Hej! Jam kuracjuszka, dziewczę wesołe..... ! Tak mi się przypomniała melodia z dawnych lat, co ją moja Mamusia nuciła! Bo akurat była amatorką takich wyjazdów, i korzystała z tego ile się dało, bo nauczyciele mogli nawet kilka razy w roku reperować swoje zdrowie!
Ja dopiero od niedawna korzystam z tej formy lecznictwa, połączonej z okazją zwiedzenia okolic, w których się przebywa! Tym razem trafiło na Augustów, i bardzo dobrze, bo w tym rejonie byłam bardzo dawno temu jako harcerka! Razem z koleżanką Mirą, nie czekając na ofertę "enefzetu", postanowiłyśmy pojechać za własne "ecipeci" razem, bo nie tylko lubimy podróże, ale i zwiedzanie miejsc, gdzie nas jeszcze nie było! Nie żałujemy ani odrobinę! Przy okazji dojazdu do celu, nauczyłam się, jak to jest, gdy kilometrów do przejechania sporo, i jak nie mając zmiennika sobie z tym poradzić. Niespodzianek większych na trasie nie było, chociaż trafiły się dwie , lekko stresujące, gdy poprowadziła nas nawigacja nie tam, gdzie należy! Na szczęście, udało się wyjść z opresji bez większego szwanku, i do celu dojechałyśmy spóźnione tylko o niecałą godzinkę!
W Augustowie jest tylko jedno sanatorium, pięknie położone nad jeziorem Necko!
Jezioro Necko jest rynnowym jeziorem polodowcowym z dobrze rozwiniętą linią brzegową, w większości porośniętą lasami
Plaża na jeziorem, z drugim co do wielkości pomostem w kraju i wspaniałą infrastrukturą. Molo ciągnie się wzdłuż brzegu na 147 metrów. Dla plażowiczów wydzielono cztery kąpieliska. Na molo są platformy widokowe, mała gastronomia i ogródki kawiarniane. Molo jest połączone z kompleksem bulwarów spacerowych.
Jeszcze przed wyjazdem do sanatorium, jedna z dobrych Duszyczek blogowych skontaktowała mnie z Blogerką tam mieszkającą. Jakie było nasze zdziwienie gdy już się rozpakowałyśmy i zawiadomiłyśmy ją o naszym przyjeździe, gdy pod wieczór przyjechała, i z recepcji ( obostrzenia pandemiczne ) zawiadomiła, że jest! Było bardzo miłe powitanie, krótka rozmowa, i umówienie się za kilka dni na wspólną przejażdżkę po okolicy!
Wiadomo, że niedziela sanatoryjna obywa się bez zabiegów, więc szybko po śniadaniu, odpaliłam opelka, i fru..... do Świętej Lipki! O tym Sanktuarium nie muszę chyba nikomu opowiadać! Ale być tak blisko, "grzechem" byłoby tego nie zobaczyć! A faktycznie, robi wrażenie! Miałyśmy szczęście, że było to niedziela, w której odbywały się chyba w całym Kraju dożynki. Akurat wychodziła procesja, niw było więc kłopotu, aby dostać się do środka i z zachwytem oglądać przepiękne wnętrze!
W powrotnej drodze nie mogło się obyć bez zwiedzenia Gierłoży, czyli Wilczego Szańca! Pamiętam z dawnych lat opowieści o tamtym miejscu, i z niemałym zadziwieniem zobaczyłyśmy ogromny obiekt, wspaniale przygotowany do zwiedzania. Okazało się, że cały obszar Szańca jest pod opieką Leśników z Nadleśnictwa Srokowo. Dzięki temu wszędzie jest porządek i bardzo łatwo poruszać się po całym terenie obejmującym strefę I, czyli obszar zarezerwowany dla Adolfa Hitlera, oraz jego najbliższych współpracowników. Po terenie poruszać się można wybrukowaną ścieżką, bez problemów dla rodzin z dziećmi na wózkach, oraz dla osób mniej mobilnych!. Można swobodnie zbaczać z trasy i zaglądać do wnętrz zawalonych budynków!
Tablica poglądowa, od której zaczyna się zwiedzanie całego obiektu. Niedaleko jest punkt , z wktórym za niewielką kwotę można wypożyczyć sprzęt audio i spokojnie samemu wędrować od jednego miejsca do drugiego!
Miejsce poświęconej saperom, którzy po wojnie rozminowywali teren Wilczego Szańca
Jedno z pomieszczeń poglądowych - miejsce, w którym odbył się zamach na Hitlera
Schron Hitlera
Fragment schronu dla gości
Na początku tygodnia wyskoczyłyśmy z Mirą na pobliską Suwalszczyznę. Cel - mosty w Stańczykach! Wśród pagórków i łąk, znajdują się tam potężne wiadukty nieczynnej linii kolejowej Gołdap - Żytkiejmy
Mosty w Stańczykach są najwyższymi na linii i jednymi z najwyższych w Polsce. Długość - 200m i wysokość 36m. Konstrukcja żelbetowa, pięcioprzęsłowa o równych 15m łukach. Architektura charakteryzuje się doskonałymi proporcjami, a filary ozdobione są elementami wzorowanymi na rzymskich akweduktach w Pont du Gard. Stąd nazwa - akwedukty Puszczy Romickiej!
Za dwa dni było spotkanie z Naszą Augustowską Przewodniczką - Agusią!
Oczywiście, było tak, jak zaplanowałyśmy, czyli przejażdżka Jej samochodem po najbliższych kątach! Najlepsze było spotkanie z legendarną Gołą Zośką! To bohaterka tamtejszych opowieści - a każda inna! Według jednej to dziewczyna z ludu, która w czasie nocy świętojańskiej puszczała wianki na dobra wróżbę miłosną, a gdy ten ugrzązł w trzcinach, próbował go wydostać i utonęła. Inna opowieść o niej, to markietanka idąca za wojskami Napoleona na Rosję w 1812r., posądzona o szpiegostwo, zostaje rozstrzelana. To także córka leśnika znad Rospudy, zakochana w rosyjskim oficerze w czasie powstania listopadowego! Również narzeczona młodzieńca z Augustowa, walczącego w oddziale Wawra w powstaniu styczniowych! Każda opowieść jest prawdopodobna i każda ciekawa, nie dziw zatem, że to miejsce jest często odwiedzane nie tylko pobliskim szlakiem wodnym, ale i od strony pobliskiego lasu!
Augustowski rynek, jest jednym z niewielu w naszym kraju, który oparł się powszechnej betonozie. Praktycznie, na 3/4 jego powierzchni rosną drzewa, które dają miły cień okupującym ławeczki mieszkańcom, a także turystom!
Oczywiście, nie mogło się obyć bez przysiadu koło Beaty z Albatrosa !
Niedaleko Rynku znajduje się Bazylika Mniejsza Najświętszego Serca Jezusowego
Mnie zafascynowały przepiękne witraże. Takie, jak dawniej, z bogatą barwą kolorów!
A potem Agusia zabrała nas nad jezioro Wigry, i do Pokamedulskiego Klasztoru! Było co podziwiać, bo tamże, w 1999r. przebywał papież Jan Paweł II. Nie dziw zatem, że jest ta wizyta tak bardzo bogato udokumentowana!
Jezioro Wigry
Erem, w którym można zamieszkać na jakiś czas, gdy potrzebne jest odizolowanie od wszystkiego!
Kajak Papieża Jana Pawła II, którym pływał po okolicznych jeziorach!
Klasztor po Kamedułach jest obecnie w rękach prywatnych
Niebawem - ciąg dalszy! Jaćwingowie i Suwalszczyzna!