środa, 10 sierpnia 2022

KARKONOSKIE WĘDRÓWKI, Cz. II

Kolejny dzień naszego zwiedzania.  Wstaliśmy bardzo wcześnie. Szybkie śniadanie i jedziemy! Niezbyt fajnie było - padał deszcz, i to momentami bardzo mocno, o warunkach jazdy już nie wspominając. 

Chcemy zwiedzić Zamek Książ z Palmiarnią.

Trafiliśmy na początek II Letniego Festiwalu Tajemnic. To największe w naszym kraju spotkanie poszukiwaczy przygód i miłośników historii. Tym razem uczestnicy przenosili się do świata szpiegów, pełnego nierozwiązanych tajemnic, spektakularnych kradzieży i szyfrów. Na początek naszego zwiedzania oglądaliśmy ekspozycję aut z filmów akcji i  byliśmy w labiryncie laserów. A potem zwiedziliśmy wszystko, co można na trzech piętrach, od czasu do czasu podglądając, co się dzieje na zewnątrz. Niestety, nadal lało!






Akurat dwa pierwsze miejsca z naszych planów były mi już znajome z wcześniejszych odwiedzin parę lat temu, natomiast dla Brata wszystko było bardzo ekscytujące. Dla mnie zaś najważniejszym punktem były otwarte kilku lat temu sztolnie.  





Aby zejść do tuneli wydrążonych na głębokości 50 metrów pod zamkiem, trzeba było pokonać dwa razy po ok. 80-90 schodów w dół. Trasę stanowi półkilometrowy odcinek, a podczas przejścia  można zobaczyć ogromną wybetonowaną ścianę, korytarze wykute w surowej skale i poboczne komory bunkra. Poznaliśmy tajemnice książańskich podziemi, teorie o celu ich powstania oraz tragiczną historię więźniów, którymi rękami zostały wydrążone te tunele. Trasa przebiega wzdłuż tarasów, w kierunku budynku głównego zamku. Nie jest wykluczone, że tunele mają jeszcze raz tak dużą powierzchnię, jak ta, która jest znana, tj.3200 m2.






Za każdym razem, gdy zwiedzam Palmiarnię widać jak powiększa się ilość szklarni i miejsc do oglądania nie tylko roślin. Dołączyły także lemury : Tytus, Olaf i Juliano, co stanowi nie lada atrakcję nie tylko dla dzieci. Zwiększyła się ekspozycja w pomarańczarni, coraz więcej nasadzeń w ogrodach. Szkoda, że  pogoda nie pozwoliła na spacerowanie. Może ...  kiedyś!?

W drodze powrotnej zatrzymujemy się Świebodzicach. Niestety, kościół który chcemy zobaczyć zamknięty na cztery spusty. 



Kolejny zresztą. Bo jakoś dziwne na tych terenach jest to, że kościoły są pozamykane w dni powszednie. U nas,  nie do pomyślenia. Postanawiamy zatem poszukać jakiejś porządnej restauracji. Polecono nam Koronę Śląska. To był strzał w dziesiątkę.


Restauracja o bardzo tradycyjnym wystroju, za to bardzo miła i szybka obsługa. A jedzonko? Ogromne porcje - palce lizać!!! Cena przystępna! Brat, prowadzący jakąś aplikację w telefonie o najlepszych knajpkach na trasach przejazdu, dał im najwyższą notę!
Posileni, zadowoleni, że deszcz tylko kropi, zaliczamy jeszcze Bolków!









Oj, wdrapać się na tą wieżę w bolkowskim zamku, to nie lada wyzwanie dla moich kolanek było!!! 

Zamek powstał w XII stuleciu, jako książęca siedziba obronna, po raz pierwszy wspomniana w 1277r., kiedy to  należała do księcia legnickiego Bolesława II Rogatki. Zamek był po wielokroć oblegany i nieraz zdobywany, stawali pod nim Husyci, stronnicy węgierskiego monarchy Macieja Korwina i Jgiellonów. W połowie XVII zajęty został przez wojska szwedzkie, a w następnym stuleciu był własnością zakonu cystersów. Nad warownią wznosi się potężna wieża obronna, z której rozpościera się zapierająca dech w piersiach panorama Gór Kaczawskich. Na terenie zamków do dziś stoją ruiny dwóch rozległych średniowiecznych domów. Są także XVI-wieczne umocnienia, lochy, a także wykuta w litej skale cysterna na wodę. Warto także odwiedzić interesujące Muzeum. Na zamku odbywają się imprezy rekonstrukcyjne oraz klimatyczne imprezy muzyczne.

C.D.N  !!!



niedziela, 7 sierpnia 2022

KARKONOSKIE WĘDRÓWKI!

 Bardzo dawno temu, bo w 2004 roku zaczęłam przygodę z blogowaniem. Na początek w Dziennikach czasopisma "Twój Styl". Działy się tam fajne sprawy, bo piszące Dziewczyny uwielbiały się spotykać w różnych miejscach kraju. Miałam to szczęście, że dwa razy uczestniczyłam w spotkaniach  zorganizowanych w Gdańsku. Niektóre kontakty utrzymuje do dziś. Dzięki jednej z Gdynianek - Abei ( taki  nick ), do tej pory mam kontakt z Polcią, którą poznałam w czasie, gdy Ona mieszkała w Szklarskiej Porębie. Byłam u niej dwukrotnie: z Abeą, a później z Małżem własnym! Najwidoczniej z Polcią nam po drodze, bo dopiero parę dni temu wróciłam z Piechowic, w których  gościła mnie i mego najmłodszego Brata!

To było fantastyczne 6 dni. Oczywiście, jeden na dotarcie, a drugi na powrót, co razem dało 1600km. Dlaczego aż tyle? Ano dlatego, że ja i owszem samochodowa jestem, ale mój Brat całe swe życie spędził za kółkiem, więc ..... "wicie - rozumicie"! Lepiej jeździć z Bratem, niż samej się telepać bezdrożami, gdy niezbyt dokładnie posłucha się GPS-a, a co czasami mi się zdarza! Poza tym musiałam Brata ściągnąć z Grajdołka, a potem tam zostawić, czyli za każdym razem leciała stówka! Zamysł się udał, Brat zadowolony, ja też, a najbardziej Polcia, która obiecała, że mnie odwiedzi, jak będzie na emeryturze, czyli za kilkanaście lat! :-))))) Jak ją Jej osobisty Małż puści, of course, no chyba że wcześniej przyjadą oboje! Cierpliwie będę czekać!

Zdjęć narobiliśmy z Bratem całą masę. W niektórych miejscowościach już byłam, ale Brat nie, więc odwiedzałam ponownie, co jednak nie jest takie głupie, gdyż czas wszystko zmienia, i czasami zadziwi się człek na te zmiany! 

1. Szklarska Poręba

  Byłam tam dwukrotnie, ale nie byłabym sobą, aby nie skoczyć na nowy dworzec, i popatrzeć na góry!





Następny dzień, to wspólny z Polcią wypad do Harrahowa. Jeszcze tam nie byliśmy. Najpierw Huta szkła z przeszło trzystuletnią tradycją. Do tego warzelnia piwa i mozliwość kąpieli piwnych, których działanie jest wprost nie do przecenienia!




Parę cudowności ze sklepu fabrycznego. Niestety, za drogie na mą emerycką kieszeń! Ale com się napatrzyła, to moje! :-))))



Wjazd i zjazd, to cudowne widoki, i oczywiście skocznia !




Jak wiemy, Karkonosze stanowią najwyższe pasmo górskie Sudetów. Widziany z Kotliny Jeleniogórskiej majestatycznie wypiętrzający  się grzbiet Karkonoszy wraz z najwyższym szczytem Śnieżką ( 1602 m n.p,m.) od wieków robi wielkie wrażenie. Antyczni podróżnicy, określali je jako Gigantei, czyli Góry Olbrzymie! Stąd pomysł, aby pokazać je w powiązaniu z nie zawsze przyjazną przyrodą. Powstał więc ogród pod nazwą GIGANTEI, dla dzieci i dorosłych. Sprytnie powiązano liczne żyjątka, nie zawsze będące przyjaznymi dla przyrody, z legendami o przeróżnych wielkoludach, które żyły w górskich ostępach! To daliśmy się zaprosić do tej dziwnej krainy, a co! W każdym z nas jest przecież jakaś odrobina dziecka! :-)))





Jeszcze tego samego dnia, robiąc niewielkie kółeczko, odwiedziliśmy Siedlęcin, a w nim kamienną, czternastowieczną wieże! Wzniesiono ją dzięki księciu Henrykowi I jaworskiemu w latach 1313 -1315. Do tej pory zachowały się nie tylko mury, ale także najstarsze w Polsce drewniane stropy, a w wielkiej sali rycerskiej drugiego piętra, średniowieczne freski opisujące legendę sir Lancelota z Jeziora, czyli jednego z legendarnych rycerzy króla Artura!





Z Siedlęcina tylko żabi skok jest od Jeleniej Góry. Zachciało się na lodów i kawusi! Przycupnęliśmy więc niedaleko ratusza. A potem? Baaardzo długo spacer zakończony obiado-kolacją, i powrót do Polcinego domu. I jak zwykle: nocne Polaków rozmowy!



A ten połamany wyżej  pan, to Szczudlarz Jeleniogórski, autorstwa Vahan Bego.  To tutaj w 1983r. narodził się pierwszy festiwal teatrów ulicznych w Polsce!


Dla Brata - ogromny sentyment do takich tramwajów, które mają przestój w Grajdołku, gdyż ponieważ albowiem, trafił im się remont całej linii!






CDN. !!! :-)))