niedziela, 25 października 2020

TAKIE TAM!

 Pierwszy tydzień rehabilitacji kolanek za mną, od jutra zaczynam drugi! Jestem zadowolona, że na wizycie fizjoterapeutycznej poprosiłam o termin popołudniowy. Na triażu prawie żadnej kolejki, a potem wszystko  odbywało się szybko, na zasadzie : wpadam na pół godziny przed końcem, i z marszu mam pole magnetyczne, laser i prądy tens. A jakie luksusy! Wszystko w pojedynkę, zero towarzystwa , no i dezynfekcja do kwadratu. I już mnie nie ma! Aby nie było tak zupełnie fajnie, to nóżęta nadal się buntują. Chyba mnie dopada rwa kulszowa po prawej stronie. Do mego fizjoterapeuty nie idzie się dodzwonić, więc poszukałam w necie podpowiedzi na YT, i sama się gimnastykuję. Nawet z małymi sukcesami, bo okazało się, że najlepiej się czuję  po "kołysce" i "rozciąganiu baletnicy"! Do tego "rowerek", "koci grzbiet", "bird dog" i "dead bug"!

Ostatnie obostrzenia staram się omijać łukiem szerokim. Odkryłam, że na rower najlepiej nadaje się maseczka, którą wyszydełkowałam sobie w marcu, a której nie używałam dotąd, bo jednak miała rację Koleżanka Renia, że to do niczego się nie nadaje. No i okazało się, że najlepsza, bo jakby nie było, na paszczy coś mam, ale najważniejsze, że można w niej normalnie oddychać. Akurat dla mnie to i tak śmieszne, aby na rower toto nosić, ale skoro to nie jest jazda sportowa, tylko rekreacyjna, to niech będzie! Na promenadzie nadjeziornej rowerzystów można na palcach jednej ręki policzyć, a na posterunku i tak nikogo nie ma, bo z miasta bardzo rzadko funkcjonariusze przyjeżdżają.

Dzisiaj obchodzilibyśmy Urodziny Ślubnego. Wczoraj zrobiłam porządek na cmentarzu i upiekłam szarlotkę. Dzisiaj w porach rożnych odwiedziło mnie Szwagrostwo, no i Progenitura z Wnuczkami. Machnęliśmy całą blachę tej szarlotki z dodatkiem lodów waniliowych. Wypiliśmy po lampce wina i uznaliśmy, że obowiązek Wszystkich Świętych mamy także załatwiony!

A na trawniku życie nocne ma się dobrze. Efektem tego są kopczyki krecie w wielkościach takich, jakich ja jeszcze nie widziałam. Zresztą nie tylko ja się tym kopcom dziwuję! Nie wiem, ale wygląda na to, że te stworzonka jakąś rywalizację prowadzą, który z kopczyków większy! Nie robię nic z tym, bo nie ma sensu, i tak przelezę, gdzie chcą.  Dawno temu, gdy mieliśmy tylko domek letniskowy, był czas, że na niecałych 200m było prawie 100 pagóreczków. Wtedy Ślubny założył specjalną siatkę i od nowa założył trawnik, który przetrwał  dość długo, bo ponownie trzy lata temu się pokazały. Ale wtedy to czekałam do wiosny i wtedy z sąsiadem przepuściliśmy szturm. Teraz też poczekam!


Ach, i temat najważniejszy, którym muszę się się podzielić!!!

Tak, mamy nowego członka Rodziny!!! :-)))))))) Wnuk ze swoją ukochaną Chinką pobrali się. Ślub był cywilny. I skromny. Prócz Pary Młodej i Świadków, byli Jej Rodzice  oraz Brat z Żoną i Dzieckiem!

Kiedy ktoś od na tam pojedzie, nie wie nikt, bo u nas pandemia, a Chińczycy mimo, że u nich już spokój, i tak wszystkich przybyłych odsyłają na dwutygodniową kwarantannę! Córka szykuję paczkę z drobiazgami dla Młodych, a ja dołożyłam mały prezencik w postaci białego kompletu podkładek pod kubki i obrączek na serwetki!


Trzymajcie się Wszyscy Zdrowo!

I nie dajmy się siłom zła!


poniedziałek, 12 października 2020

ŻEBY MI SIĘ TAK CHCIAŁO.....

 ....... jak mi się nie chce!!!! :-((((

Jakoś nie mogę się pozbierać po sanatoryjnym wyjeździe. Dni mi przelatują przez palce, dzień, noc, dzień, noc, i tak w kółko Macieju! Każdego wieczora zastanawiam się, co ja takiego przez cały dzionek, prócz czytania robiłam ( skończyłam trylogię Folleta i wróciłam do Cherezińskiej), i nijak nie mogę sobie przypomnieć. Albo to galopująca skleroza, albo  tumiwisizm totalny! 

Całe szczęście, że apetytu nie straciłam, bo to akurat u mnie wszystko w porządku, i bez obiadu dzień byłby stracony! Zatem dochodzę do wniosku, że chyba na zakupy jakieś się wybierałam. Fakt! Ale teraz z nowymi restrykcjami to już chyba zostanę na miejscu, gdzie tylko dwa sklepiki spożywcze, jedna cukiernia i jeden mięsny, a w nich więcej jak dwie osoby nie mogą być, bo wyproszą za  próg, no i bez maseczki nie obsłużą! Ludziska nie komentują , grzecznie czekają, bo to pewnie jedyna okazja do pogadania z sąsiadami lub znajomymi. A tak, to wieś jak wymarła wygląda. Jedynie w ostatnia sobotę parę spacerowiczów widziałam. No i wodniacy na potęgę sprzęt z wody wyjmują i do hangarów na zimowe spanie przenoszą!

A,a,a! Przypomniało mi się! Dwa razy na grzybach byłam! Ale to porażka raczej była, niż zbiór porządny! O wiele ciekawiej w dodatkach! :-)))))



Na działce już też prawie wszystko zrobione. Synek-Muminek ostrzygł żywopłot, ja odpaliłam aerator-wertykulator, i na tym koniec na ten rok. No, może jeszcze trawę skoszę, jak mi się będzie chciało. Ale przecież mi się nie chce!

Na jeziorze spokój, wczoraj chyba ostatnie regaty młodzieżówki były.



O stworzonka różne pchają się do domku




No, i aby było ciekawiej, to nasz szpitalny oddział reha raczył mnie uprzejmie zawiadomić, że jest miejsce na zabiegi, które odwołano w czerwcu! I za tydzień rozpoczynam dwutygodniówkę! Oj, będzie ciekawie! Strach się bać! Tylko jak rezygnować, skoro moje kolanka tego potrzebują, no jak?

sobota, 3 października 2020

KOŁOBRZESKIE IMPRESJE!

Kołobrzeg już dawno za mną, ale nadal wspominam ten czas  z wielkim sentymentem. Z łezką w oku, of course! Niby to było sanatorium, ale tak po prawdzie , to mogę uważać ten dwutygodniowy pobyt jako wczasy! Sanatoryjnie to dwa zabiegi dziennie, plus wykupiona przeze mnie gimnastyka w basenie. Cała reszta to wycieczki, spacery, poznawanie miasta i okolicy!

Jedno z ważniejszych miejsc centrum miasta! Pomnik tysiąclecia i monumentalna katedra!

Świątynia z XIII w, jest najwspanialszym kołobrzeskim zabytkiem. Podczas walk o Kołobrzeg w 1945r, pełniła funkcję obronną. W 1979r, przywrócono świątyni funkcję kolegiaty. Wewnątrz pięcionawowej budowli znajduje się wiele cennych zabytków, m.in. odlany z brązu czterometrowej wysokości świecznik siedmioramienny z  XVIw. Na wieży kolegiaty znajduje się taras widokowy.



Blisko naszego miejsca pobytu , w rozległym parku - wspomnienie czasów II wojny św. - pomnik Sanitariuszki


Nasze sanatorium było tuż przy dworcu kolejowym. Wystarczyło tylko wyjść, skierować się na prawo, i skorzystać z windy lub schodów, aby przejść kładką na drugą stronę torów kolejowych!


26-metrowa wieża ciśnień z 1885r. z nową miejską siecią wodociągową. W górnej części zainstalowano zbiornik na wodę o pojemności 720 m sześć. Obecnie w wieży mieści się browar restauracyjny.


Poniżej gmach Biblioteki Publicznej


i Szkoła Muzyczna, a wcześniej łaźnia miejska


Fragment muzeum morskiego


Reduta Morast. Budowla obronna na północnym cyplu Wyspy Solnej, gdzie kanał drzewny łączy si ę z Parsętą. Zbudowano ją pod koniec XVIII w. aby broniła wejścia do portu. W jej sąsiedztwie funkcjonuje nowoczesna marina solna!

Most, który nocą jest przepięknie oświetlony!



Nie opalam się, zatem w sytuacjach, gdy moja Koleżanka smażyła się na olaży, ja wypożyczałam rower, i hajda!!! Oczywiście zaliczyłam niewielki wprawdzie fragment międzynarodowego rowerowego szlaku nadmorskiego R-10 Kołobrzeg-Podczele. To kołobrzeski Ekopark wschodu, z groblą oddzielającą słodkie wody użytku ekologicznego, z ostoją ptaków chronionych i cudnymi widokami!!!



W mieście, w samym centrum, można podziwiać przecudnej urody kamieniczki


 Poniżej wzniesiona w XIVw. Baszta Prochowa - czterokondygnacyjna. Jest ona jedyny ocalałym obiektem systemu obronnego miasta. Kiedyś mieściła się tu siedziba oddziału PTTK., którego długotrwałym szefem był Dziadek Frankowski


I znowu kamieniczki!



I Ratusz!


Bindaż bukowy! Szczerze powiem, że byłam zawiedziona tym widokiem! Chyba mało dba się o to miejsce. Natomiast pięknie zadbany jest Park Miłości, położony tuż obok!


Dzielnica apartamentowców!



Widok na miasto i plażę z kawiarni hotelu Arka


Fragment kołobrzeskiego portu


Jedna z wielu możliwości popływania w wodach Bałtyku


Molo

Widok z kawiarni na molo, na plażę


No i koniec wycieczki! Część fotek jest z pozycji roweru, część z rejsu statkiem wycieczkowym, a cała reszta, zwłaszcza ta miejska, z okien zamówionego, specjalnego pojazdu typu riksza! Miałam to szczęście, że trafił mi się naprawdę  obyty w temacie kierowca!

I to by było na tyle!