Coś jest nie teges z moją łepetyną! Bo skoro w ciągu niecałej dekady w miesiącu potrafi brykać ze trzy razy...???
Strach się bać? Bo może to coś od zapominania? Albo od tych co to są dementni? Bo niby mój wiek już pod te dziwy podpada, ale ja naprawdę się w to nie bawię, i nawet zacząć zabawę nie mam zamiaru!!!! Jednak po kolei. Od razu zaznaczam, że to trwało równy tydzień. I co dwa dni siurpryza była! Ta pierwsza to już opisana w poprzednim poście! Pozajączkowały mi się frytury, coś tam dodałam nie teges, czegoś zapomniałam, ale udało mi się w porę zreflektować, i efekt finalny był przyzwoity!
Drugi szpas, to - ooo! - zupełnie dla mnie nie zrozumiały, bo zamiast zostawić komentarz przy wpisie pewnej zaprzyjaźnionej Blogerki, wpisałam go pod moim wpisem, który zupełnie nie miał nic wspólnego z tym już istniejącym na Jej stronie! Najdziwniejsze jest to, że owszem Blogerka , jak twierdzi, przeczytała mój koment, ale nikt z komentujących u mnie moje wypociny nie zauważył, lub po prostu uznał za mą fanaberię, to ,co zupełnie do mego wpisu nie pasowało!
A najlepszy numer wywinęłam na koniec! Akuratnie na początku stycznia chciałam w ramach teleporady pogadać z mą lekarką. Dryndnęłam do naszej wiejskiej przychodni, uzyskałam to co chciałam, ale pod koniec rozmowy na telefonicznej linii usłyszałam pytanie pielęgniarki, czy chcę się szczepić na koronawirusa! Jasne, że chcę! Czy chcę się zapisać? Tak, chcę! Ok. Jestem zapisana, i w stosownym czasie dostanę info o terminie! Fakt ten miał datę 2-go stycznia. Za tydzień znów mój telefon w powyższej sprawie, bo sugestie i leki mojej Pani Doktor nie działają, i powtórka z rozrywki. Chce się szczepić? Tak, chcę! Proszę więc czekać na sms w tej kwestii. Na dodatek, byłam na milion procent pewna, że będzie dobrze ( w tym czasie w kraju działy się dziwne rzeczy typu dziwne miejsca oddalone od adresu zamieszkania ). Dostałam termin na 16.01, po dwóch dniach zmieniony na 18.01. Godz. 17.50!
17.01 dostaję sms z przychodni. Jadę akuratnie z basenu, nie mam okularów, ale widzę liczbę 19. To co moja głowa zdecydowała? Ano to, że mam szczepienie nie jutro, tylko pojutrze!!! Ok!
Z domu dryndłam do niedalekiej sąsiadki, która miała termin podobny do mego, z zapytaniem, czy też jej zmieniono! Ona zadziwiona, ale będzie dzwonić w celu upewnienia się! No i .... się okazało? Nikt niczego na ten dzień nie zmieniał, moja interpretacja sms-a była błędna, i gdybym do sąsiadki nie zadzwoniła, a Ona nie wyjaśniła sprawy, miałabym swoje szczepienie ......... w odwłoku!
I teraz pytanie za milion punktów!!! Czas mi zacząć się na głowę leczyć???
Aby jednak nie popaść w samoprzygnębienie, dołączam kilka zimowych refleksji !