Jakimś cudem okazało się, że Wigilię spędzę z moimi Dziećmi. I może nie byłoby to nic szczególnie dziwnego, gdyby nie fakt, że po raz pierwszy u Synka-Muminka!!! No! Po prostu tak wyszło, i tyle, bo nawet nie chce mi się zastanawiać nad tą siurpryzą! :-))))Oczywiście było tak jak należy, czyli cud, mniód i orzeszki, a najbardziej mnie rajcowały choinki Progenitury, z których dumna jestem, jak nie wiem co. Wszystkie w moim tworach-wytworach, i cudne, i ja lekko zadziwiona, że jednak tyle u mnie nie mam! Ale co się będę zastanawiać, skoro muszę dziergotać na "zaś"? Młode pokolenie, czyli Wnuczki, już zaczynają zbierać, a i Żona Wnuka się zachwyciła, więc wiadomo! Prezenty dla mnie super, takie jak lubię, czyli herbatki przeróżne ze świata szerokiego, piękny album i fotka weselna Najstarszego Wnuka, oraz superancka lampka ledowa do czytania!
Pierwsze Święto u Córki-Wiewiórki, drugie u mnie, a na niedzielę umówiłam się z Koleżanką na leśne spacery! No i było wesoło, bo ja dopiero 50 lat mieszkam tutaj, a Koleżanka od urodzenia, i jednak okazało się, że tam gdzie ją wywiozłam, to jeszcze nie była! Ale nawdychałyśmy się świeżego powietrza leśnego i połaziłyśmy nad Brdą płynącą wśród lasów ( Wilma, pamiętasz? - shaltowało nas wojsko! :-)))) ). A wieczorem jeszcze spacer po Starym Rynku!
Sylwester miał być u mnie! Rodzinny! Ale na dzień przed nim zmarła ukochana Babcia Mojej Synowej, i wszystko się posypało! Na szczęście dostałam z naszej grupy turystycznej info o noworocznym koncercie z Opery Nova. Obejrzałam z wielką przyjemnością, a potem włączyłam link od Synka-Muminka z koncertem Jean Michela Jarre`a z katedry Notre Dame! O, to było coś! A potem o północy wypiłam lampkę winka gazowanego, i poszłam w kimono!
I wszystko byłoby korekt, gdyby nie fakt, że tak jakoś od poniedziałku zaczęły mnie swędzić wnętrza dłoni. Na dodatek czułam się podle, bo jakieś osłabienie mnie męczyło, i nawet spacer nadjeziorny nie pomógł.
Za to w nocy dostałam prawdziwych palpitacji i byłam pewna, że serce mi chce wyfrunąć!!!
Dzisiaj rano zadzwoniła moja Psiapsióła znad morza, i od słowa do słowa wyszło na to, że doktory powinny mnie obejrzeć! Ale jak, skąd, gdzie, gdy pandemia, i dzień wolny? Zupełnie zapomniałam, że jednak jest tak zwana opieka świąteczna. No i dryndłam, dostałam się na teleporadę po pięciu minutach, a Pani Doktorka orzekła, że mam alergię i dawaj zapisywać receptę! No, ale jak alergię, przecież nie zmieniłam diety, nawet tą świąteczno-noworoczną mam taką samą od lat? To mam przyjechać! Dryndłam do Córki, czy ma czasu choć trochę ( mieli jechać do Kuzynki Zięcia na rocznicę małżeństwa). Wysłałam jej kod recepty z mym peselem i czekam! W międzyczasie zeszłam do kuchni, herbatkę sobie zrobić. Oczywiście świąteczną! I tu ZONK!!! Od poniedziałku litrami piję te herbaty zagramuniczne z dodatkami różnistymi! To może faktycznie one mnie uczuliły?
No i sprawa się rypła! Wystarczyły dwa smarowania maścią, a już jest ulga. Zanim pójdę spać, musze połknąć tabletkę odczulającą, ale jestem pewna, że rano będę za skowronka robić!
No i na spacer pójdę zimowy! Pada u nas od późnego popołudnia! Może na trochę zostanie ten śnieg?