Lato już inne, spokojniejsze, mniej natrętne! Upały minęły, i jeszcze do niedawna sierpień roztaczał swoje wdzięki. Malował słońcem kępy nawłoci i oplątywał babim latem gałęzie drzew, a krople rosy zawieszał na siatkach pajęczyn w wysokie trawach. Tylko wcześnie rano można było podziwiać mieniące się kolie porzucone przy drodze, jakby odchodzące lato co krok gubiło swe klejnoty. A teraz pada! I dobrze! Beczki znowu pełne, i można trochę zaoszczędzić na wodzie!
A ja już spakowana! Jutro odpalam opelka, i z koleżanką jedziemy na dwa tygodnie do Kołobrzegu! Do sanatorium rehabilitacyjnego! W bagażu podręcznym mamy maseczki, przyłbice, płyny i żele przeróżne, oraz ściereczki takie-śmakie, bo trzeba być przygotowanym na wszystko. Progenitura przygotowana na to, że po powrocie mogę się zamknąć na 10 dni, i będziemy się widzieć tylko przez okna tarasowe, gdy będą donosić zakupy! Czyli? Jak to mówią: strzeżonego własny duch strzeże! Pocieszamy się obie jednak, że w zasadzie, to województwo jest na trzecim miejscu od końca, jeśli chodzi o zachorowania na koronawirusa, a ponadto okres taki, że nie będzie tłumów ogromnych, gdyż ponieważ albowiem za parę dni zaczyna się rok szkolny. Zniknie Dziatwa i Rodzice!
Laptop zostaje w domu, robię także odwyk od niego, bo mam zamiar prócz rehabilitowania zwiedzać, spacerować, wdychać jod i cieszyć się na wszystkim, co daje radość!
Zatem...... do miłego za dwa tygodnie!