stylu!
 - Cedek z pierwszych trzech lat pisania na Bloxie!
Zaczęłam czytać wszystko na tym drugim, który zaczynał się od lutego 2007 r.! Jest tam kilka "smaczków", z którymi się też podzielę z Wami, bo to moje wspominki, ale dzisiaj.......
Pierwszy wpis był taki:


Znalazłam na mojej poczcie!!!!
Żeby nie było! Przedstawiam tak, jak w mailu! I gdyby to , co poniżej nie było takie smutne, to pewnie byłoby śmieszne.
Ale mnie wcale do śmiechu nie jest.
 CYTAT DNIA: "Jestem gotów plunąć w mordę każdemu, kto powie, że  jestem niekulturalny." A.Lepper
 To był wyjątkowy rok, takiego nie mieliśmy od 17 lat: pierwszy raz od 17 lat do marszałka sejmu wpływa wniosek, aby Jezusa Chrystusa ogłosić królem, a na komendzie można zamówić taxi lub pizzę. Wszystko zaczęło się od kampanii partii, zwanej żartobliwie prawem i  sprawiedliwością, pod wdzięcznym Tytułem "My dotrzymujemy słowa".  W ramach "my dotrzymujemy słowa" - "jeśli mój brat zostanie  prezydentem, ja nie zostanę premierem", premierem został atrakcyjny  Kazimierz, pierwszy  produkt medialny w Europie Środkowej. Rodzime "Truman Show" potrwało  pół  roku, w tym czasie w ramach "my dotrzymujemy słowa" w kwestii taniego  państwa, powstało najwięcej w historii wolnej Polski nowych  ministerstw  i sekretarzy stanu, z ministerstwem śledzi i morza na czele. Mamy najwięcej  w historii Polski marszałków sejmu i senatu oraz 4 wicepremierów.  Dwukrotnie TK zanegował ustawy przegłosowane w odstępie kilku miesięcy, co jest absolutnym rekordem. Mięliśmy w ciągu roku 3 rządy, w ramach  tych  samych partii 3 rodzaje koalicji na trzech różnych pakietach umów, do  tego dwóch premierów, pięciokrotnie był wymieniany minister finansów.  Jeśli mój  brat zostanie prezydentem, ja jednak zostałem premierem, ponieważ premier,  który ma 78% poparcia społecznego był za słaby, wymieniliśmy go na  premiera, który ma 33% poparcia, a premier który miał 78% poparcia przegrał wybory na prezydenta Warszawy. Pierwszy raz od 17 lat Polska zobaczyła masówkę, 160 cm kompleksów spędziło słuchaczy radiowęzła z Torunia do stoczni i uroczyście przysięgało nie rozmawiać z Lepperem, po czym polazły i gadało, ale o tym za  chwilę.  Pierwszy raz od 17 lat w ministerstwie sprawiedliwości w randze  Wiceministra zasiadł sędzia stanu wojennego i w randze ministra  koordynatora komunistyczny prokurator z lat 70. Takiej kadry nie miał nawet Leszek Miller. Na fali rewolucji moralnej marszałkiem sejmu, a  następnie premierem wybrano 4 krotnego recydywistę, członka powołanej przez SB grupy politycznej, na co dokumenty widział brat. Premiera recydywistę zdymisjonowano za warcholstwo, co było ewidentnym chamstwem, by  następnie w  nocy bez kamer tuż po projekcji filmu o JPII wskrzesić i wsadzić na  szczyty władzy.  Od 17 lat nie mieliśmy w rządzie koalicyjnym klubu, który w ponad  50%  składa się z oskarżonych lub skazanych prawomocnymi wyrokami posłów,  znajdziemy w IVRP odnowy moralnej, posła pedofila, posłankę skazaną  za fałszowanie przepustek więziennych, europosła oskarżonego o gwałt,  rodzimego posła oskarżonego o gwałt, jego żonę oskarżoną o  defraudacje,  posłankę, która zasłynęła, jako operatorka scen korupcyjnych, a  następnie  została skazana przez komisje etyki i ta sama komisja uniewinniła  posłów  korumpujących posłankę. Znajdziemy posła wyrzuconego z klubu PiS za  jazdę  po pijaku, jest poseł wywalony z SO za awantury w dyskotece, jest  również poseł powołujący się na znajomości z ministrem sprawiedliwości w  czasie egzekucji komorniczej, za co został wywalony z SO, cały ten kwiat  polskiego parlamentaryzmu tworzy koalicyjne koło narodowo - ludowe.  Pierwszy raz od 17 lat minister sprawiedliwości 80% czasu pracy  poświecił na konferencje, pierwszy raz minister pokazał społeczeństwu  jak się niszczy  dokumenty przy okazji sprawy politycznej, gdzie o 6.50 prokuratura  wkroczyła do PZU na wniosek posła Kurskigo, członka sztabu wyborczego PIS, który oskarżył Donalda Tuska o fałszerstwa polegające na kupowaniu bilbordów od PZU. Jak się okazało nie było ani jednego świadka  potwierdzającego słowa Kurskiego, firma obsługująca PZU obsługiwała  PIS nie PO, a sędzią w tej sprawie był minister, który był szefem kampanii  wyborczej PiS. Sprawę umorzono, poseł Kurski błaga na kolanach o ugodę.  To samo ministerstwo sprawiedliwości w ciągu roku zresocjalizowało  Rywina, wypuściło Jakubowską i Jakubowskiego, łamiąc prawo aresztowało  Wąsacza,  nie wyjaśniło ANI JEDNEJ SŁYNNEJ AFERY łącznie z afera Rywina, którą  obecny  minister jako członek komisji pono rozwiązał w ułamku sekundy, tylko  ówczesne władze blokowały śledztwa. Pierwszy raz od 17 lat rząd, który popierał lustrację zamknął do  spółki z  klerem usta księdzu Sakowiczowi, prezydent podpisał wadliwą ustawę  lustracyjną, a następnie sam znowelizował ją do poziomu ustawy, która  obowiązywała wcześniej. Nie złapano ani jednego członka układu, nie  odebrano emerytury ani jednemu ubekowi, za to opluto wielu  opozycjonistów, w tym nieżyjących jak Jacka Kuronia i uczynił to  człowiek, który nie spędził ANI JEDNEGO DNIA W KOMUNISTYCZNYM  WIEZIENIU, A W CZASIE STANU WOJENNEGO JAKO JEDYNY OPOZYCJONISTA Z  KRĘGU WAŁĘSY SIEDZIAŁ U MAMUSI  POD  PIERZYNĄ. Na tym tle pokazuje się najbardziej czytelny podział w  IVRP. Komuniści dzielą się na pisowych i pozostałych, z tym, ze pisowi tacy  jak  Gierek, Jasiński, Kryże, to dobrzy komuniści, pozostali są z układu. Z układu są też wszyscy członkowie opozycji i media, z tym, że w tym  wypadku ważny jest kontekst i przydatność "układowa". Znany polityk  opozycji najpierw dostał propozycję objęcia rządu IVRP, potem  ogłoszono go mordercą demokracji, by znów zaproponować mu miejsce w rządzie.  Pierwszy raz od 17 lat rząd, który nie zrobił nic w kwestiach  gospodarczych, nie wydał najmniejszego dokumentu, choćby najniższej  wagi regulującego jakikolwiek obszar gospodarczy, okrzyknął się twórcą 1 punktowej inflacji i PKB na poziomie 5 pkt. Pierwszy raz szef  kancelarii prezydenta, który wyleciał z niej za prowadzenie spółki z baronem SLD  Nawratem, która to spółka jest ulubieńcem prokuratora, po kilku  miesiącach karencji został szefem doradców premiera.  Pierwszy raz od 17 lat ministrem spraw zagranicznym jest kierowniczka  magla, która nie odróżnia dwóch najważniejszych dla Polski traktatów  regulujących stosunki z sąsiadami.  Pierwszy raz od 17 lat 8 ministrów spraw zagranicznych, a więc  wszyscy uznali polską politykę zagraniczną za szkodzącą i ośmieszająca kraj.  Nigdy dotąd w historii 17 letnich zmagań z demokracja, prezydent  nie odwołał spotkania na szczycie tłumacząc się rozwolnieniem  wywołanym artykułem w niemieckim brukowcu.  Nigdy dotąd polski premier nie żebrał o 4 minuty rozmowy z  prezydentem  USA by w jej trakcie oddać z wdzięczności 1000 polskich żołnierzy na  misję pokojowe". Nie zdarzyło się od 17 lat, aby polski premier musiał się tłumaczyć w Brukseli, że Polska nie jest krajem antysemickim, w którym króluje homofobia i nigdy podobnych tłumaczeń nie uznano za sukces dyplomatyczny. Nie zdarzyło się w wciągu 17 lat by prezydent wygłosił 2 minutowe orędzie, oznajmiając, że nie rozwiąże parlamentu. - Nie było takiego przypadku by ministrem edukacji został szef  organizacji, której obecni, przyszli lub byli członkowie palili  pochodnie w  kształcie  swastyk, udawali kopulację z drzewem, oraz między sobą.  Nie pamięta Polska takiego przypadku, by członkowie koalicyjnego rządu, podawali rękoma weterynarzy środki wczesnooporonne przeznaczone dla bydła kobietom zgwałconym przez innych członków.  Nie miał nigdy miejsca taki przypadek by premier i prezydent z tytułami  naukowymi tak kaleczyli język polski, mówiąc "włanczam", "som", "świętobliwość Biskup Rzyma", oraz mlaskali, oblizywali wargi,  odbijali w  kułak, a pierwsza dama zasuwała do samolotu z reklamówką.  To był najciekawszy rok od 17 lat, polskie władze w ciągu roku  wykreowały i sprzedały taki wizerunek Polski, który świat pamięta z  początku XIX wieku.  W ciągu tego roku nasze stosunki z Niemcami, UE i Rosja zatoczyły  koło  i wróciły do czasów Układu warszawskiego i RWPG.  W ciągu tego roku wystąpiła największa fala emigracji od czasów  stanu  wojennego.  Z 3 mln mieszkań nie powstało ani jedno w ramach programu rządowego,  z  setek kilometrów autostrad w przyszłym roku powstanie 6 km odcinek, stadionu narodowego w Warszawie nie będzie, ponieważ wygrał  niewłaściwy kandydat.  Cały ten dorobek nazywa się IVRP, której nie ma na żadnej mapie  świata,  a  powstał ten twór chorej wyobraźni w efekcie rewolucji moralnej, która  skalą, siłą i zapachem przypomina szambo spuszczone z Giewontu do  Jastarni. To był rok bliźniąt na kaczych nogach, dziękujmy Bogu, że go przetrwaliśmy  i prośmy, by już nigdy więcej dobry Bóg podobnych dowcipów nam nie  robił,  niech chociaż pierwsza dama kupi sobie torebkę, a I strateg solidny  klej  do protez, do gospodarki nie mieszajcie się jak przez ostatnie 12  miesięcy,  a  jakoś to przetrwamy braciszkowie bosy, partyzanci kwatermistrze,  komisarze spółdzielczy, pionierzy, kołchoźnicy, rewolucjoniści  moralni w  walonkach. 
 Grupa Trzymająca Wagę


Nie przytaczam komentarzy. Jestem ciekawa po prostu, jak zareagujecie teraz?
Ja nie wiem, ale mam takie jakieś przekonanie, że chyba nie za bardzo prosiliśmy, co?

sobota, 1 lutego 2020

JEZIORO I BALI !


Dwa dni temu, przed północą zaczął padać śnieg. W południe jego płatki były naprawdę ogromne!


A dzisiaj? Nad jeziorem prawie nie widać różnicy między tym, co bliskie, a tym, co dalekie, między niebem a ziemią! Nad wodą i nad porośniętym trzciną brzegiem rozciągają się smugi mgły, które zacierają wszelkie granice. W tym otoczeniu nawet żółtobrązowe trzcinowiska wyglądają osobliwie.

Trochę nerwowo u nas! Wszystko przez nieciekawe wiadomości z Azji. Wprawdzie Wnuk ze swoją Lubą od dwóch tygodni siedzą na Bali, ale wielkimi krokami zbliża się im koniec wakacji, i muszą wrócić do Czengdu! Niby siedlisko choroby, o której mówi już przynajmniej połowa świata, jest daleko, ale co to jest 1000 km? Dobrze, że mamy w naszej rodzinie  "łiczata", przynajmniej jesteśmy ze wszystkim na bieżąco. Za ciekawie nie jest, bo Wnuk po powrocie z urlopu miał zacząć nową prace, ale niestety, musi poczekać aż sytuacja się wyklaruje, no i wszystkie placówki oświatowe są zamknięte do odwołania. Planowali w połowie  miesiąca przylecieć do kraju, ale chyba to nie jest możliwe, a przynajmniej do czasu, aż "wróg" nie ustapi! Poza tym Luba teraz nie dostałaby wizy, a bez niej Wnuk się nie ruszy! Póki co nakładliśmy Im ( raczej Jemu, bo chińskiego my ani w ząb) do uszu, jak mają przez to wszystko przejść bez szwanku, ale czy to się wie do końca, co będzie? Trzeba czekać!
Dla pokrzepienia dostaliśmy trochę zdjęć z Bali. To się dzielę, a co tam! Będzie mi raźniej, gdy sobie tak je oglądać będę ze świadomością, że nie jestem ze swoją rozterką sama!








Park wodny Tirta Gangga to labirynt basenów i fontann otoczonych bujnym ogrodem z kamiennymi rzeźbami i posągami, które sa typowe dla Bali. Nadmiar wody w basenach nawadnia okoliczne pola ryżowe.


Na klifie po stronie południowo-zachodniej stoi świątynia Uluwatu, z której można ogladać najpiękniejsze zachody słońca na wyspie.


Plaża Jimbaran




Świątynia Tanah Lot na wybrzeżu Bali - razem z pozostałymi sześcioma świątyniami ma tworzyć swoisty mur obronny przed złymi mocami nadciągającymi od strony oceanu!


Pura Penataran Agang - schody wiodące do bramy głównej świątyni, zwanej Goa Lawach - świątynią nietoperzy . Najbardzier znane miejsce instagramu, pewnie dlatego tylko pokazane częściowo!