Jeszcze tylko3 dni, aby ogarnąć wszystko przed podróżą, której troszeczkę się boję, ale z drugiej strony... może wcale nie będzie tak źle! Gdyż ponieważ albowiem, jadę z Koleżusią do sanatorium w Augustowie! Na całe dwa tygodnie! Jeszcze nas tam nie było!!! A co!!! Najlepsze jest to, że dzień po przyjeździe z sanatorium w domowe pielesze, udajemy się z wycieczką na Podlasie! Organizator z pobliskiego Miasta - UTW!!! Wracamy 25-go września! Wiadomo zatem, że w takich razach wszystko pali się w rękach, ogarnąć należy to, sio, tamto i owo, a jeszcze na dodatek, nie ma żadnej gwarancji, że wszystko wypali, jak należy, chociaż tym będziemy się martwić, gdy będzie trzeba!
Aby było śmieszniej, to jedziemy ( znaczy się moja corsa z nami ) na tak zwanego czuja, bo jakoś trudno było wybrać najbardziej optymalną trasę. Bo nie wiem, czy wiecie, ale autostrady, to dla mnie stres i w ogóle najlepiej wolałabym zwykłą szosą . Może najmłodszy Bracki podpowie wieczorem, bo On w te "klocki" był jeszcze 3 lata temu dobry!
Do tego muszę wykorzystać czas, w którym uda się pozbierać baldachy czarnego bzu! Dzisiaj nareszcie, po wielu dniach ulewnych deszczy jest spokój! Nawet momentami pojawia się słońce, i zaraz na serduchu robi się cieplej. I nadzieja na ostatnie w tym roku zaprawy cudów natury udadzą się bez problemu! Przecież galaretka lub dżem z jagód bzu czarnego, to najlepszość taka, że ho,ho,ho!
Także ten....
Ci, którzy mieli do mnie wpaść - wpadli! ( Mysza! - całuski dla Was i Młodego!)
Ci, którym się nie udało, a mieli chęci - drzwi zawsze otwarte, tylko korzystać!
Przede mną parę intensywnych dni, więc prawdopodobnie mało będę się udzielać. Poza tym, nie zabieram lapka, zatem kontakty będą prawie żadne! Obiecuję, że będę Was odwiedzać o ile to będzie bloger, w przeciwnym wypadku, niekoniecznie! Ale może sms-em?
Na ten długi czas rozłąki podrzucam fotki nadjeziornych spacerów!
Do miłego KOCHANI!
MACHAM!!!!!