wtorek, 28 listopada 2023

ZIMOWE TU I TAM !

 

















Nareszcie przyszła i do nas Pani Zima. Powolutku się "kokosiła", ledwo, ledwo popadało, mrozik był niewielki, nawet wyglądało z początku, że się wycofa. Ale nie! Widocznie nabrała odwagi i pokazała swe pazury. Dobrze, że na ostatni dzwonek pojechałam do warsztatu na zmianę opon, bo byłyby problemy z podjazdami na górkach. Piaskarek jeszcze nie widziałam, na całe szczęście mam zapasik piasku, to wokół domku problemów nie będzie. Oczywiście, jak zwykle, czas mi gdzieś uciekł, i teraz trzeba nadrabiać zaległości dziergotkowe, bo przecież Święta za pasem, a ja jeszcze w powijakach. Do tego jakoś mi wszystko powoli się dzieje.  Obowiązkowe dwie godziny w tygodniu na basen, do tego  na spacery trzeba wyjść, po zakupy pojechać, Progeniturę odwiedzić, bo Oni zabiegani tacy, pokazać się czasem na spotkaniach naszego stowarzyszenia. Akurat dzisiaj ustaliłyśmy, że zrobimy sobie za dwa tygodnie spotkanie Świąteczne. Załatwiona już jest świetlica w remizie, zamówiony catering - pokolędujemy sobie. To  nas czeka. A na czwartek tort imieninowy muszę zrobić, bo Córka - Wiewiórka i Synek-Muminek  świętują swe Urodziny. Nie do wiary, jak ten czas leci, Pierwsze Dziecko skończy 49 lat, a dwa dni później Drugie - 47! To ja już tyle lat mam na karku? I kiedy to zleciało?

niedziela, 12 listopada 2023

TROCHĘ TEGO i OWEGO!

Końcówka października to akurat był niezły odjazd. Z mej strony oczywiście. O mały włos bowiem musiałabym wszystko odwracać od początku, z oddalającą się perspektywą ortopedycznej ingerencji w me kolano lewe. Było tak: dostałam powiadomienie z sekretariatu ortopedii, że konsultacja z ordynatorem jest przesunięta z 2 listopada na 30 października. Ok! Pojechałam do szpitala, byłam trzecia w kolejce. Kiedy już dostałam się do ordynatora, usiadłam na fotel i czekałam, co będzie. A Pan się pyta, z czym ja przychodzę? Zgłupiałam. Dosłownie!!! W głowie mi się pustka zrobiła kompletna. Za trzecim podejściem Ordynator, gdy nadal nie umiałam się wysłowić, poprosił mnie do sekretariatu, aby zajęły się mną pielęgniarki. Kombinowały podpowiedzi takie, śmakie i owakie, a ja nadal nic. Obiecałam tylko że sprawdzę w domu, czy mam skierowanie, którego się ode mnie domagano. Znalazłam trzy dokumenty, wróciłam do szpitala, i znowu nic. Potrzebne jest skierowanie z kodem. Sytuacja okropna, pielęgniarki zadziwione, czas ucieka, znowu jadę do domu. Przewróciłam całą dokumentację - zero nul! Nerwy mam sama na siebie takie, że strach się bać! Ale patrzę? Na skraju kalendarza przyczepiona jest odwrotną stroną recepta, na której był zapisany termin tej konsultacji, o którą tak rano proszono! Rzutem prawie na taśmę, w ostatnim momencie, udało mi się dostarczyć ten dokument Ordynatorowi. No, i po kilkuminutowej dyskusji poinformowano mnie, że operacja odbędzie się 16-go stycznia przyszłego roku! Ufff

Żadnemu wrogowi nie życzę takiego zdarzenia. Najgorsza w tym wszystkim jest własna  bezsilność, bo te tak zwane "łagodne zaburzenia procesów poznawczych" potrafią z człowieka zrobić kukłę. Poza tym, najgorsze jest czekanie na te wszystkie procedury, a później na interpretację już wykonanych badań ( miałam już rezonans, dooplera żył szyjnych, oczekuję pod koniec grudnia na encefalogram ). 

Za to ten tydzień był prawie normalny. Rodzinka i większość Znajomych wie, co ze mną się od czasu do czasu dzieje, więc mogę prawie normalnie egzystować. To pojechałam z Koleżanką na grzyby. Były!


Na przywitanie, w lesie czekał na mnie ogromny prawdziwek z ciut mniejszym też. Było dużo podgrzybków, brzozaków, maślaków i miodówek. Zaczęły się pojawiać gąski. Mniam!


Wszystko posuszone i oczekuje Wigilii, która bez klopsików grzybowych, nie byłaby pełna.


Święta, to także piernik staropolski. Tydzień temu nastawiłam ciasto, czeka w chłodnej komórce.


A wczoraj, wszyscy którzy chcieli, mogli uczestniczyć w  DNIU NIEPODLEGŁOŚCI. Na placu przy marinie, tuż nad jeziorem, zjawiła się całkiem spora ilość mieszkańców naszej wsi. Część degustowała grochówkę, oraz drożdżówkę  i kawę. Część rozsiadła się wkoło ogniska i na ławach, aby pośpiewać. Każdy dostał ściągę, i się zaczęło śpiewanie patriotycznych pieśni. To było nie tylko wzruszające, ale także piękne, że tyle ludzi przyszło, aby podkreślić, jak ważna jest Niepodległość!


Dzisiaj nadal u nas słonecznie i ciepło, wybrałam się więc na spacer, z którego przyniosłam różne przydatne gałązki. Zrobiłam stroik - jutro zaniosę Ślubnemu!  To szósty rok bez niego. Ech !!!